wtorek, 29 grudnia 2020

Park Narodowy "Ujście Warty": wędrówka przez Polder Północny


Park Narodowy "Ujście Warty" jest najmłodszym parkiem narodowym w Polsce. Powstał w 2001 r., i co ciekawe, miejsce, w którym Warta wpływa do Odry, znajduje się poza jego granicami. Obejmuje obszar ponad 8000 ha i na tym terenie odnotowano dotychczas ok. 280 gatunków ptaków! Od dawna chciałam tu przyjechać, jednak decyzja o tej wycieczce ostatecznie zapadła dość spontanicznie. 
W planie mieliśmy dłuższą rowerową trasę , także w województwie lubuskim. Rano okazało się, że mój rower jest jednak niesprawny. Spojrzeliśmy na rozkład pociągów i stwierdziliśmy, że pieszo po Parku Narodowym "Ujście Warty" także możemy się przejść. Spakowaliśmy więc mapę, kupiliśmy bilety weekendowe (na pociągi Regio to koszt 39 zł/1 os. i ruszyliśmy ku przygodzie!

Z Poznania w ok. 3 godziny dojechaliśmy do Witnicy. Tu, z racji moich birofilistycznych zainteresowań, musieliśmy zobaczyć, chociaż z zewnątrz, browar. Założono go już, według źródeł, w 1848r. Niestety nie udało nam się spróbować złotego trunku w samym browarze. Z pomocą przyszła jednak, sąsiadująca z obiektem, restauracja "Piwosz", która w swojej ofercie ma kilka piw z browaru Witnica (w tym pysznego portera!). Obawiam się, że obecnie, z racji obostrzeń, trzeba się obejść smakiem i nabyć tutejsze piwa jedynie jako pamiątkę, w jednym ze sklepów spożywczych. 



Browar Witnica

Z Witnicy ruszamy najpierw ul. Krasickiego i Słoneczną, później asfaltową drogą w stronę przeprawy promowej w Kłopotowie. Z każdą chwilą, zaczynają pojawiać się coraz ciekawsze przyrodnicze krajobrazy. Jesteśmy przy granicy Parku Krajobrazowego "Ujście Warty". 



Mijamy Kanał Maszówek i zauważamy pierwszych przedstawicieli łabędzi niemych. Trzeba przyznać, że na tle tego krajobrazu prezentują się naprawdę dostojnie.



Przed nami stacja pomp i ostatnia prosta do promu. Kto chce, może zobaczyć jak wygląda przeprawa (zaledwie kilkaset metrów drogi). Z tego, co udało mi się wyczytać, prom kursuje tylko w dni robocze. 




prom na Warcie

W zasadzie przy stacji pomp, rozpoczyna się nasza docelowa ścieżka. Przeznaczona jest dla wielbicieli dwóch kółek i z pewnością taka wycieczka jest sporą przyjemnością. Może także na niektórych fragmentach stanowić wyzwanie dla mniej wprawionych rowerzystów. Z racji tego, że nasze rowery musiały zostać w domu, ścieżkę "Na dwóch kółkach przez Polder Północny", postanowiliśmy, jak wspomniałam,  pokonać pieszo. 


Szeroka piaszczysta droga, za moment będzie prowadzić wzdłuż Warty. Najpierw jednak zobaczymy jej rozlewiska i niewielkie Jezioro Sierżant. 




Krajobraz urozmaicają pasące się w pobliżu zwierzęta... 


Z kolei tablice dydaktyczne pozwalają poszerzyć wiedzę i poczuć wyjątkowość miejsca, w którym się znajdujemy. 





farbownik lekarski



W Parku znajdziemy kilka wiat turystycznych i punktów widokowych. Może nie jest to bardzo bogata infrastruktura turystyczna, ale jak dla mnie zupełnie wystarczająca, by móc cieszyć się kontaktem z przyrodą bez zbytecznej ingerencji w ten wyjątkowy obszar.






Cisza, spokój, odgłosy rykowiska, które udało nam się we wrześniu usłyszeń, ptasie śpiewy i wrzaski pozwalają poczuć się wspaniale. Kontakt z przyrodą, przy znikomej obecności innych turystów sprawia, że nie myślimy o tym, co nas trapi, tylko chłoniemy te wyjątkowe chwile i podziwiamy to, co dała nam Matka Natura! 



