Śnieżka nie należy do naszych ulubionych szczytów. Wszystko za sprawą tłumów, jakie można tu spotkać w każdy słoneczny weekend. Mimo to, postanowiliśmy sprawdzić jak wygląda wejście na najwyższy szczyt Karkonoszy od strony czeskiej.
O 6:30 zameldowaliśmy się na dworcu kolejowym w Jeleniej Górze. Wsiedliśmy w autobus do Karpacza, a następnie przesiedliśmy się w kolejny już do czeskiej miejscowości - Pec pod Sněžkou.
Rozkład jazdy znajdziecie na stronie: rozkladautobusowy.pdf (karpacz-bus.pl) Bilet w jedną stronę kosztuje 25 zł (wrzesień 2022).
Startujemy zielonym szlakiem, który od razu wchodzi w las. Zanim dotrzemy do schroniska Bouda Růžohorky musimy pokonać ok. 3 km i ok. 500 metrów wysokości. Tuż przed schroniskiem zaczynają się otwierać ciekawsze widoki.
Zmieniamy znaki szlaku na żółte i ze zdziwieniem przyjmujemy fakt, że spory kawałek pójdziemy asfaltową drogą. Ludzi z każdą chwilą przybywa. Część gramoli się tak jak my w górę, niektórzy już schodzą. Mijamy stację pośrednią czeskiego wyciągu na Śnieżkę (Růžová hora).
Chwilę później możemy wreszcie zobaczyć nasz cel - najwyższy szczyt Karkonoszy, Sudetów oraz Czech. Szlak zmienia nieco swoje oblicze. Asfalt zostaje zastąpione przez ułożone z kamieni schody.
Po raz pierwszy doceniłam Śnieżkę jako kapitalny punkt widokowy. Gdy byliśmy tu wcześniej, widoczność nie pozwalała na dalekie obserwacje. Tym razem mogliśmy rozejrzeć się nie tylko w stronę karkonoskich szczytów. Widzieliśmy nieco bardziej oddalone, wierzchołki Gór Wałbrzyskich, Kamiennych, Stołowych, czy Sowich.
Daleko w tle Góry Stołowe oraz Broumovské stěny, nieco bliżej, w dolinie prawdopodobnie Lubawka i okolice, dalej Góry Krucze
w stronę Gór Wałbrzyskich - mniej więcej po środku kadru - Trójgarb, a z jego prawej strony Chełmiec
Docieramy na szczyt i czujemy się trochę jak w mrowisku ;) Oczywiście tego się spodziewaliśmy. Poza tym jest przepięknie!
Zanim rozpoczniemy schodzenie Drogą Jubileuszową (ponieważ podejście zakosami od Domu Śląskiego jest nadal szlakiem jednokierunkowym), postanawiamy wzrokiem prześledzić jeszcze widoki z drugiej strony szczytu.
W dole Dom Śląski, daleko, nieco z lewej strony - Wielki Szyszak i budynek RTON na Śnieżnych Kotłach. Z prawej strony, w oddali widać szczyty Gór Izerskich - m.in. Smrek, Stóg Izerski, Ireskie Garby i Wysoki Kamień
Zbliżenie na budowę apartamentów na zboczu góry Grodna :( Powyżej nich - sztuczne ruiny, czyli Zamek Księcia Henryka
Z tej perspektywy wydaje się, że budynek RTON stoi na szczycie Wielkiego Szyszaka , a nie na Śnieżnych Kotłach
Z tyłu Smrek, Stóg Izerski, Izerskie Garby i Wysoki Kamień, w pierwszym planie czerwony szlak pieszy oraz charakterystyczne skałki na Słoneczniku
Zbliżenie na Słonecznik i Wysoki Kamień w tle (widać schronisko i budującą się od lat wieżę widokową)
Docieramy do Domu Śląskiego. Kolejka do bufetu, wyłazi aż ze schroniska! Bez zatrzymywania, ruszamy w stronę czeskiego hotelu Luční bouda (szlak niebieski).
Przed nami ok. 2,5 km marszu w dość przyjemnym (w większości płaskim) terenie. Przez obszar torfowisk (Úpská rašelina) przechodzimy po drewnianych kładkach. Momentami wydaje nam się, że jesteśmy nie w Karkonoszach, a w okolicach Hali Izerskiej. Krajobraz jest bardzo podobny. Pomylić się nie pozwala , "wyrastająca" za plecami Śnieżka ;)
przed hotelem Luční bouda
Ogromny górski hotel w części gastronomicznej jest także pełny ludzi. Sporo się zmieniło, odkąd odwiedziłam to miejsce pierwszy raz. Powiało nowoczesnością! Nie tylko zamontowano automatyczne drzwi, kolorowe wyświetlacze, ale także uruchomiono samoobsługowe stacje zakupu napojów - piwa i Kofoli. Po prostu wybierasz napój, płacisz kartą i polewasz sobie sam do tekturowego kubka. Cena do najniższych nie należy (Kofola 55 koron, piwo 70 koron - pojemność o 0,4 l) . Warto wspomnieć, że w hotelu działa Browar Paroháč, podobno najwyżej położony browar w Europie Środkowej. Do warzenia piwa, wykorzystuje wodę z rzeki Biała Łaba.
Czas wrócić do Polski. Żółtym szlakiem docieramy do Równi pod Śnieżką. Skręcamy w prawo na czerwony, a następnie na rozwidleniu na niebieski szlak w stronę Schroniska Strzecha Akademicka.
Wspominamy z Mateuszem nasz nocleg "na glebie" w tym obiekcie jakieś 16 lat temu. Jego wnętrze również mocno się zmieniło. Przed kawałkiem podłogi, na którym spędziliśmy wtedy noc pojawiły się drzwi do toalety ;)
Ludzi w schronisku i przed nim jest sporo. Kolejka do bufetu gigantyczna. Dobrze, że na zewnątrz, pod parasolami, sprawnie można kupić chociaż piwo i kiełbasę z grilla. Ceny wydają nam się dość wysokie (piwo 14 zł/ kiełbasa 25 zł). Znajdujemy wolną ławeczkę i chwilę rozkoszujemy się widokami.
Trzeba w końcu ruszyć dalej. Przed nami jedno z bardziej klimatycznych schronisk w polskich górach - Samotnia. Uwielbiam ten odcinek szlaku ze Strzechy Akademickiej, gdy Samotnia pojawia się już na horyzoncie:
Z Samotni kontynuujemy marsz niebieskim szlakiem. Ten prowadzi przy brzegu Małego Stawu. Jest naprawdę uroczo. Dalej po kamieniach docieramy do Polany. Później "główna" trasa prowadzi do Świątyni Wang i Karpacza Górnego. My tym razem odbiliśmy na ścieżkę znakowaną na czarno do Borowic.
Po drodze mogliśmy podziwiać ciekawe osobliwości przyrody:
Dlaczego trafiliśmy do Borowic, a nie np. do Karpacza (poza tym, że wolimy spokojne miejscowości) ? Jakiś czas temu wygrałam w konkursie nocleg w wiosce lapońskiej Kalevala. Po okresie wakacyjnym postanowiliśmy wykorzystać voucher i odwiedzić to wyjątkowe miejsce. Było super! Nocowanie w klimatycznym namiocie lavvu, saunowanie, wspólna biesiada, prezentacja dotycząca Finlandii, spacery z psami husky, renifery - doświadczyliśmy przez ten krótki czas naprawdę sporo przyjemności. Chciałabym bardzo tam wrócić zimą. Może się uda ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz