środa, 26 lutego 2020

Góry Kamienne: Widokowa trasa przez Dzikowiec Wielki, Sokółkę, Lesistą Wielką i Stożek Wielki do Sokołowska

I znów zapadła spontaniczna decyzja o weekendowym wypadzie w góry. W końcu walentynki są całkiem niezłą okazją, by poszwendać się po górskich szlakach i spędzić trochę czasu razem. Prognozy pogody nie były zachwycające. Dla mnie najważniejsze było to, że nie zapowiadali deszczu. No to pobudka o 3:30, by o 6:00 wsiąść w pociąg REGIO  z Poznania do Boguszowa-Gorców. Kupujemy bilet weekendowy, który umożliwia nielimitowane podróżowanie pociągami tego przewoźnika od piątku godz. 19:00 do poniedziałku godz. 6:00 za 39 zł (1 osoba). Tuż przed 11 jesteśmy na miejscu. Uzupełniamy zapasy jedzenia i picia w jednym ze sklepów blisko stacji kolejowej (do wyboru m.in. Biedronka, Dino, sklep u Jasia, sklep u Jędrka 😊) i ruszamy zielonym szlakiem w stronę Dzikowca. Początkowo trasa biegnie wzdłuż zabudowań Boguszowa... Przed nami widzimy Masyw Dzikowca, nasz punkt pośredni... 


Za plecami natomiast dobrze warto spojrzeć na Chełmiec i Trójgarb , czyli szczyty, które udało nam się zdobyć w styczniu tego roku. 


Wejście w las nie zwiastuje sporego wysiłku. Wygodna ścieżka dość łagodnie pnie się do góry. W końcu osiągamy wysokość, na której leży śnieg. Zza chmur wyłania się ośnieżone pasmo Karkonoszy. Nie spodziewaliśmy się takiej widoczności. 



Karkonosze

Z kolei na Trójgarbie, czy Mniszku (w pierwszym planie) zimy już zupełnie nie było widać.

Mniszek (w pierwszym planie) , w tle Trójgarb

Przy Łysym Drzewie możemy po raz kolejny podziwiać rozległą panoramę. Cała opisywana trasa jest bardzo widokowa, więc szczerze ją polecamy.



panorama spod Łysego Drzewa

Docieramy do Dzikowca Wielkiego (836 m n.p.m.). Szczyt jest zalesiony, ale w podziwianiu krajobrazu miała pomóc zapewne platforma widokowa. Niestety nie spełnia ona już swojej roli, gdyż drzewa wszystko zasłaniają. Nie ma co się jednak martwić, kilkaset metrów dalej znajduje się 20-metrowa wieża widokowa, którą oddano do użytku w roku 2014.


platforma z ograniczonymi widokami ;) 

wieża widokowa na Dzikowcu

Do wieży trzeba dojść poza znakowanym szlakiem, ale nie jest to skomplikowane. Gdy za Dzikowcem Wielkim szlaki niebieski i zielony będą odbijać w prawo pod kątem zbliżonym do prostego, idziemy dalej prosto szeroką ścieżką. Warto na chwilę zboczyć z trasy, bo widoki z wieży należą już do naprawdę konkretnych. Chociaż gdy widzimy Lesistą Wielką i Stożek Wielki... jakoś nie jest nam do śmiechu. Tam jeszcze tego dnia musimy podreptać ;)


Stożek Wielki

Stok narciarski na zboczach Dzikowca, z lewej, w oddali Chełmiec

od prawej: Borowa, Sucha, Kozioł, Wołowiec, Mały Wołowiec...

daleko widać Ślężę i Radunię




Z wieży cofamy się do szlaków (zielonego i niebieskiego)  tą samą drogą. Po odbiciu trasy (idąc od wieży w lewo), jest bardzo stromo, więc postanawiamy założyć gumowe nakładki na buty z kolcami. Dalej zielony szlak odbija w prawo, niebieski biegnie prosto, przez Sokółkę (800 m n.p.m.) , szczyt należący do Korony Gór Kamiennych. I to właśnie tę trasę wybieramy.  Na górze sporo wyciętych drzew i zupełnie nie widać oznaczeń szlaku , więc wspomagamy się aplikacją w telefonie i po kilkuset metrach mamy już pewność, że jesteśmy na właściwej drodze. 


widok z Sokółki w stronę Dzikowca
Dalej znów czeka nas strome zejście, musimy obniżyć się  prawie o 120 metrów do Przełęczy Polanka, z której zielonym szlakiem można zejść do Unisławia Śląskiego. My mamy w planie zdobyć jeszcze Lesistą Wielką, więc musimy rozpocząć mozolne podejście niebiesko znakowaną trasą. Oj droga do Lesistej bardzo nam się dłużyła. Próbowaliśmy namierzyć szczeliny wiatrowe przy szlaku, które są tu nie lada atrakcją, jednak ostatecznie zrezygnowaliśmy, trzymając się wyłącznie wytyczonej  trasy. 


Przy drodze widzimy oznaczenie wierzchołka Wysokiej (808 m n.p.m.), jednak jej najwyższy punkt znajduje się poza szlakiem (z prawej strony). Kilka chwil później przechodzimy przez Stachoń (również 808 m n.p.m.), z którego całkiem nieźle widać pasmo Karkonoszy. 





Dalej, nieco okrężną drogą, będziemy podchodzić już na szczyt Lesistej Wielkiej. Przy okazji, czekają nas znów całkiem fajne widoki.


W końcu jesteśmy na wysokości 854 m n.p.m. Na Lesistej Wielkiej krzyżuje się kilka znakowanych tras. Możemy stąd zejść m.in.do Mieroszowa, Unisławia Śląskiego, Sokołowska czy Lubawki (ok. 20 km!).


wiata na Lesistej Wielkiej

Naszym celem tego dnia było Sokołowsko, a punktem pośrednim Unisław Śląski. Zmieniamy więc znaki szlaku na żółte i najpierw łagodnie, później bardzo stromo rozpoczynamy schodzenie. 



Stromizna w pewnym momencie się kończy i dalej szeroką drogą idziemy już do samego Unisławia, wciąż zastanawiając się, czy tego dnia chcemy jeszcze tarabanić się na Stożek Wielki.


Widzimy z trasy jego masywną sylwetkę, a ja doskonale pamiętam jak dał nam popalić podczas zimowej edycji maratonu pieszego Sudecka Żyleta 2017. Alternatywna droga do Sokołowska biegnie raczej spokojnym zielonym szlakiem, ale ten Stożek... no kusi nas. Czołówki mamy, w razie czego ich użyjemy, gdy na szlaku zastanie nas zmrok. Idziemy! 


Po wyjściu z lasu, kawałek trzeba przedreptać wzdłuż drogi krajowej nr 35. Przed torami dołącza z lewej strony szlak zielony, ale po krótkiej chwili rozstajemy się z nim skręcając w prawo (jeśli chcemy iść do Sokołowska i ominąć Stożek Wielki to musimy iść zgodnie z zielonymi znakami dalej). My delikatnie wspinamy się wzdłuż kilku zabudowań, a za chwilę już zaczyna się prawdziwa orka. 


Bardzo stromo wznosimy się w górę. Co kilka kroków robię mini postoje, by wziąć głębszy oddech. Momentami ścieżka biegnie brzegiem urwistych zboczy, które mogą stanowić problem dla osób nieoswojonych z taką przestrzenią. Zazwyczaj zdjęcia nie oddają pochyłości terenu. Na poniższym widać za Mateuszem doskonale jak ścieżka pnie się prawie pionowo ;) w górę. 


Kiedy wydaje nam się, że szczyt jest już na wyciągnięcie ręki, zaczynają się największe problemy. Nawiało tu tyle śniegu, że idąc po czworakach zapadamy się prawie całym ciężarem ciała w śniegu. Co chwilę - poślizg, załamanie się śnieżnej pokrywy i małe osunięcie, które oddala nas od zdobycia wierzchołka. 



W końcu jesteśmy na szczycie. Hurra! :) 


Biorąc pod uwagę wdrapywanie się na tę górę, byłam pełna obaw co do schodzenia. Jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie. Dotarcie do Sokołowska  poszło nam tak sprawnie i szybko, że byliśmy bardzo zaskoczeni. Co prawda na górze wiatr miotał nami jak marionetkami, ale bardzo pochyłe zejście nie stanowiło, poza tym, większego problemu, nawet w śniegu.  

wiata tuż pod szczytem Stożka Wielkiego

z widokiem na Włostową, Kostrzynę, Suchawę i Waligórę

Gdy byliśmy już w dolnych partiach trasy,  zaczął się malowniczy spektakl grany przez roziskrzone  niebo, z główną rolą zachodzącego słońca... To było coś naprawdę pięknego na zakończenie dnia... prawdziwa uczta dla oczu. Rozpoznaliśmy wierzchołki, na które chcieliśmy się wdrapać kolejnego dnia... Włostowa, Kostrzyna, Suchawa, Waligóra, Bukowiec - miały paść naszym łupem. 







Zakwaterowaliśmy się w pokoju zarezerwowanym przez booking.com. Wybraliśmy "Pawi ogon", miejsce, które zdecydowanie spełniło nasze oczekiwania. Może pokój jest trochę pluszowy , o wystroju rodem z PRL-u, jednak do dyspozycji mieliśmy w pełni wyposażoną (prywatną) kuchnię, łazienkę i wc. Jest tam wszystko, czego potrzeba zmęczonemu turyście ;) Bardzo miło wspominamy pobyt. W tym samym budynku działa nieźle zaopatrzony sklep (otwarty także w niedzielę).

Tego wieczoru pozostało nam już tylko odpocząć i zregenerować się przed dniem w najwyższej części Gór Kamiennych (Górach Suchych), nazywanej "Sudeckimi Tatrami". 

Poniżej trasa (bez uwzględnienia podejścia do wieży widokowej na Dzikowcu):

czwartek, 6 lutego 2020

Korona Gór Polski: Na Chełmiec (Góry Wałbrzyskie) ze Szczawna-Zdroju (wejście zimowe)




Nasz weekendowy, styczniowy wypad w Góry Wałbrzyskie zakładał dotarcie z Sędzisławia do Szczawna-Zdroju, gdzie zarezerwowałam nocleg. Kolejnego dnia mieliśmy się przedostać przez Chełmiec do Wałbrzycha, skąd czekał nas już tylko bezpośredni powrót pociągiem do Poznania. Na Chełmcu, co prawda już kiedyś byliśmy i wtedy jakoś nas specjalnie nie zachwycił. Trzeba było wreszcie zobaczyć jak prezentuje się w zimowej odsłonie i odczarować to kiepskie pierwsze wrażenie. Startujemy ze Szczawna-Zdroju. Zatrzymaliśmy się w Willi Luna, przy której biegnie niebieski szlak na Chełmiec. Trasa ta jest fragmentem długodystansowego europejskiego szlaku pieszego E3, łączącego Morze Czarne z Atlantykiem. Jego całkowita długość to ok. 7500 km! Polski odcinek ma ok. 460 km (z czego ok. 300 km w Sudetach i ok. 160 km w Karpatach). Wiele razy mieliśmy okazję wędrować niewielkimi fragmentami tych tras, także właśnie tego dnia. 

Początkowo idziemy wzdłuż zabudowań Szczawna-Zdroju. Ulica Boczna przechodzi w ul. Bolesława Prusa, która poprowadzi nas w kierunku cmentarza. Za nim delikatnie będziemy odbijać w lewo i ul. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego dotrzemy do granicy lasu.


Tu rozpoczynamy już miłą wędrówkę leśnymi ścieżkami. W jednym miejscu (przy pierwszym połączeniu się niebieskiego szlaku z czarnym) napotkaliśmy małe problemy z przedostaniem się przez powalone gałęzie i pozostałości ścinki drzew, ale w razie czego można to obejść naokoło szeroką, wygodną drogą. 


Gdy pożegnamy znów na moment czarny szlak i odbijemy w prawo, będzie stromo. Łatwo tu o zadyszkę i niekontrolowany poślizg, szczególnie, gdy idziemy w śniegu... Tego dnia krajobrazy wiosenno- jesienne mieszały się z tymi zimowymi. Z jednej strony zbocza było biało, z drugiej wyglądało, jakby zima w ogóle miała problem z dotarciem tam w tym sezonie... 


Chcieliśmy na sam szczyt wejść niebieskim szlakiem, jednak po odbiciu z tej wygodnej ścieżki na powyższym zdjęciu, wyglądał on tak: 


Strome zbocze usłane skałami, przysypane warstwą liści i śniegu. Nie chcieliśmy ryzykować wywrotki, więc postanowiliśmy czarnym szlakiem obejść wierzchołek i zobaczyć jak wyglądają kolejne szlaki dojściowe na punkt kulminacyjny Chełmca. Następny trasę przecinał szlak zielony. Okazał się on jednak równie urwisty. Jestem ciekawa czy podobne wrażenie oba szlaki sprawiają także w sezonie letnim? Obchodzimy więc dalej górę czarnym szlakiem, całkiem sprawnie zyskując wysokość n p.m.Docieramy znów do tej "zimowej" strony Chełmca... 


i po krótkiej chwili jesteśmy przy węźle trzech kolorów tras - zielonej niebieskiej i czarnej. Zielona biegnie z Boguszowa- Gorców i stanowi drogę krzyżową ( tą trasą schodziliśmy z Chełmca kilka lat temu). Nam zależy teraz, by wejść na najwyższy (według twórców Korony Gór Polski) szczyt Gór Wałbrzyskich. Idąc szeroką, łagodną drogą za parę chwil meldujemy się na Chełmcu.


Nowa infrastruktura turystyczna od dłuższego czasu towarzyszyła naszej wędrówce. Na szczycie natomiast zamontowano wiatę turystyczną, która z pewnością stanowi bardzo miły punkt odpoczynkowy. 


Co ciekawe, Chełmiec jest górą pochodzenia wulkanicznego, a u jego podnóża wydobywano kiedyś węgiel kamienny.  W XIX w. miał się stać atrakcją dla kuracjuszy przebywających w Szczawnie-Zdroju. Wówczas usunięto część drzew, ułatwiając dotarcie ludziom na szczyt. Postawiono tu wieżę widokową, a restauracja, która obok funkcjonowała, cieszyła się sporym powodzeniem. Po wojnie na wierzchołku stanął budynek z wieżą RTON, a w 2000 r. na szczycie dołączył do niego krzyż milenijny. 


Niestety wieża widokowa na szczycie Chełmca jest czynna tylko w weekendy od marca do października, więc musieliśmy obejść się smakiem pięknych widoków (tym bardziej, że wciąż w najbliższej okolicy utrzymywała się inwersja). Zeszliśmy z Chełmca do rozwidlenia szlaków tą samą drogą. Chcieliśmy jeszcze odnaleźć Mały Chełmiec, by mógł dołączyć do zdobytych przez nas szczytów należących do Korony Gór Wałbrzyskich. Wejście na niego nie jest oznakowane i nie mamy 100% pewności, czy to właśnie na niego udało nam się wejść ;P 


w stronę Borowej... 

Przy odbiciu szlaku zielonego w lewo (idąc z Chełmca) , w stronę Boguszowa- Gorców, po prawej stronie znajduje się wydeptana ścieżka. I to właśnie nią szliśmy tak długo pod górę, aż teren stał się płaski i zaczął opadać w dół. Nasze lokalizatory w telefonach wskazały, że jesteśmy na Małym Chełmcu, mój zegarek wskazał równo wysokość 776 m n.p.m. Chyba więc to musiało być to :-) 


Mały Chełmiec? :) 

Wracamy do zielono znakowanej trasy i idziemy aż do rozwidlenia Rosochatka. Tam zmieniamy znaki na żółte i kierujemy się w stronę Białego Kamienia w Wałbrzychu. 


Trasa jest przyjemna, nie wyróżnia się niczym szczególnym. Jednak, gdy wejdziemy w zabudowania Wałbrzycha, zaczyna trochę brakować leśnych krajobrazów... 




Po drodze czeka nas jeszcze spojrzenie na jedną z głównych atrakcji Wałbrzycha - Starą Kopalnię. Ok. 1,5 km dalej, przy punkcie PTTK Wałbrzych szlak żółty się kończy. Kilkaset metrów później znajduje się wałbrzyski rynek, do którego postanowiliśmy nieco później dotrzeć. 

Stara Kopalnia

Stara Kopalnia

Najpierw jednak odbiliśmy na niebieski szlak, biegnący w stronę Domu Turysty PTTK "Harcówka" . Niestety punkt jest zamknięty na cztery spusty. Tuż obok, na pocieszenie, znajduje się bardzo przyjemny punkt widokowy. 







Panorama z punktu widokowego

Jeszcze tylko podejdziemy na Górę Parkową (508 m n.p.m.) i będziemy kierować się w stronę Rynku....

Podejście pod Górę Parkową


Widać stąd dzielnicę Stary Zdrój, Ptasią Kopę oraz Wzgórze Gedymina. 


Na wałbrzyskim rynku, niewiele się dzieje. My przyszliśmy tu z myślą o jedzeniu. Już kiedyś mieliśmy okazję spróbować w knajpce na rogu, gigantyczny kebab w tortilli. To właśnie o nim marzyliśmy przez połowę drogi. Nie zawiedliśmy się. Porcje są tu ogromne, a największa ma naprawdę wielkość całkiem solidnego przedramienia :) Spędziliśmy w tej knajpce  trochę czasu rozkoszując się jedzeniem i kufelkiem zimnego piwa. Z Rynku pozostał nam spacer na dworzec Wałbrzych Główny, skąd odjechaliśmy w kierunku Poznania. Dworzec ten przechodzi właśnie przebudowę i jestem ogromnie ciekawa jak będzie wyglądał w nowej odsłonie. Przyznam szczerze, że do tej pory był zawsze przedmiotem moich żartów, bo kilka razy zdarzało mi się tam czekać na przesiadkę... Cieszę się, że coś się wreszcie dobrego z nim dzieje. 

Wałbrzyski Rynek 



Kolegiata Pw. NMP Bolesnej i Św. Aniołów Stróżów 


peron w Wałbrzychu

Nasza trasa wyglądała mniej więcej tak:



+ dojście z niebieskiego szlaku na Rynek i z Rynku na dworzec (łącznie ok. 5 km)