wtorek, 28 lutego 2023

Góry Stołowe: pętla z Wambierzyc (Wambierzyce - Studzienno - Skalne Grzyby - Niknąca Łąka - Urwisko Batorowskie - Pielgrzym - Wambierzyce)

Malowniczo położone Wambierzyce są często odwiedzane przez pielgrzymów. Słyną bowiem z potężnej Bazyliki Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny. Ale Wambierzyce to także doskonała baza wypadowa w Góry Stołowe, o czym niedawno się przekonaliśmy. 

Spod bazyliki ruszamy czerwonym szlakiem w kierunku południowym. Chwilę maszerujemy wzdłuż Cedronu. W cieku tym jeszcze kilka lat temu obserwowaliśmy nutrie. Obecnie nie udało nam się wypatrzyć żadnego osobnika. Trasa odbija łagodnie w lewo, w ul. Podgórną, która przechodzi następnie w gruntową drogę. 

Za rozwidleniem, na którym "opuszcza" nas zielony szlak, zaczynamy podchodzić na wzniesienie Golec (533 m n.p.m.). 



Następnie wchodzimy na asfaltową drogę, która przez Studzienno, doprowadzi nas do granicy parku narodowego. 

Pierwsze wzmianki o wsi Studzienno pochodzą z XVIw. Wówczas miejscowość nazywała się Kaltenbrunn. W pierwszej połowie XX wieku liczyła ok. 280 mieszkańców, w roku 2021 zaledwie 28... Dziś przechodząc tędy, trudno oprzeć się wrażeniu, jakby się było na końcu świata. Studzienno pod pewnymi względami przypomina nam Bielice w Górach Złotych (bazę wypadową m.in. na Kowadło i Rudawiec). Ponieważ osada znajduje się na Głównym Szlaku Sudeckim (fragmentem którego idziemy od Wambierzyc),  zadbano  o wędrujących tędy długodystansowców. Do krótkiego odpoczynku zachęcają ławeczki oraz tablica, dzięki której można poznać historię Studzienna oraz najbardziej charakterystyczne miejsca w okolicy. Zachowano oraz wyeksponowano także oryginalny  pług, którym jeszcze w latach 90-tych odśnieżano drogę. 

Przy trasie, pomiędzy dwoma pomnikowymi topolami, stoi kamienny krzyż Męka Pańska (zdjęcie powyżej), u stóp którego do dziś można odczytać niemieckie napisy oraz ich późniejsze tłumaczenie na język polski. Kawałek dalej rozpoczyna się teren Parku Narodowego Gór Stołowych  

Już w jego granicach, widzimy kolejny zabytek - kapliczkę słupową, na której widnieje prawdopodobna data jej powstania - rok 1831!



kapliczka słupowa przy czerwonym szlaku 

Szlak wreszcie wprowadza w las. Mamy wrażenie, że dawno nikt tędy nie szedł. Mimo kalendarzowej zimy, krajobraz wpisuje się w realia później jesieni. 

 

W końcu naszym oczom ukazują się pierwsze skały, a tuż za nimi, sporej wielkości wiata turystyczna, przy której skręcamy w prawo. 


Wiata wygląda na bardzo wygodną. Pewnie latem ciężko znaleźć tu wolne miejsce siedzące...

To właśnie tu rozpoczyna się jeden z najciekawszych fragmentów wycieczki. Skalne ściany, formacje o finezyjnych kształtach, przypominające przede wszystkim grzyby, ale także zwierzęta oraz wszystko to, co podpowiada nam wyobraźnia. My widzimy nawet "maczugę stołowogórską" (na poniższym zdjęciu). 


za drzewami formacja, którą nazwaliśmy "maczugą stołowogórską" ;) 


maszerujemy jednocześnie szlakami w kolorach czerwonym i żółtym oraz ścieżką dydaktyczną (wszystkie oznaczenia dobrze widać powyżej) 

Mijamy m.in. skalny mur oraz parowóz, o których postaniu możemy przeczytać na tablicach dydaktycznych. Do niektórych skalnych "cudów" jak np. skalne grzyby czy skała żółw, trzeba nieco odbić z głównej trasy. 


