Czeska Szwajcaria (Góry Połabskie) ma całkiem ciekawe sąsiedztwo. Tuż obok wznoszą się niewysokie, aczkolwiek pełne atrakcyjnych miejsc i ścieżek Góry Łużyckie. Właśnie tam wybraliśmy się podczas urlopu na poszukiwanie przygód.
W planie mieliśmy wejście na punkty widokowe w pobliżu Czeskiej Kamienicy (m.in. Ponorka, Tell-Platte, Jehla), podziwianie pięknych widoków oraz zaznajomienie się z tematem dawnego obozu koncentracyjnego oraz fabryki części do samolotów Rabštejn.
Naszą bazą wypadową był Kemp "U Ferdinanda" w miejscowości Srbská Kamenice (o czym wspominałam już we wcześniejszych wpisach dotyczących Czeskiej Szwajcarii i Gór Łużyckich).
Wycieczkę moglibyśmy rozpocząć bezpośrednio z kempingu, jednak podjechaliśmy autobusem do Jetřichovic, by w sklepie spożywczym zaopatrzyć się w prowiant na długą drogę.
Później wycofaliśmy się nieznacznie do rozwidlenia szlaków przy charakterystycznym krzyżu (Grieselův kříž). Tu wybraliśmy trasę znakowaną zielonym kolorem. Po krótkiej chwili minęliśmy Grieselův rybník - staw, przy którym niegdyś funkcjonował młyn, pełniący także funkcję gościńca.
Szlak opuszcza w końcu las i wchodzi na łąki. Przed wędrówką warto użyć sprayu przeciwko kleszczom, ponieważ w trawach prawdopodobnie "złapaliśmy" z Mateuszem łącznie 6 tych pajęczaków (na szczęście nie wszystkie zdążyły się wbić w skórę). Plusem tych łąk są szerokie widoki. Pięknie prezentują się stąd przede wszystkim szczyty Szwajcarii Saksońskiej, m.in. Großer Zschirnstein, Lilienstein.
Wchodzimy w zabudowania Kunratic. Przy jednym z budynków widzimy dość dosadną tabliczkę (na zdjęciu poniżej):
Kawałek dalej czeka nas znów "przeprawa" przez łąki. Ale widać również pierwsze budynki większej miejscowości. To Czeska Kamienica, do której można dojechać także autobusem lub pociągiem. Niestety z miejsca, gdzie nocowaliśmy, autobus kursuje jedynie w letnie weekendy, więc zdecydowaliśmy się na (opisywaną) dłuższą pieszą wycieczkę.
Przechodzimy obok basenu i za nim skręcamy w lewo na żółty szlak. Mijamy niewielką plenerową siłownię oraz staw, po którym można poruszać się specjalną łódką. Łódkę wprawia się w ruch siłą mięśni , przesuwając dłońmi po stalowej linie. Następnie przy trasie, odwiedzamy park miniatur Mlynky (warto zajrzeć) oraz ciekawą konstrukcję, umożliwiającą kreatywną zabawę ... wodą.
Przed nami pierwszy punkt widokowy - Żaba (Skalní útvar Žába). Niestety zbyt rozległych widoków z niego nie doświadczymy ze względu na zasłaniające je drzewa.
Inaczej jest na punkcie widokowym Ponorka (Skalní vyhlídka Ponorka) , skąd podziwiać można m.in. wzniesienia Czeskiego Średniogórza.
Żółty szlak łączy się z niebieskim i razem doprowadzają do kolejnego obiektu sakralnego. Mowa o Ołtarzu Braterskim (Bratrské oltáře), będącym popularnym miejscem pielgrzymkowym. Historię ołtarza przybliża tablica dydaktyczna w języku czeskim i niemieckim. Warto zwrócić także uwagę na figury przy schodach prowadzących do ołtarza, drogę krzyżową, wykute w skale kapliczki czy posąg anioła. Trzeba przyznać, że jest to miejsce niezwykłe i rzadko można coś takiego zobaczyć w środku lasu.
Wycofujemy się (ok. 200 metrów) do rozwidlenia szlaków i tym razem wybieramy niebieski szlak na punkt widokowy Jehla - Skalní vyhlídka Jehla (478 m n. p.m.). Panorama z niego obejmuje przede wszystkim Czeskie Średniogórze i Góry Połabskie.
Punkt widokowy Jehla
Czas na dłuższy postój i obiad, który planujemy zjeść na rynku w Czeskiej Kamienicy. Niestety knajpka, w której jedliśmy rok temu była zamknięta (oby nie na stałe!) i zmuszeni byliśmy poszukać czegoś innego. Sam rynek sprawiał wrażenie "wymarłego". Oprócz otwartej informacji turystycznej (w której można odbić aż kilkanaście różnych pieczątek) i sklepu spożywczego, znaleźliśmy tylko azjatycki bar, serwujący m.in. makaron z różnymi dodatkami. Skusiliśmy się na wersję z krewetkami i przyznajemy, że było naprawdę smacznie.
Najedzeni do syta, zbieraliśmy się do dalszej wędrówki jak muchy w smole. W końcu czerwonym szlakiem opuszczamy miasto i po dłuższej chwili schodzimy z głównej drogi. W pewnym momencie słyszymy "leśny koncert". Gdy lokalizujemy wzrokiem delikwenta, okazuje się, że to śpiewak (z rodziny drozdowatych). Chwilę wsłuchujemy się w jego melodyjny trel i jesteśmy pod wrażeniem, bo słychać go jeszcze długo po tym jak oddaliliśmy się od tego sympatycznego solisty.
koncert śpiewaka
Docieramy do miejsca, gdzie podczas II wojny światowej znajdował się obóz koncentracyjny Rabštejn, (Bývalý koncentrační tábor Rabštejn), będący częścią obozu koncentracyjnego Flossenbürg. Obok pozostałości obozowych budynków, stoi pomnik oraz tablica informacyjna.
Maszerujemy dalej czerwonym szlakiem i przed stacją kolejową Veselé pod Rabštejnem, w miejscu gdzie trasa skręca w lewo, my odbijamy w przeciwną stronę (bez oznaczeń). Chcemy dotrzeć do dawnej podziemnej fabryki samolotów (Tovarna Rabstejn) w miejscowości Janská. Wcześniej funkcjonowały tu zakłady tekstylne, jednak w czasie II wojny światowej zostały przemianowane na zakład produkujący części do samolotów. Według oficjalnych informacji, w fabryce pracowało 650 więźniów z 12 krajów. Ponad 50 z nich miało umrzeć z wycieńczenia. Prawdopodobnie jednak zarówno pracowników jak i ofiar było więcej. Niektórzy porównują ten obiekt do "naszego" Riese. Część podziemi można zwiedzać z przewodnikiem (po wcześniejszym umówieniu telefonicznym). Reszta nie jest udostępniona dla celów turystycznych, jednak w internecie można zobaczyć zdjęcia i filmy z samodzielnych eksploracji wielu śmiałków. Trzeba przyznać, że to, co zastaniemy w podziemiach jest fascynujące - obetonowane korytarze, pozostałości kabli i innych instalacji oraz ... radziecka cysterna z czasów, gdy znajdował się tu rezerwowy skład paliwa (lata 60-te XXw.). Nam udało się obejrzeć jedynie fragment tego potężnego kompleksu z zewnątrz.
Spod dawnej fabryki moglibyśmy dotrzeć do naszej bazy noclegowej (Kemp u Ferdinanda w Srbskiej Kamenicy) asfaltową drogą. Wówczas do przejścia mielibyśmy ok. 5,5 km. Dłuższa trasa zakładała pokonanie aż 7 km i strome podejście (ok. 200 metrów) w górę. Mieliśmy dosyć asfaltu pod stopami, więc wybraliśmy bardziej forsowny wariant.
Nie było łatwo, zmęczenie dawało już się we znaki i nawet trochę żałowaliśmy, że świadomie nadkładamy drogi. Ta myśl zniknęła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdy przez dłuższą chwilę mogliśmy obserwować dostojną kozicę z bliska.
Trasa wreszcie zaczyna się obniżać i na koniec zaskakuje nas jeszcze ciekawym skalnym przejściem.
Docieramy do zabudowań Srbskiej Kamenicy i czeka nas jeszcze ok. 2,5 km marszu wzdłuż zabudowań wsi, by dotrzeć do namiotu. Mapę trasy możecie zobaczyć poniżej:
Może zainteresują Cię także poniższe wpisy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz