poniedziałek, 29 października 2018

Wielkopolska: Wieża Widokowa w Świętnie na Wzgórzu Kaplicznym

Dziś mam dla Was sporą galerię zdjęć z mojego województwa :) Po raz pierwszy od dawna, udało nam się znaleźć czas i pojechać na rodzinne grzybobranie w momencie, gdy grzybów w lesie było naprawdę sporo. I jakie to były grzyby! Piękne, jędrne, jak z obrazka! 
Zupełnie przypadkowo dowiedzieliśmy się o ciekawej miejscówce (wiem, że takich spraw się nie zdradza, ale lasów w okolicy sporo, to się z Wami podzielę ☺) . Wybór padł na okolice miejscowości Świętno. 
Ok. 80 km z Poznania, 55 km z Zielonej Góry i zaledwie 15 km z Wolsztyna. W zasadzie ze Świętna do województwa lubuskiego mamy już przysłowiowy "rzut beretem" :) 
Oprócz zbierania grzybów, naszym celem było także odwiedzenie wieży widokowej. Aby do niej dotrzeć, w Wolsztynie skręcamy w kierunku miejscowości Obra (droga wojewódzka 315) i jeszcze przed Świętnem zauważymy po prawej stronie drogowskazy do wieży. Od parkingu czeka nas ok. kilometrowy spacer do tej konstrukcji. Nam zabrał całkiem sporo czasu, bo gdy szło się lasem i zbierało podgrzybki (i robiło zdjęcia) , trochę to zajęło ;) 









Wreszcie jest! Całkiem okazała, drewniana, o wysokości ok. 30 metrów, co doskonale pozwala wejść powyżej koron drzew.




Wstęp na wieżę jest bezpłatny. Zeby znaleźć się na jej szczycie musimy pokonać grubo ponad 100 schodów. Ale warto! Widoki są naprawdę rozległe. Spójrzcie poniżej: 



Czy przy dobrej widoczności widać Śnieżkę?



nie patrz w dół ;) 



Na tarasie widokowym zainstalowano także lunetę, z której można skorzystać nieodpłatnie. 




Bardzo lubię takie obiekty i cieszę się, że udało nam się odwiedzić ten, w rodzinnej Wielkopolsce.
Jeśli nie możecie tam pojechać osobiście, zawsze możecie zerknąć na kamerę online:
Ja będę śledzić widoki w słoneczne dni, może dojrzę stąd Śnieżkę? 

Patrząc na mapę, namierzyłam jeszcze jedną wieżę widokową w sąsiedztwie (powinna być widoczna z wieży, na której byliśmy, ale "mgiełka" to prawdopodobnie uniemożliwiała). To obiekt o nazwie "Joanna" pomiędzy miejscowościami Konotop i Lubiatów. Wieża ta jest wyższa od tej w okolicy Świętna o ok. 10 metrów (podobno to najwyższa drewniana wieża widokowa w Polsce!) . Czy z jej szczytu rozciąga się malownicza panorama w stronę Jeziora Sławskiego? O tym musimy się przekonać już wkrótce. 

Tego dnia, dalej zbieraliśmy grzyby, a ja dodatkowo podziwiałam las, rozglądając się dookoła...
W mój kadr udało się wpaść nawet dzięciołowi ;-) 



i naszemu dzielnemu towarzyszowi :)

nasz słodziaczek


No i na koniec przedstawiam nasze zbiory: 

Warto było spędzić kilka godzin w lesie! 

czwartek, 25 października 2018

Góry Sowie: jesienny spacer na Przełęcz Marcową i Rozdroże pod Moszną

Wykorzystując pobyt w Głuszycy, gdzie dnia poprzedniego pokonałyśmy z Aliną wymagającą trasę 25 km biegu Waligóra Run Cross, postanowiłyśmy wybrać się na krótki spacer w góry. Pogoda była wyśmienita jak na październikowy jesienny poranek. 
Wybór padł na podejście na Przełęcz Marcową. Startujemy w Łomnicy, miejscowości w bliskim sąsiedztwie Głuszycy (tam nocowałyśmy), ale niebieski szlak rozpoczyna się przy stacji kolejowej w Głuszycy. Po krótkiej chwili go namierzamy (w tym miejscu jest połączony ze znakami żółtymi) i wędrujemy najpierw zabudowaniami Głuszycy, poznając jej ciekawe zakamarki. Gdy przetniemy drogę wojewódzką nr 381 (w Głuszycy jest to ul. Grunwaldzka), wędrówka staje się coraz bardziej przyjemna dla oka. Zwykłe płyty chodnikowe i asfalt zastępuje malownicza, brukowana ścieżka. 


Dalej jest jeszcze piękniej. Docieramy do Stawów nad Głuszycą. Ich okolica w jesiennej szacie prezentowała się wspaniale!






focę ;)/ fot. Alina
Jest tak pięknie, że postanawiamy, by było jeszcze piękniej ;) Otwieramy "piwko piechura", które otrzymałyśmy w pakiecie startowym (przez noc dobrze się schłodziło).


                                        i idziemy dalej do rozwidlenia szlaków...



Tu do pięknych jesiennych scenerii, dołączają, w drugim planie, górskie krajobrazy... 


Namierzamy tabliczkę informującą nas o tym, że znajdujemy się w Parku Krajobrazowym Gór Sowich. Żegnamy się na jakiś czas z żółtym szlakiem i wędrujemy tylko zgodnie z niebieskimi znakami. 


Kawałek dalej zauważamy kolejne dwa stawy, które swoją urodą znów zachwycają.


No to czas trochę się zmęczyć. Im bliżej przełęczy, tym bardziej robi się stromo. Z lekką zadyszką docieramy do naszego celu. 


Widoków z przełęczy spektakularnych nie ma, ale i tak jest bardzo przyjemnie. 

Przełęcz Marcowa

Spoglądamy na zegarki i stwierdzamy, że chyba damy radę podejść jeszcze na Rozdroże pod Moszną (by nie wracać tą samą trasą). Wiem, że żeby zdążyć na pociąg do domu, musimy się sprężyć, więc poganiam nieco Alinę. Chociaż wcale nie chce mi się tak pędzić. Chętnie zostałabym na szlaku o wiele dłużej. 

w dalszą drogę.../ fot. Alina

To był dobry wybór. Wędrówka jest bardzo przyjemna i miejscami robi się nawet widokowa :)



Po drodze mogłyśmy się wdrapać jeszcze na szczyt Włodarza (z Korony Gór Sowich). Teraz, pisząc ten tekst, bardzo żałuję, że nie spróbowałyśmy. Włodarz położony jest nieco poza szlakiem, ale jestem prawie pewna, w którym miejscu rozpoczynała się na niego dość oczywista ścieżka. Czas nas jednak naglił. Docieramy do Rozdroża pod Moszną. Znajduje się tu węzeł szlaków. Wybieramy tym razem zielone znaki, prowadzące do Kompleksu Soboń. Trochę się bałam, czy ten szlak istnieje, bo na mojej papierowej mapie go nie miałam (to już nie pierwsza taka sytuacja w moim życiu ;) ) Widziałam go wcześniej jedynie na internetowej mapie (mapa-turystyczna.pl)  


Trasa biegnie teraz już w dół. Po drodze w lesie mogłyśmy podziwiać stado sarenek (dobrze, że nie dzików! ). Po ok. 20 minutach docieramy do kolejnego rozwidlenia. 


Tuż przy szlakowskazach stoją pozostałości budynku wchodzącego w skład Kompleksu Soboń. 


Takich pozostałości budynków, ruin, na trasie, którą będziemy schodzić do Głuszycy, zobaczymy jeszcze kilka. Jak zwykle temat sztolni i ich przeznaczenia zmusza mnie do poszukania dodatkowych informacji. Na temat Sobonia jest ich niestety niewiele, ale szukam dalej cierpliwie. 

Zmieniamy znaki na żółte i one będą towarzyszyć nam już do końca wędrówki. 

W końcu przechodzimy obok bajora. Ciemne, muliste dno nie zachęca nawet do zanudzenia w nim dłoni, jednak musieli się znaleźć amatorzy kąpieli w tym miejscu, skoro przypięto tu nawet taki znak: 

w tle bajoro ;)

W końcu nasz szlak  łączy się (przy "dolnych" stawach nad Głuszycą) z niebieskim. Dalszą trasę już znamy. Wracamy tą samą drogą przez zabudowania Głuszycy po bagaże... Mamy jeszcze kilka chwil, by popodziwiać jesień w górach...




Dystans: ok. 14 km/ czas przejścia bez dłuższych postojów ok. 3:00h
Idąc ze stacji w Głuszycy na pewno kilometrów wyjdzie ok. 3 km mniej.

profil i mapka / źródło: endomondo.com


No to gnamy na pociąg! Jesteśmy "na styk". Ale udało się! Czas wracać do domu...

koniec dobrego/ fot. Alina