wtorek, 26 lipca 2022

Dolny Śląsk: Lwówek Śląski i okolice (atrakcje, zwiedzanie - Skała z Medalionem, Pałac w Skale, Browar Lwówek, Szwajcaria Lwówecka, Panieńskie Skały, Czarna Wieża)

Kiedy jakiś czas temu przejeżdżaliśmy przez Lwówek Śląski i z okien samochodu zobaczyłam jego zabudowania, powiedziałam Mateuszowi, że musimy się tu kiedyś zatrzymać, chociaż na jedną noc. 
Okazja ku temu się nadarzyła miesiąc temu, gdy w planach mieliśmy dłuższy urlop w Czechach. Zarezerwowałam nocleg w Lawendowej Stajni (w miejscowości Mojesz - ok. 2 km od rynku w Lwówku i ok. 1 km od Szwajcarii Lwóweckiej) i w zasadzie nie wiedziałam od czego zacząć zwiedzanie. Jeszcze nigdy nie byłam tak nieprzygotowana do wyjazdu. Po prostu przed urlopem działo się tak dużo, że nie zdążyłam. W drodze do Lwówka wertowałam przewodniki, mapy, swoje zapiski i poniżej możecie zobaczyć co z tego wyszło: 

Skała z medalionem i Pałac w Skale

Zatrzymujemy się kilka kilometrów przed Lwówkiem Śląskim, w Żerkowicach. Szukamy bezpiecznego miejsca do zaparkowania i znajdujemy je w pobliżu zamkniętego na stałe sklepu spożywczego. Namierzamy znaki zielonego szlaku, który prowadzi m.in. z Bolesławca do Lwówka Śląskiego (pójdziemy jego niewielkim fragmentem). Z drogi wojewódzkiej nr 297 skręcamy w mniej uczęszczaną trasę na Gaszów. 


Krótką chwilę maszerujemy asfaltem. Następnie szlak odbija w lewo i staje się coraz bardziej stromy. Po kilku minutach widzimy już Skałę z Medalionem. Czternastometrowy ostaniec piaskowcowy robi na nas wrażenie. Niegdyś zdobił go medalion z wizerunkiem cesarza Wilhelma II (od 1897 r.). Dziś wprawne oko dostrzeże w tym miejscu herb Lwówka Śląskiego. 


Skała z Medalionem 


Skała z Medalionem - pozostałości barierek, będących zabezpieczeniem dawnego punktu widokowego

Pozostajemy na zielonym szlaku, wędrujemy przyjemnymi leśnymi ścieżkami. Widząc na mapie w aplikacji, że zbliżamy się do kopalni piaskowca, odbijamy w bok i obserwujemy z góry całkiem spore wyrobisko. 


Kopalnia Piaskowca Skała 

Następnie schodzimy do asfaltowej drogi i podążamy nią w kierunku Pałacu w Skale. Jednym z właścicieli rezydencji  był hrabia Pückler, który podobno pewnej nocy 1845 r. przegrał ją w karty ( pisze o tym Joanna Lamparska - Tajemnice zamki podziemia, 1999r. ). Z kolei na tablicy dydaktycznej przy zamku można przeczytać, że obiekt stanowił w połowie XIXw. muzyczne centrum kulturalne Śląska i pałac odwiedzili wybitni kompozytorzy, m.in. Liszt, Berlioz i Wagner. Oczywiście po II wojnie światowej, pałac został zdewastowany przez radzieckich żołnierzy. Zarówno w jadalni jak i w przypałacowym parku mieli m.in. palić ogniska. W 2014r. rozpoczęto prace rewaloryzacyjne, ale jak widać na poniższych zdjęciach raczej trochę jeszcze potrwają. Park, co prawda, sprawia wrażenie bardziej uporządkowanego niż ruiny pałacu, ale także czeka go jeszcze długa droga, by przybrał formę z czasów swojej świetności. 




Karkonosze widziane z okolic Pałacu w Skale - rozpoznacie Śnieżkę? :)

Gdy zielony szlak za pałacem odbija w lewo, my skręcamy w przeciwnym kierunku i asfaltową drogą wracamy do samochodu. Cała wycieczka powinna się zamknąć w 5 km / ok. 1,5h. Na poniższej mapce zaznaczyłam jedynie  fragment oznakowany w terenie zielonym szlakiem: 


źródło: mapa-turystyczna.pl


Rynek w Lwówku Śląskim 

To właśnie lwówecki rynek był magnesem, który mnie przyciągnął i kazał przyjrzeć się zabudowaniom Lwówka z bliska. Nawet pomimo tego, że po wojnie uległ sporym zmianom. Przede wszystkim dziś, zamiast mieszczańskich kamienic, otaczają go późnomodernistyczne bloki, które według wielu po prostu tu nie pasują. Mnie jednak aż tak nie przeszkadzają i jakoś wpasowują się w obecną koncepcję. Tak czy inaczej, spacer po lwóweckim rynku był dla nas prawdziwą przyjemnością. Szczególnie ten wieczorny, zakończony w Restauracji pod Czarnym Krukiem (pyszna pizza , lokalne piwo i  długie godziny otwarcia - teoretycznie do 22, ale w praktyce chyba do ostatniego klienta).




Lwówek - to muszę być też lwy ;) 

i piwo z tutejszego browaru ;)


Plac Wolności, czyli Rynek w Lwówku Śląskim 

Szwajcaria Lwówecka 

Miejsce to miałam na celowniku od dawna i przyznam szczerze, że gdy patrzyłam na Szwajcarię Lwówecką z dołu, zrobiła na mnie ogromnie wrażenie. Poniżej skał znajduje się fajna ścieżka pieszo - rowerowa, a u ich stóp bezpłatny parking. 


Szwajcaria Lwówecka

W drodze na szlak znalazłam poniemieckie napisy (Erbaut im Jahre 1881...? )

Z parkingu maszerujemy w górę żółtym szlakiem żółtym. Jednocześnie w terenie można zauważyć oznaczenia Szlaku Lwóweckich Form Skalnych: 


oznaczenie Szlaku Lwóweckich Form Skalnych

Po krótkiej chwili odbijamy w lewo, w stronę piaskowcowych formacji skalnych. Te są bardzo ciekawe. Niestety nie możemy tego powiedzieć o zabezpieczających je barierkach. Toporne instalacje w biało-czerwonym kolorze dominują w krajobrazie i trochę psują wrażenia wizualne. Być może zwiększają bezpieczeństwo odwiedzających, ale mogłyby być nieco bardziej estetyczne i stonowane. 






Lwówek Śląski widziany ze skał. 

Dalej maszerujemy leśnymi ścieżkami , podziwiamy piękno przyrody i zatrzymujemy się na moment przy ruinach. Według informacji na stronie polska.org. są to ruiny obelisku, na którym widniał kiedyś napis: Das dankbare Löwenberg am Tage seiner Errettung aus Feindeshand, den 30. August 1813, czyli
Wdzięczny Lwówek w dzień swojego wyzwolenia z rąk wroga, dnia 30 sierpnia 1813 r.
 

ruiny obelisku na Wzgórzu Kombatantów 

Następnie mijamy pomnik ze zniszczonymi literami. Poświęcony był Robertowi Sachsse (zur dankbaren erinnerung an R. Sachsse) , geologowi, fotografowi, poecie. 


Kolejny przy trasie jest Kamień Kombatantów, nieco zaniedbany, będący miejscem zlotów lwóweckich kombatantów. 


Chwilę później mijamy miejsce, które podświetlone w nocy latarką mogłoby przestraszyć. Ciekawe kto miał taki nieco makabryczny pomysł wystawienia i powieszenia tych maskotek. 


Kierujemy się w stronę Panieńskich Skał. Bardzo ładnie przez chwilę z drogi prezentuje się Szwajcaria Lwówecka. 



Z kolei same Panieńskie Skały nas trochę zawodzą. Ogromne bloki skalne oczywiście mogą się podobać i na wielu zrobią wrażenie. Jednak w czerwcu, roślinność ogranicza praktycznie w całości jakiekolwiek widoki, a i samych skalnych formacji trzeba szukać pomiędzy gęstymi zaroślami. Niemniej jednak, jeśli ktoś ma ochotę, niech się tu wdrapie. Może uda Wam się dostrzec nieco więcej magii tego miejsca niż nam. 





Z Panieńskich Skał schodzimy tą samą drogą i kierujemy się w stronę parkingu pod Szwajcarią Lwówecką. Trasa w przybliżeniu wygląda tak: (trzeba jednak dodać ok. kilkaset metrów, by obejrzeć nieco dokładniej niektóre miejsca znajdujące się przy znakowanym szlaku turystycznym). 


Browar Lwówek

Ostatnim punktem naszej wizyty w Lwówku Śląskim jest Browar. Idąc w stronę browaru, nie sposób nie zauważyć Czarnej Wieży. Jest to pozostałość dawnego kościoła ewangelickiego. 



Zauważam także inne pozostałości - niemieckiego szyldu. 



Browar Lwówek, w tle Czarna Wieża


Dumą Lwówka Śląskiego jest piwo. Jak możemy przeczytać na stronie lwóweckiego browaru: "Piwo w Lwówku Śląskim warzone jest od 1209 roku. Do dziś powstaje ono zgodnie z tradycyjnymi recepturami, dzięki czemu uznawane jest za jedno z najsmaczniejszych piw w Polsce".
Historia browarnictwa w Lwówku Śląskim  jest bardzo ciekawa. Do rozwoju piwowarstwa w tym dolnośląskim miasteczku przyczynił się przede wszystkim Julius Hohberg (nie mylić go z Hochbergami z Książa), który w 1861 roku przejął browar i  zainwestował w rozbudowę obiektu oraz nowoczesne maszyny. Tradycje browarnicze kontynuowali także jego synowie, dbając o dalszy progres.  Dziś w budynku browaru możemy zobaczyć pamiątki z jego funkcjonowania w tamtych czasach. 



Nawet podczas trwania  II wojny światowej, produkcja w browarze nie została wstrzymana (piwo produkowano na potrzeby wojska, a część złotego trunku trafiało do okolicznych odbiorców).  Warzenie piwa zostało na krótko przerwane w 1945 roku, po przejęciu zakładu przez Armię Czerwoną. Od połowy XX wieku sporo się tu działo. Zmieniali się właściciele i zarządcy obiektu. Próbowano unowocześnić produkcję, zmodernizowano niektóre pomieszczenia oraz po raz kolejny budynek rozbudowano. Następnie nad browarem zebrały się ciemne chmury i w 1998 roku ze względu na spore zadłużenie, ogłoszono upadłość. Po próbach reaktywacji produkcji przez niemieckiego przedsiębiorcę Wolfganga Bauera w 2007 roku, browar został wystawiony na sprzedaż . Produkcję  wznowiono 3 lata później i na szczęście ten stan trwa do dzisiaj.
Indywidualne zwiedzanie lwóweckiego browaru możliwe jest w pierwszy i trzeci piątek miesiąca o godzinie 13. Nie ogranicza się ono tylko do odwiedzenia pomieszczeń  związanych z produkcją piwa. W budynku browaru zlokalizowane jest także niewielkie muzeum, gdzie zgromadzono ok. 400 eksponatów, wśród których znajdują się m.in. butelki, etykiety, szyldy oraz kufle. 


stare etykiety z browaru w Lwówku Śląskim (ekspozycja muzeum)


wypalarka do beczek (ekspozycja muzeum


Po obejrzeniu ekspozycji muzealnej oraz krótkiego filmu, kierujemy się do pomieszczeń browaru (m.in. warzelnie, leżakownia, fermentownia). Oglądamy zabytkowe wnętrza, ale zaskoczyć potrafią również nowoczesne rozwiązania produkcyjne, jakie  tu zastosowano. Na zakończenie możemy spróbować produkowanego tu piwa. Lany porter zachwyci kubki smakowe nawet bardziej wymagających piwoszy. W ofercie znajduje się od niedawna także piwo bezalkoholowe. Zwiedzanie browaru w Lwówku Śląskim to naprawdę fascynująca lekcja  nie tylko dla  miłośników złotego napoju. 





Naszej uwadze nie umyka także zrujnowany budynek dawnej słodowni. Czy spotkają ją jeszcze lepsze czasy? Niestety jest to wątpliwe. 


słodownia 

Wizytą w Browarze prawie kończy się nasza wizyta w Lwówku. Zaglądamy jeszcze do informacji turystycznej na Rynku, o której wspominam ze względu na bardzo kompetentną obsługę. Dawno nie spotkałam tak zaangażowanego pracownika informacji turystycznej. Zachęcam więc by skorzystać z usług tego punktu:) 


poniedziałek, 25 lipca 2022

Beskid Żywiecki: Na Rysiankę z Żabnicy (Hala Boracza, Hala Redykalna, Hala Lipowska, Rysianka, Romanka, schron Wyrwidąb, Węgierska Górka)

Rysianka należy do najbardziej popularnych miejsc w Beskidzie Żywieckim. Najłatwiejszy i najkrótszy szlak na Rysiankę prowadzi ze Złatnej Huty (ok. 4 km/1:50h). Tyle, że my akurat mieszkaliśmy po drugiej stronie - w Węgierskiej Górce. Stąd na Halę Rysiankę trzeba przejść minimum kilkanaście kilometrów w jedną stronę. Nie chciałam skracać dystansu podjeżdżając samochodem. Na szczęście znalazłam bardzo wcześnie rano połączenie przewoźnika Thermo-Car na trasie - Węgierska Górka - Żabnica Skałka. Kierowca wysadził nas przy wejściu na czarny szlak w stronę Hali Boraczej - idealnie! Poznajemy tu turystę, który nocował na parkingu w aucie i czeka na otwarcie sklepu, by zjeść śniadanie i poprosić o wrzątek. Później jeszcze kilkakrotnie spotykamy się na szlaku i miło gawędzimy. 
Czarny szlak z Żabnicy prowadzi początkowo asfaltem, ale dzięki temu dość sprawnie zyskujemy wysokość. Mijamy drewniany Kościół NMP Nieustającej Pomocy

i po dłuższej chwili wchodzimy na leśne ścieżki. Od razu przyjemniej. Zauważamy parkę gili i dzięcioła (prawdopodobnie białoszyjego). 

Docieramy na Halę Boraczą. Jak tu pięknie! W schronisku jest jeszcze cicho, więc wstępujemy tylko po pieczątkę. Obiekt nie należy może do najpiękniejszych, ale miejsce, w jakim się znajduje jest naprawdę wyjątkowe. 


Hala Boracza

Ze schroniska wycofujemy się kawałek w stronę zielonego szlaku. Na rozwidleniu,  musimy podjąć decyzję którędy dalej pójdziemy. Zerkając w mapę, wariant przez Halę Redykalną wydał nam się bardziej atrakcyjny i to właśnie tędy maszerujemy w stronę schroniska na Hali Lipowskiej (najpierw czarnym, a później żółtym szlakiem). 
Widoki, tak jak przypuszczaliśmy,są wspaniałe, a może nawet nieco przewyższają nasze wyobrażenia. Podziwiamy dość odległe szczyty Małej Fatry (Słowacja), Beskidu Żywieckiego, czekając na "wisienkę na torcie". 


Hala Redykalna 


A są nią oczywiście Tatry! 


Jesteśmy zafascynowani tym szlakiem, uśmiechy mamy od ucha do ucha. Nieco zwalniamy tempo , by niespiesznie chłonąć wspaniałe krajobrazy. Oprócz dalekich obserwacji, oczy cieszą także "różowe łąki". To kwitnący rdest, który w takiej ilości wygląda wręcz kapitalnie! 


rdestowa łąka 


W międzyczasie próbowaliśmy wejść na Boraczy Wierch i Lipowski Wierch (znajdujące się poza znakowanym szlakiem), gdyż oba szczyty widnieją w zestawieniu Korony Beskidu Żywieckiego. Od strony żółtego szlaku nam się to nie udało ze względu na gęste zarośla praktycznie uniemożliwiające poruszanie się po lesie. 
Docieramy natomiast do schroniska na Hali Lipowskiej i chwilę odpoczywamy. Wiem, że niewiele dzieli nas już od Rysianki, ale to miejsce ma także swój klimat. Na Halę Rysiankę docieramy nieco ponad kwadrans później. 


Wnętrze schroniska na Hali Lipowskiej 

Zanim usiądziemy wygodnie przed schroniskiem Rysianka z bajecznym widokiem w stronę Tatr, próbujemy jeszcze zdobyć szczyt o tej samej nazwie (1322 m n.p.m.). On także znajduje się poza znakowanym szlakiem, jednak dojście nie stanowi większego problemu (dość szeroka droga). Oznaczenia najwyższego punktu w terenie niestety nie znaleźliśmy. 
Wracamy do schroniska tą samą trasą i wreszcie rozsiadamy się wygodnie, patrząc z tęsknotą na najwyższe góry w Polsce (tak dawno nie chodziliśmy już tatrzańskimi szlakami). Nawet udaje nam się rozpoznać  z tej odległości kilka szczytów :) 

Schronisko Rysianka


brama z widokiem na raj 

Spędzamy tu naprawdę długie minuty, wpatrujemy się w dal jak zaczarowani. Prawie byśmy  przegapili niecodzienne odwiedziny żerdzianki: 


Niestety trzeba było ruszyć dalej. Czekał nas jeszcze spory kawał drogi. Żal było opuszczać tak piękne miejsce, ale kawałek dalej czekało kolejne - Hala Pawlusia. Wycieczkę możecie znacząco skrócić schodząc zielonym szlakiem z Hali Pawlusiej w stronę Żabnicy Skałki (czyli do miejsca, w którym rozpoczynaliśmy wędrówkę). Wówczas trasa powinna się zamknąć w ok. 16 km. 


Pilsko, w dalszym planie "królowa Babia"

My postanowiliśmy wejść jeszcze na Romankę (1366 m n.p.m.), która początkowo wydaje się dość potężna. 


Romanka z Halą Łyśniowską / Mateusz trochę załamany tym, co go czeka ;) 


Widoki  z Hali Pawlusiej - Beskid Śląski


Romanka już coraz mniej straszna / widok z Hali Pawlusiej 


                                                                       Babia Góra i Pilsko 

Podejście z Rysianki na Romankę okazało się bardzo malownicze i wspaniałe widokowo. Jeśli znajdziecie więc w sobie tyle sił, by nadłożyć drogi - zdecydowanie warto to zrobić. Ze szczytu obniżamy się niebieskim szlakiem. Schodzenie urozmaicają kolejne piękne panoramy: 


Beskid Mały, po prawej stronie góra Żar


Beskid Śląski

                                                             w stronę Beskidu Śląskiego 


Romanka z tej perspektywy wygląda już niezbyt wymagająco

W nogach mamy już ponad 17 km, żar z nieba leje się niemiłosierny. Od dłuższego czasu wypatrujemy stacji turystycznej "Słowianka". Na szczęście można tu kupić bardzo zimne piwo. Korzystamy z tej możliwości, rozsiadamy się z mapą i odpoczywamy przed ostatnią "dyszką" do naszej bazy noclegowej. 

Dalej idziemy czerwonym szlakiem, na którym po krótkiej chwili pojawiają się kolejne zabudowania. 


tamtymi szczytami tego dnia wędrowaliśmy


Złocisty napój dodaje nam sił na tyle, że z własnej nieprzymuszonej woli, odbijamy jeszcze ze znakowanej trasy w stronę schronu Wyrwidąb. Nie brał on udziału w walkach, został uszkodzony podczas ćwiczeń wojskowych w latach 60-tych XXw. 

Nie wycofujemy się stąd już do czerwonego szlaku, maszerujemy alternatywną drogą (przez wzniesienie Bukowina - 511 m n.p.m.), by się z nim połączyć na skrzyżowaniu ul. Łagodnej i Śmiecha. Stąd już w większości chodnikiem docieramy do drogi krajowej nr 1 i kierujemy się w stronę pola namiotowego, które było naszą bazą wypadową tego dnia. 
Podstawową trasę możecie prześledzić poniżej (bez odbicia na szczyt Rysianka oraz do schronu Wyrwidąb). 


Przejście z dodatkowymi punktami zajęło nam ok. 9 godzin. W tym czasie przebyliśmy ok. 29 km. 

Ze względu na mnogość szlaków w tym rejonie, wejście na Rysiankę można zaplanować na wiele sposobów. Nas kusi jeszcze czerwony szlak ze stacji turystycznej Słowianka, ponieważ dodatkową atrakcją są na nim łańcuchy.