skalny mur


skalne grzyby


czy ktoś widzi tu żółwia? :-) / skała żółw 

Ok. 300 metrów od żółwia znajduje się ważny węzeł szlaków (Skalne Grzyby, skrzyżowanie szlaków). Jeśli nie czujecie się na siłach, by przejść jednego dnia prawie 30 kilometrów, właśnie w tym miejscu możecie skrócić dystans o ponad połowę. Niebieski szlak zaprowadzi Was bezpośrednio do Wambierzyc. My później także nim pójdziemy, ale najpierw , dodamy wycieczce trochę kilometrażu. 

Jeśli pozostaniemy na szlakach w kolorze czerwonym i żółtym, zobaczymy jeszcze m.in głowę lamy oraz kilka skalnych grzybków :) 


głowa lamy


skalne nawisy ponad ścieżką 


grzyby bliźniaki 


Następnie kierujemy się w stronę Niknącej Łąki (samodzielny żółty szlak). Miejsce to oczarowało mnie już wcześniej, więc postanowiłam ponowić spacer drewnianymi kładkami przez tę śródleśną polanę. No właśnie - polanę. Wygląd tego miejsca "zawdzięczamy" człowiekowi. Kiedyś było tu torfowisko. Wskutek osuszania sudeckich torfowisk do celów rolniczych,  zniknęło wiele cennych gatunków roślin i zwierząt. Powstałe w ten sposób łąki wykorzystywane były m.in. jako pastwiska. Z czasem zaczęły zarastać świerkiem, którego ekspansja stała się trudna do opanowania. Obecnie podejmuje się szereg działań, by przywrócić tutejszym  torfowiskom pierwotną rolę. Jest to jednak proces długotrwały, który może potrwać nawet kilkadziesiąt lat. 


Niknąca Łąka

Po opuszczeniu drewnianych kładek, żółty szlak skręca w lewo. Maszerujemy nim aż do początku krótkiego niebieskiego szlaku łącznikowego (Pod Zbójem). Powoli zbliżamy się do miejsca w Górach Stołowych, gdzie jeszcze nas nie było. Chcemy przejść przez Urwisko Batorowskie. Niebieski szlak ma długość zaledwie ok. 0,5 km. Gdy się kończy, skręcamy w lewo i zgodnie z zielonymi oznaczeniami pniemy się całkiem stromo w górę. 


Urwisko Batorowskie

Ścieżka się wypłaszcza i staje całkiem wygodna.  Brakuje tylko trochę widoków, na które miałam chrapkę. Ale szlak biegnie w pewnej odległości od skalnych przepaści i jest dookoła gęsto zarośnięty. W pewnym momencie zauważamy dwa obiekty, które stoją tyłem do ścieżki. To murowana kapliczka oraz kamienny krzyż (który uległ poważnemu zniszczeniu) z 1818 roku!






Krajobrazy zielonego szlaku przez Urwisko Batorowskie

Zanim dotrzemy do Batorowa, łączymy się z żółtym szlakiem prowadzącym z Dusznik - Zdroju. Tuż przy znakowanej trasie znajduje się tzw. Skała Józefa. Ponoć do dziś można znaleźć dawne drogowskazy (w języku niemieckim)  naprowadzające do właściwego miejsca. My niestety je przegapiliśmy.


w pobliżu Skały Józefa

Kawałek dalej otwierają się  wreszcie ciekawsze widoki  (w stronę Gór Bystrzyckich i Orlickich): 

Mijamy  Kaplicę Św. Anny oraz Kalwarię z bardzo zniszczonymi stacjami drogi krzyżowej z XVIII w. Po krótkiej chwili, wchodzimy w zabudowania Batorowa (osiedle Szczytnej). 

 

Kaplica Św. Anny i jedna ze stacji drogi krzyżowej

Wędrujemy wciąż zgodnie z żółtymi oznaczeniami w stronę sporego parkingu w pobliżu Skalnych Grzybów. Od parkingu trzymamy się natomiast niebieskiego szlaku aż do Wambierzyc (jego krótkim, niespełna półkilometrowym odcinkiem  tego dnia już szliśmy i musimy go powtórzyć). 

Jeśli znajdziecie siły, warto (opcjonalnie) odbić na wyjątkowy punkt widokowy Pielgrzym (ok. 200 metrów w jedną stronę z rozwidlenia pod Pielgrzymem). Podejście jest dość strome, ale widoki z Pielgrzyma wynagradzają podjęty wysiłek. 


W drodze na punkt widokowy Pielgrzym 



Po raz pierwszy udało nam się tu dotrzeć (latem 3 lata temu szlak  był zamknięty dla ruchu turystycznego). Pielgrzym oczarował nas widokami -  widać stąd m.in. Wzgórza Ścinawskie, Wzgórza Włodzickie, ale przede wszystkim Góry Sowie, Bardzkie i Złote! 

Widok z Pielgrzyma w stronę Gór Sowich


Zbliżenie na Wambierzyce


zbliżenie na Górę Św. Anny (z wieżą widokową) 


Zamek Ratno 


Góry Bardzkie 


Wieża widokowa Suszynka, w tle Kalwaria ? (575 m n.p.m.) - Góry Bardzkie 


Góry Bardzkie (z lewej) oraz Góry Złote

Kiedy nasyciliśmy się już wspaniałymi panoramami i mieliśmy schodzić z Pielgrzyma do Wambierzyc,  jeszcze raz zerknęłam za siebie. Niespodziewanie, właśnie wtedy, zza szczytów Gór Sowich, zaczął wyłaniać się księżyc!  Postanowiliśmy zostać chwilę dłużej. Czegoś takiego nie mogliśmy przegapić! 🤩

Po tym wyjątkowym spektaklu zostało nam jeszcze do przejścia ok. 5 km do naszej bazy noclegowej w Wambierzycach. Na szczęście, zdecydowanie wcześniej weszliśmy w zabudowania  i mogliśmy wyłączyć czołówki, które przez krótką chwilę ułatwiały nam poruszanie się po szlaku. 

Cała trasa została zaznaczona na poniższej mapce: 


Może zainteresują Cię również poniższe propozycje pieszych wycieczek w Górach Stołowych (niektóre po czeskiej stronie): 










niedziela, 19 lutego 2023

Zimowa Korona Gór Polski (dla niezmotoryzowanych), Beskid Mały : Czupel (Bielsko-Biała Straconka - Schronisko na Magurce - Czupel - Łodygowice)

Autobusem komunikacji miejskiej na szlak? W Bielsku-Białej to możliwe i już kilkukrotnie korzystaliśmy z tego rozwiązania. Autobusy MZK Bielsko-Biała pozwalają sprawnie dotrzeć zarówno na szlaki Beskidu Śląskiego jak i Małego. Długo nie mogliśmy zdecydować się gdzie ruszyć. Mnogość szlaków dookoła Stolicy Podbeskidzia  przyprawia o zawrót głowy! 
Wybór padł na Czupel, najwyższy szczyt Beskidu Małego. Postanowiliśmy go odwiedzić ponownie po 7 latach. Tym razem w warunkach zimowych. 

Na przystanku w pobliżu dworca autobusowego (na przeciwko dużej stacji benzynowej) wsiedliśmy w autobus nr 11 do Straconki (Leśniczówka). Niektóre kursy są przedłużone do pętli Straconka Zakręt. Oba przystanki dzieli dystans ok. 800 metrów. My musieliśmy przebyć go pieszo. Dłuższą chwilę maszerujemy asfaltową drogą, zachowując należytą ostrożność. Ruch samochodów jest tu umiarkowany, bowiem, na Przełęczy Przegibek znajduje się dość spory parking, z którego wiele piechurów rozpoczyna wędrówkę. Przy przystanku Straconka Zakręt początek ma czarny szlak, który tanowi dość przyjemny skrót do Przełęczy Przebigek. 

