Wybraliśmy żółty szlak na Zamkową Górę. Początkowo zapowiadał się niezwykle malowniczo. Sporo śniegu, przepiękne zimowe krajobrazy - tego nam było trzeba! Niestety później zaczęło się robić coraz bardziej stromo i niebezpiecznie. Spora warstwa świeżego, niezwiązanego śniegu na grubej warstwie liści to nie jest najlepsze połączenie. Jeśli dodamy do tego upiornie strome podejście (to na zdjęciu poniżej to pikuś!) może zdarzyć się, że nawet tak niskiej góry nie uda nam się zdobyć.
Z pewnością czytając to, wielu pomyśli - "cieniasy". Być może tak. Ja wspinałam się pod górę podpierając się rękami i w pewnym momencie miałam problem zarówno by podejść w górę jak i zejść nieco niżej. Ostatecznie podjęliśmy decyzję o wycofaniu się, a ja zamiast schodzenia, wybrałam zjazd na tyłku. To nie tak, że odpuścimy! Jeszcze zdobędziemy Zamkową Górę tym szlakiem w bardziej sprzyjających warunkach.
Szybko zmodyfikowałam trasę. Cofnęliśmy się aż do ulicy Nowy Dom i po krótkiej chwili znów maszerowaliśmy żółtym szlakiem.
Weszliśmy w las i bardzo przyjemnym fragmentem dotarliśmy do Przełęczy Koziej. Z racji niepowodzenia na Zamkowej Górze, zrezygnowaliśmy także z wejścia na Borową, chociaż chęć zmierzenia się po raz kolejny ze "ścieżką przez mękę" była naprawdę spora ;)
Jest i ona - niedoceniana i mniej znana platforma pod Dłużyną. Widoki z niej są imponujące. Tego dnia niestety się nimi w pełnej krasie nie uraczyliśmy.
Podejście na Zamkową Górę jest rzeczywiście wymagające i to nie tylko zimą. Ja najtrudniej miałem jesienią, gdy spadło tam dużo orzeszków bukowych. Buty na tym wyjeżdżają równie skutecznie, jak zimą ;)
OdpowiedzUsuńMieliście raczki podczas wycieczki?
Musimy zatem zdążyć wejść na Zamkową Górę przed jesienią ;)
UsuńRaczki mieliśmy, ale w plecaku. Jak zrobiło się ciężko na szlaku już trudno było je założyć. I tak prawdopodobnie niewiele by się przydały, bo tego dnia były tam wyjątkowo specyficzne warunki (dosłownie wszystko zjeżdżało)