Tego dnia było upalnie, toteż w ciągu dnia nie zaobserwowaliśmy zbyt wielu gatunków ptaków. Dopiero gdy dzień chylił się ku końcowi, zaczęły się pojawiać nad naszymi głowami. W pewnym momencie dostrzegliśmy z naszej drogi platformę widokową. Odległość od niej nie wydawała się zbyt duża, dlatego na moment odbiliśmy z Wału Północnego. 




Ścieżką spacerową, biegnącą w stronę Bobrowej Drogi, dziarskim krokiem ruszyliśmy przed siebie. Na tym fragmencie przywitały nas dorodne szyszki chmielu, a następnie drewniane kładki, które stanowiły przyjemne urozmaicenie wędrówki. 





Idziemy wzdłuż Kanału Maszówek (Stara Warta). Słychać coraz więcej odgłosów ptaków. W końcu widzimy jego - prześlicznego zimorodka! To było dla nas wyjątkowe spotkanie, bo po raz pierwszy udało nam się wypatrzyć tego wspaniale ubarwionego ptaka. Zdjęcia niestety nie mam, bo gdy nas zauważył, wzbił się do lotu i ze swym specyficznym popiskiwaniem, ruszył w stronę trzcin. 




grążel żółty

Docieramy do punktu widokowego i jesteśmy zdziwieni, że oprócz nas nie ma tu nikogo. Widoki z tego miejsca są (mimo, że "płaskie"), naprawdę urocze!





Wracamy do Wału Północnego tą samą drogą. Idąc dalej, dotarlibyśmy do Dąbroszyna. Znajduje się tam m.in. zabytkowy pałac wybudowany w latach 80. XVII w. wraz z okazałym parkiem. W Dąbroszynie znajduje się także stacja kolejowa, przy której zatrzymują się niektóre pociągi, więc można stąd ruszyć do domu lub ku kolejnej przygodzie. 


Przy naszym głównym szlaku, zauważamy znów łabędzie, oraz czaplę siwą. 




Słońce powoli zachodzi, malując na niebie mistrzowskie pejzaże. Uaktywnia też, chowające się do tej pory ptaki. Fruwają nad nami licznymi gromadami. Z takiej odległości jednak ciężko nam rozpoznać konkretne gatunki. 



Kormoranów natomiast nie trzeba nam przedstawiać. Bardzo często je spotykamy na swoich szlakach. Najczęściej siedzą na łysych drzewach, będąc winowajcami takiego stanu rośliny. Kormorany wydalają spore ilości odchodów, które oblepiają drzewa i powodują ich stopniowe obumieranie. Drzewo, po zasiedleniu przez kormorany, żyje średnio ok. 3 lat. 




Opuszczamy powoli granicę Parku, przed nami jednak, jeszcze zanim wejdziemy w zabudowania rekreacyjne,  przepiękny zachód słońca nad Starą Wartą... 



Właściwą wycieczkę kończymy przy przepompowni "Warniki", czyli wyjątkowym obiekcie hydrotechnicznym , którego historia sięga roku 1911! 


Od tego miejsca czeka nas już niczym niewyróżniający się spacer (ok. 3 km) w stronę Kostrzyna nad Odrą, skąd możemy odjechać pociągiem do domu, lub, tak jak my (jak miną już obostrzenia) przenocować, np. w Domu Turysty. Obiekt, jak sama nazwa wskazuje, oferuje standard "turystyczny". Jest tu czysto, schludnie, a do tego w pobliżu znajduje się kilka knajpek i sklepów, gdzie w sezonie do późnych godzin wieczornych nabędziemy coś do jedzenia lub picia ;-) 

Wycieczka bardzo nam się podobała i cieszę się, że wreszcie udało nam się odwiedzić ten park narodowy.  Jestem pewna, że tu wrócimy, ale chyba następnym razem z rowerami. Powyższą trasę także polecałabym bardziej rowerzystom niż piechurom (mój zegarek zarejestrował ponad 25 km drogi!), ale co kto lubi :-)  

Warto pamiętać, że w Parku Narodowym "Ujście Warty", nie doświadczymy kolorowych szlaków, którymi zwykliśmy chodzić. Znajduje się tu kilka ścieżek dydaktycznych (oznaczonych w terenie), ale wydaje mi się, że chcąc poodkrywać park "po swojemu" warto zaopatrzyć się w mapę lub śledzić swoją pozycję np. na mapie w telefonie. Jeśli chcecie tylko przejść lub przejechać trasę wzdłuż Wału Północnego (bez zbaczania z drogi), to spokojnie -  nie sposób (chyba ;) ) tam się zgubić.  

W jednym z kolejnych wpisów, pokażę Wam miejsce, w którym Warta wpływa do Odry. Dowiecie się jak tam się dostać, a jako bonus zaproponuję odwiedzenie Twierdzy Kostrzyn! 

Link do "naszej" trasy znajduje się poniżej: 
https://flow.polar.com/shared/7e4cec7483a2fb21e757572bb77fa2eb


środa, 18 listopada 2020

Beskid Mały: Z Bielska-Białej przez Gaiki, Hrobaczą Łąkę do Międzybrodzia Bialskiego

Plan tej wycieczki powstał ze względu na konieczność dotarcia do Międzybrodzia Bialskiego, gdzie kolejnego dnia miałam wystartować w biegu górskim. Z racji odległości od Poznania, Beskidy znamy w bardzo niewielkim stopniu. Chciałam więc wykorzystać czas w 100% i od razu po przyjeździe pociągiem do Bielska- Białej (nocny kurs), ruszyliśmy na szlak. 
Aby nie nadrabiać kilometrów przez miasto, postanowiliśmy skorzystać z komunikacji miejskiej. Na przystanku Warszawska Dworzec (na przeciwko stacji BP), wsiadamy w autobus linii 11 (kierunek Straconka). Pechowo trafiliśmy, bo biletomat na przystanku był akurat nieczynny. Nabiegaliśmy się trochę po okolicy szukając punktu sprzedaży biletów (u kierowcy kupić ich nie można). Niestety z mizernym skutkiem. Byliśmy trochę wkurzeni, bo autobusy nr 11 jeżdżą bardzo rzadko. W końcu zauważyłam w wiacie autobusowej reklamę aplikacji moBILET. Mati szybko ją zainstalował i właśnie w niej kupiliśmy i skasowaliśmy bilety. Nie jest to żadna reklama! Nie chciałam jechać na gapę, więc po prostu apka uratowała nam tyłek i bez opóźnienia ruszyliśmy w stronę zaplanowanej górskiej trasy. Naszą przejażdżkę busem kończymy na przystanku Górska Kościół. Kto chce, może zrobić tu jeszcze zapasy na drogę w sklepie Lewiatan. 
Początkowo maszerujemy szlakami w trzech kolorach (żółtym, zielonym i czerwonym). Zarówno żółtym jak i zielonym dotrzeć można do schroniska PTTK na Magurce, a dalej na Czupel, najwyższy szczyt Beskidu Małego. Już kiedyś te trasy "przerabialiśmy", przeczytać o nich możecie: TU
Tym razem więc wybraliśmy trasę, którą wcześniej nie mieliśmy okazji iść. Z głównej drogi czerwony szlak odbija w lewo. Chwilę kroczymy wzdłuż zabudowań Bielska, by za moment znaleźć się na leśnej ścieżce. Od samego początku pnie się ona w górę dość stromo. Co jakiś czas zza drzew wyłaniają się piękne widoki, początkowo głównie "miejskie". 







Po ok 1,5 h docieramy do szczytu Gaiki (816 m.n.p.m.) i nasza trasa łączy się z niebieskim szlakiem. Kawałek dalej znajdziemy się na rozwidleniu, z którego możemy zejść najkrótszą drogą do Międzybrodzia Bialskiego, ruszyć w kierunku schroniska na Magurce lub, tak jak my, wybrać trasę w stronę Hrobaczej Łąki. 



Przed nami dość charakterystyczny punkt -   Przełęcz u Panienki (750 m.n.p.m.)





Tuż za nim, znajduje się wspaniały punkt widokowy, skąd szczęśliwcy podziwiać mogą nawet tatrzańskie szczyty. My do nich niestety się nie zaliczamy, chociaż biorąc pod uwagę prognozy pogody, mogliśmy zobaczyć całkiem sporo 😎






Wreszcie docieramy, do odbudowanego po pożarze w 2017 r., schroniska na Hrobaczej Łące. Mamy ogromną nadzieję, że uda nam się kupić tu dobrze schłodzone piwko ;) Niestety możemy jedynie "pocałować klamkę". Wisi kartka, i obiekt ma być ponownie otwarty dopiero za godzinę. Gorycz tej sytuacji ratuje naprawdę wspaniały punkt widokowy znajdujący się tuż obok. Dreptamy tam zrezygnowani, jednak panorama przy miejscu grillowym jest tego krótkiego podejścia zdecydowanie warta. 


Schronisko na Hrobaczej Łące

Po raz pierwszy widzimy malownicze Jezioro Międzybrodzkie, które dodaje krajobrazowi wyjątkowego uroku. 


Spore wrażenie robi także Góra Żar, która zdecydowanie wyróżnia się spośród okolicznych szczytów, przede wszystkim zbiornikiem wodnym elektrowni szczytowo-pompowej, znajdującej się na wypłaszczonym wierzchołku (wkrótce więcej informacji o Żarze). 



Nie czekaliśmy do momentu,gdy schronisko znów będzie czynne. Postanowiliśmy podejść do Krzyża Milenijnego, a następnie, lekko naokoło , czerwonym szlakiem, dotrzeć sprawnie do celu ;)







U stóp konstrukcji znajduje się metalowa platforma widokowa. Przejrzystość powietrza była już trochę gorsza niż godzinę wcześniej. Dobrze, że było cokolwiek widać. Kto chodzi po górach, ten wie, że nieraz potrafi się przytrafić całkowite "mleko". 







Dalej dreptamy czerwonym szlakiem bez większych niespodzianek. Przy drodze zauważamy wydrukowaną kartkę ze strzałką i napisem "piękny widok". Piękny widok? Któż nie chciałby go zobaczyć. Idziemy więc (bez znaków szlaku) w stronę, którą kieruje papierowa wskazówka. Ścieżka jest początkowo dość oczywista. Później się rozwidla, a kolejne podpowiedzi autora niestety zostały zniszczone. Gdzieś pomiędzy zaroślami udało nam się zobaczyć taki piękny widok: 



Czy to miała na myśli osoba sugerująca odbicie ze znakowanego szlaku? Nie wiemy. Ale fajnie było zobaczyć tę panoramę :) Wracamy na naszą trasę i coraz bardziej się obniżamy. Szlaki Beskidu Małego są dość kamieniste, więc trzeba zachować ostrożność, by nie zjechać w dół szybciej niż to konieczne;) 



Z leśnej ścieżki wychodzimy na drogę wojewódzką nr 948. Naszym oczom ukazuje się Zapora Porąbka. Niezwykła konstrukcja robi wrażenie. Nie wchodzimy na koronę zapory, zmieniamy znaki na zielone i żółte i lekko w prawo idziemy wzdłuż drogi z nadzieją na chociaż skrawek pobocza lub chodnika. Te dopiero zaczynają się na wysokości Międzybrodzia Bialskiego. W zasadzie, kto ma ochotę wrócić do Bielska, może w tym miejscu (Żarnówka Mała) szukać przystanku pks. Oczywiście warto wcześniej sprawdzić rozkłady (szczególnie teraz w dobie pandemii). 


Zapora Porąbka



Z racji tego, że mieliśmy zarezerwowany nocleg w Międzybrodziu Bialskim, trzeba było tam pieszo dotrzeć. Po drodze trafiamy jeszcze na świetny punkt z widokiem na Górę Żar. 



Międzybrodzie Bialskie robi na nas pozytywne wrażenie. Szczególnie poza sezonem, gdy jest tu cicho i spokojnie. W centrum działają dwa większe markety, piekarnia i kilka knajpek. Polecamy Bar Langosz, gdzie zjemy tę specjalność kuchni węgierskiej, w wybranym przez siebie wariancie (płatność tylko gotówką / wrzesień 2020). 

W Międzybrodziu warto skorzystać z noclegu. Wkrótce pokażę Wam jeszcze jedną, zdecydowanie bardziej widokową trasę z tej miejscowości, którą udało nam się zrealizować. Ci, którzy będą czuli niedosyt kilometrów w nogach, mogą tego samego dnia wrócić pieszo górami, np. przez Czupel (najwyższy szczyt pasma) i schronisko na Magurce do Bielska-Białej Straconki (ok. 10-11km ). Z Międzybrodzia Bialskiego kursują także autobusy do Bielska-Białej czy Żywca, więc można zaplanować dłuższy ciekawy pobyt w tej okolicy.  

Podstawowa opisywana trasa na grafice poniżej: 


źródło: mapa-turystyczna.pl 

Dystans ok. 13, 5 km + ok. 2 km do centrum Międzybrodzia (bez szlaku). Czas przejścia 4,5 h + ok. 0,5 h (bez szlaku)

Link do interaktywnej mapy: https://mapa-turystyczna.pl/route/ufq1