Na samej Przełęczy samochodów i ludzi w sobotę nie brakuje. Część rusza na szlak, a część korzysta z uroków zimy, zjeżdżając na nartach, ślizgach czy sankach. Wybieramy niebiesko znakowaną trasę  w stronę Schroniska na Magurce, która okazuje się całkiem szeroka i przedeptana. Mimo to, postanawiamy założyć raczki. 


zima w pełni! niestety okiść nie oszczędziła tu także wielu brzóz

Po przejściu niespełna 5 km, docieramy do Schroniska na Magurce. Mimo niewielkiego dystansu, czujemy się nieco zmęczeni. Czasem mam wrażenie, że Beskid Mały powinien nazywać się inaczej... może Beskid Stromy? ;) 


Przed Schroniskiem Na Magurce

Zarządzamy postój, ale nie spodziewamy się że potrwa tak długo. Zamawiamy m.in. barszcz ukraiński, żebroczkę i kluski na parze z owocami. Wszystko jest przepyszne, ale ostatnia pozycja okazała się kulinarnym odkryciem! Po takim posiłku trudno było ruszyć cztery litery, ale nikt nas przecież w lektyce nie zaniesie ;) 

Zimą część szerokiej drogi ze schroniska na Czupel stanowią trasy dla narciarzy biegowych, których po drodze mijamy całkiem sporo. 


Zimą dzielimy szeroką drogę z narciarzami biegowymi


Wreszcie na horyzoncie pojawia się Czupel! 

Tuż przed najwyższym punktem Beskidu Małego, w pogodne dni można dostrzec Tatry. Tego dnia nie mieliśmy takiej możliwości. Wydaje mi się, że mignęły mi w tym miejscu jakieś 3 lata temu, gdy przebiegałam przez Czupel, podczas górskiego półmaratonu. 

Po kilkudziesięciu minutach od wyjścia ze schroniska docieramy na najwyższy szczyt Beskidu Małego.  Robimy zdjęcie przy tabliczce, która kiedyś zamontowana była na potężnym drzewie. Ponieważ nie lubimy wracać tą samą drogą, w planie mamy zejście do Łodygowic.



sympatyczny  śnieżny kotek postanowił także odwiedzić Czupel, ale jego wizyta chyba nieco się przedłużyła ;) 

Trzymamy się dalej niebieskiego szlaku i ku naszemu zdziwieniu, odnajdujemy kolejne miejsce, gdzie przywieszono tabliczkę z nazwą szczytu. Oprócz niej, znajduje się tu także skrzyneczka, skrywająca pieczątkę zdobywców Korony Gór Polski. 


Chwilę później trafiamy na skrzyżowanie szlaków. Wybieramy trasę w stronę Łodygowic (znakowaną na czerwono). Na szczęście widać, że wcześniej parę osób tędy szło, więc raczej nie będziemy się zapadać w śniegu po kolana ;)


Przy ładnej pogodzie, w kilku miejscach z pewnością można uraczyć się fajnymi widokami. My natomiast cieszymy się prawdziwą zimą i sporą ilością śniegu, którego w Wielkopolsce doświadczamy  coraz rzadziej. 



Diabli Kamień (przy szlaku) ukrywa się pod śnieżną pierzynką ;) 

W pobliżu czerwonego szlaku, którym idziemy, znajduje się kamieniołom Łodygowice. O niebezpieczeństwach dotyczących przebywania w jego pobliżu informują liczne żółte tablice (jak na zdjęciu poniżej): 


W końcu wchodzimy w zabudowania Łodygowic i kierujemy się w stronę stacji kolejowej. 


Widok z Łodygowic


rzeźbiona ławka w Łodygowicach

Zejście do Łodygowic wybraliśmy ze względu na świetne skomunikowanie z Bielskiem - Białą. Co kilkadziesiąt minut odjeżdżają stąd pociągi Kolei Śląskich do Stolicy Podbeskidzia. Budynek stacji w Łodygowicach sprawia wrażenie nieco zaniedbanego. Gdyby tak usunąć te wszystkie bohomazy i rozświetlić neon? Wyobraźnia podpowiada mi, że byłoby pięknie :) 


 Poniżej mapka naszej trasy: