Mieroszów to spokojne miasto, blisko granicy z Czechami. Turyści najczęściej przejeżdżają przez nie, zmierzając w stronę słynnych skalnych miast - Adršpašskoteplickich Skał. Ale sam Mieroszów jest doskonałą bazą wypadową na puściutkie szlaki piesze. I to nie byle jakie, bo gwarantuję, że część z nich zapamiętacie na długo.
Jeśli nie jesteście zmotoryzowani, do Mieroszowa możecie dotrzeć autobusem nr 15 np. z Wałbrzycha. W sezonie letnim kursują także pociągi (Koleje Dolnośląskie) na trasie Wrocław - Adršpach, które zatrzymują się w Mieroszowie.
Dzień, który spędziliśmy w Górach Kamiennych rozpoczął się od niezłej jatki 😉.W zasadzie początek niebieskiego szlaku z Mieroszowa, w kierunku wschodnim, biegnie wzdłuż drogi krajowej nr 35. Ale gdy odbija w prawo w las, nie daje chwili wytchnienia. Od razu, bez najmniejszych skrupułów, prowadzi pioruńsko stromo na pierwsze ze wzniesień - Jatki (658 m n.p.m.).
Po osiągnięciu wymaganej wysokości, trasa nieco się wypłaszcza. Wędrujemy wąską ścieżką przez trawy. W pobliżu, poza szlakiem, znajduje się startowisko paralotni.
Pomimo połowy sierpnia, na łąkach zauważamy jeszcze naparstnice purpurowe.
Tabliczka "szczytowa" (Jatki) znajduje się nieco dalej. Według map jest to już wierzchołek , o wdzięcznej nazwie, Malinówka. Na wypalonej deseczce chyba więc jedynie wysokość się zgadza.
Za Malinówką szlak odbija w lewo. Skręt ten łatwo przegapić, tym bardziej, że trzeba zejść z szerokiej, bardzo wygodnej drogi. Po ostrym podejściu musimy się znacząco się obniżyć.
Uwagę od początkowego zmęczenia odwraca na moment dziewięćsił rosnący przy szlaku. Do tej pory widziałam te rośliny tylko w Tatrach!
Jeśli podejście na Jatki było wymagające, to co powiecie na Garbatkę? (zerknijcie w profil wysokościowy na dole wpisu 😉) Garbatka wyciska z ust kilka cichutkich, niecenzuralnych słów, wymaga większego skupienia i (ode mnie) minimum trzech kończyn dotykających ziemi . Ale za to właśnie uwielbiam Góry Kamienne! Zaskoczeniem przy podejściu na Garbatkę są też potężne skały, które po deszczu mogą okazać się konkretną przeszkodą.
Za Garbatką szlak się trochę "uspokaja" i staje się bardziej widokowy.
z lewej strony Włostowa, z prawej, przy linii drzew - Ruprechtický Špičák, a na szlaku tylko nasza trójka :)
Na skrzyżowaniu szlaków, wybieramy krótki, znakowany na czarno, który wprowadza nas na szczyt o nazwie Średniak. Na tym niewielkim fragmencie, znajduję wiele interesujących obiektów do sfotografowania.
najmniejsza polska sikora - sosnówka (przy szlaku fruwało ich sporo, ale trudno było je złapać na zdjęciu)
Wierzbówka kiprzyca, czyli roślina, która w sierpniu jest ozdobą Hali Gąsienicowej w Tatrach. Jak widać jej stanowiska można znaleźć także w Sudetach
Na Średniaku wkraczamy na szlak grzbietowy (znakowany na zielono) , który prowadzi wzdłuż granicy polsko-czeskiej. Schodzimy ok. 70 metrów (wysokości) do Przełęczy Sokołowskiej. Ale, żeby nie było nudno, za chwilę mniej więcej tyle samo podejdziemy na Kozi Róg.
Szlak jest przepięknie pusty, taki jak lubimy!
Mijamy Kozi Róg (785 m n.p.m.) , Kozinę (796 m n.p.m.). Mój wzrok przykuwa w oddali , dość charakterystyczny w tej części Gór Kamiennych (Gór Suchych) , szczyt - Ruprechtický Špičák. Łatwo go rozpoznać dzięki wieży widokowej. Zastanawiam się czy moi kompani będą chcieli na niego wejść.
Póki co, wciąż trzymamy się znaków zielonego szlaku.
Jednak udało mi się namówić Mateusza i Macieja na wejście na Ruprechtický Špičák. Mimo, że na szczycie byłam już kilka razy, wciąż lubię tu wracać.
Podejście na Szpiczak z Przełęczy pod Granicznikiem jest dość wymagające i strome. Każdy z nas wytyczył swoją własną najwygodniejszą ścieżkę.
Tuż przed szczytem warto obejrzeć się za siebie. Ponad wydeptaną ścieżką - Waligóra, najwyższy szczyt Gór Kamiennych
Wejście na wieżę jest bezpłatne i jeśli znajdziecie w sobie odwagę, by spojrzeć na okolicę z góry - koniecznie to zróbcie! Widoczki są przednie! :)
W stronę Gór Sowich. Mniej więcej po środku kadru Włodarz, z lewej strony Gomólnik Mały, z prawej - czeski szczyt Slodna
z prawej strony w oddali - długi grzbiet Lesistej Wielkiej, mniej więcej po środku - Garbatka, Karkonoszy tego nie było widać, za to wprawne oko dostrzeże zabudowania Mieroszowa (z lewej strony), skąd idziemy
Z Ruprechtickiego Špičáka wycofujemy się tą samą drogą do Przełęczy pod Granicznikiem. Tu, skręcając w prawo, wybieramy szlak w czarnym kolorze (po ok. 50 metrach skręcamy w lewo), który, omijając Waligórę, towarzyszy nam aż do Andrzejówki.
W Andrzejówce postanawiamy zjeść obiad. Jedzenie jest tu przepyszne. Możemy szczególnie polecić kartacze i placki z sosem grzybowym oraz smażony ser.
Obiekt doczekał się nawet piw z dedykowaną etykietą (piwo produkowane jest przez Browar Sowie w Bielawie)
Po obfitym posiłku ciężko było nam się ruszyć, ale tylko dzięki sile naszych mięśni mogliśmy wrócić do Mieroszowa. Dłuższą chwilę zajęło nam zlokalizowanie zielonego szlaku w stronę Sokołowska.
na rozwidleniu szlaków (Przełęcz Trzech Dolin) czujemy się obserwowani... przez panią kopciuszek
Po przejściu ok. 500 metrów zielonym szlakiem z Przełęczy Trzech Dolin, zauważamy drogowskaz w stronę Zamku Radosno i skręcamy w stronę żółtego szlaku.
Podejście do ruin Zamku od strony Andrzejówki nie przysparza nam trudności, natomiast zejście w stronę Sokołowska, po deszczowym dniu, okazało się nie tylko strome, ale bardzo śliskie.
Przy Chatce Marianka łączymy się z zielonym szlakiem i dalej wygodną szeroką drogą zmierzamy w stronę Sokołowska.
Oprócz Chatki Marianka, w pobliżu można odpocząć także w sporej wiacie:
W Sokołowsku powinniśmy być za ok. kwadrans, ale czas ten się wydłuża, ponieważ muszę przyjrzeć się z bliska motylom na łące.
Wkraczamy do Sokołowska i w zasadzie od pierwszych kroków w granicach tej miejscowości można poczuć się wyjątkowo. Wzrok przykuwa tak wiele detali i pięknych zakamarków, że dobrze byłoby mieć oczy dookoła głowy 😉. Sokołowsku na pewno poświęcę na blogu nieco więcej miejsca w osobnym wpisie. Jedno jest pewne, Sokołowsko powoli znów rozkwita!
Turystów przyciągają odbywające się tutaj coraz częściej wydarzenia kulturalne (np. Sanatorium of Sound czy festiwal Hommage) , klimatyczne knajpki, (chociażby "Kawiarenka" serwująca przepyszne bezy!), bogata historia oraz "ślady przeszłości".
Wielbiciele kina szukają tu z pewnością pamiątek związanych z wybitnym reżyserem, Krzysztofem Kieślowkim, który mieszkał w Sokołowsku w latach 1951–1960.
Nie lada atrakcją staje się także, otwarte 6.08.22r. Muzeum w Budowie , które pozwala zajrzeć do wnętrz okazałego budynku sanatorium Grunwald.
Z Sokołowska wydostajemy się czerwonym szlakiem. Następnie, za wiaduktem kolejowym, skręcamy w lewo i maszerujemy wzdłuż drogi krajowej nr 35 (jest to dość nieprzyjemny, nieznakowany odcinek, na którym trzeba zachować szczególną ostrożność). Na szczęście, po niespełna 2 km, pojawiają się chodniki. Łączymy się także z niebieskim szlakiem, którym rozpoczynaliśmy rano wędrówkę. Pozostaje nam już tylko dotarcie do naszej bazy noclegowej i odpoczynek przed kolejnym dniem pełnym wrażeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz