I znów zapadła spontaniczna decyzja o weekendowym wypadzie w góry. W końcu walentynki są całkiem niezłą okazją, by poszwendać się po górskich szlakach i spędzić trochę czasu razem. Prognozy pogody nie były zachwycające. Dla mnie najważniejsze było to, że nie zapowiadali deszczu. No to pobudka o 3:30, by o 6:00 wsiąść w pociąg REGIO z Poznania do Boguszowa-Gorców. Kupujemy bilet weekendowy, który umożliwia nielimitowane podróżowanie pociągami tego przewoźnika od piątku godz. 19:00 do poniedziałku godz. 6:00 za 39 zł (1 osoba). Tuż przed 11 jesteśmy na miejscu. Uzupełniamy zapasy jedzenia i picia w jednym ze sklepów blisko stacji kolejowej (do wyboru m.in. Biedronka, Dino, sklep u Jasia, sklep u Jędrka 😊) i ruszamy zielonym szlakiem w stronę Dzikowca. Początkowo trasa biegnie wzdłuż zabudowań Boguszowa... Przed nami widzimy Masyw Dzikowca, nasz punkt pośredni...
Za plecami natomiast dobrze warto spojrzeć na Chełmiec i Trójgarb , czyli szczyty, które udało nam się zdobyć w styczniu tego roku.
Wejście w las nie zwiastuje sporego wysiłku. Wygodna ścieżka dość łagodnie pnie się do góry. W końcu osiągamy wysokość, na której leży śnieg. Zza chmur wyłania się ośnieżone pasmo Karkonoszy. Nie spodziewaliśmy się takiej widoczności.
Karkonosze |
Mniszek (w pierwszym planie) , w tle Trójgarb |
panorama spod Łysego Drzewa |
Docieramy do Dzikowca Wielkiego (836 m n.p.m.). Szczyt jest zalesiony, ale w podziwianiu krajobrazu miała pomóc zapewne platforma widokowa. Niestety nie spełnia ona już swojej roli, gdyż drzewa wszystko zasłaniają. Nie ma co się jednak martwić, kilkaset metrów dalej znajduje się 20-metrowa wieża widokowa, którą oddano do użytku w roku 2014.
platforma z ograniczonymi widokami ;) |
wieża widokowa na Dzikowcu |
Do wieży trzeba dojść poza znakowanym szlakiem, ale nie jest to skomplikowane. Gdy za Dzikowcem Wielkim szlaki niebieski i zielony będą odbijać w prawo pod kątem zbliżonym do prostego, idziemy dalej prosto szeroką ścieżką. Warto na chwilę zboczyć z trasy, bo widoki z wieży należą już do naprawdę konkretnych. Chociaż gdy widzimy Lesistą Wielką i Stożek Wielki... jakoś nie jest nam do śmiechu. Tam jeszcze tego dnia musimy podreptać ;)
Stożek Wielki |
Stok narciarski na zboczach Dzikowca, z lewej, w oddali Chełmiec |
od prawej: Borowa, Sucha, Kozioł, Wołowiec, Mały Wołowiec... |
daleko widać Ślężę i Radunię |
Z wieży cofamy się do szlaków (zielonego i niebieskiego) tą samą drogą. Po odbiciu trasy (idąc od wieży w lewo), jest bardzo stromo, więc postanawiamy założyć gumowe nakładki na buty z kolcami. Dalej zielony szlak odbija w prawo, niebieski biegnie prosto, przez Sokółkę (800 m n.p.m.) , szczyt należący do Korony Gór Kamiennych. I to właśnie tę trasę wybieramy. Na górze sporo wyciętych drzew i zupełnie nie widać oznaczeń szlaku , więc wspomagamy się aplikacją w telefonie i po kilkuset metrach mamy już pewność, że jesteśmy na właściwej drodze.
widok z Sokółki w stronę Dzikowca |
Dalej znów czeka nas strome zejście, musimy obniżyć się prawie o 120 metrów do Przełęczy Polanka, z której zielonym szlakiem można zejść do Unisławia Śląskiego. My mamy w planie zdobyć jeszcze Lesistą Wielką, więc musimy rozpocząć mozolne podejście niebiesko znakowaną trasą. Oj droga do Lesistej bardzo nam się dłużyła. Próbowaliśmy namierzyć szczeliny wiatrowe przy szlaku, które są tu nie lada atrakcją, jednak ostatecznie zrezygnowaliśmy, trzymając się wyłącznie wytyczonej trasy.
Przy drodze widzimy oznaczenie wierzchołka Wysokiej (808 m n.p.m.), jednak jej najwyższy punkt znajduje się poza szlakiem (z prawej strony). Kilka chwil później przechodzimy przez Stachoń (również 808 m n.p.m.), z którego całkiem nieźle widać pasmo Karkonoszy.
Dalej, nieco okrężną drogą, będziemy podchodzić już na szczyt Lesistej Wielkiej. Przy okazji, czekają nas znów całkiem fajne widoki.
wiata na Lesistej Wielkiej |
Naszym celem tego dnia było Sokołowsko, a punktem pośrednim Unisław Śląski. Zmieniamy więc znaki szlaku na żółte i najpierw łagodnie, później bardzo stromo rozpoczynamy schodzenie.
Stromizna w pewnym momencie się kończy i dalej szeroką drogą idziemy już do samego Unisławia, wciąż zastanawiając się, czy tego dnia chcemy jeszcze tarabanić się na Stożek Wielki.
Widzimy z trasy jego masywną sylwetkę, a ja doskonale pamiętam jak dał nam popalić podczas zimowej edycji maratonu pieszego Sudecka Żyleta 2017. Alternatywna droga do Sokołowska biegnie raczej spokojnym zielonym szlakiem, ale ten Stożek... no kusi nas. Czołówki mamy, w razie czego ich użyjemy, gdy na szlaku zastanie nas zmrok. Idziemy!
Po wyjściu z lasu, kawałek trzeba przedreptać wzdłuż drogi krajowej nr 35. Przed torami dołącza z lewej strony szlak zielony, ale po krótkiej chwili rozstajemy się z nim skręcając w prawo (jeśli chcemy iść do Sokołowska i ominąć Stożek Wielki to musimy iść zgodnie z zielonymi znakami dalej). My delikatnie wspinamy się wzdłuż kilku zabudowań, a za chwilę już zaczyna się prawdziwa orka.
Bardzo stromo wznosimy się w górę. Co kilka kroków robię mini postoje, by wziąć głębszy oddech. Momentami ścieżka biegnie brzegiem urwistych zboczy, które mogą stanowić problem dla osób nieoswojonych z taką przestrzenią. Zazwyczaj zdjęcia nie oddają pochyłości terenu. Na poniższym widać za Mateuszem doskonale jak ścieżka pnie się prawie pionowo ;) w górę.
Kiedy wydaje nam się, że szczyt jest już na wyciągnięcie ręki, zaczynają się największe problemy. Nawiało tu tyle śniegu, że idąc po czworakach zapadamy się prawie całym ciężarem ciała w śniegu. Co chwilę - poślizg, załamanie się śnieżnej pokrywy i małe osunięcie, które oddala nas od zdobycia wierzchołka.
W końcu jesteśmy na szczycie. Hurra! :)
Biorąc pod uwagę wdrapywanie się na tę górę, byłam pełna obaw co do schodzenia. Jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie. Dotarcie do Sokołowska poszło nam tak sprawnie i szybko, że byliśmy bardzo zaskoczeni. Co prawda na górze wiatr miotał nami jak marionetkami, ale bardzo pochyłe zejście nie stanowiło, poza tym, większego problemu, nawet w śniegu.
wiata tuż pod szczytem Stożka Wielkiego |
z widokiem na Włostową, Kostrzynę, Suchawę i Waligórę |
Gdy byliśmy już w dolnych partiach trasy, zaczął się malowniczy spektakl grany przez roziskrzone niebo, z główną rolą zachodzącego słońca... To było coś naprawdę pięknego na zakończenie dnia... prawdziwa uczta dla oczu. Rozpoznaliśmy wierzchołki, na które chcieliśmy się wdrapać kolejnego dnia... Włostowa, Kostrzyna, Suchawa, Waligóra, Bukowiec - miały paść naszym łupem.
Zakwaterowaliśmy się w pokoju zarezerwowanym przez booking.com. Wybraliśmy "Pawi ogon", miejsce, które zdecydowanie spełniło nasze oczekiwania. Może pokój jest trochę pluszowy , o wystroju rodem z PRL-u, jednak do dyspozycji mieliśmy w pełni wyposażoną (prywatną) kuchnię, łazienkę i wc. Jest tam wszystko, czego potrzeba zmęczonemu turyście ;) Bardzo miło wspominamy pobyt. W tym samym budynku działa nieźle zaopatrzony sklep (otwarty także w niedzielę).
Tego wieczoru pozostało nam już tylko odpocząć i zregenerować się przed dniem w najwyższej części Gór Kamiennych (Górach Suchych), nazywanej "Sudeckimi Tatrami".
Poniżej trasa (bez uwzględnienia podejścia do wieży widokowej na Dzikowcu):
Tego wieczoru pozostało nam już tylko odpocząć i zregenerować się przed dniem w najwyższej części Gór Kamiennych (Górach Suchych), nazywanej "Sudeckimi Tatrami".
Poniżej trasa (bez uwzględnienia podejścia do wieży widokowej na Dzikowcu):
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz