wtorek, 12 września 2023

Góry Jastrzębie: Na krańcu Polski, czyli wycieczka na Jański Wierch z Okrzeszyna

Słyszeliście o Górach Jastrzębich? Ja długo nie miałam pojęcia o ich istnieniu. Podróżując palcem po mapie, moją uwagę przykuł pewien kraniec Polski w okolicy Okrzeszyna, a przede wszystkim znakowane szlaki na Jański Wierch, który jest najwyższym polskim szczytem Gór Jastrzębich  (położony na granicy Polski i Czech).  

Okrzeszyn -jak dojechać? gdzie zaparkować? 

Dotarcie do Okrzeszyna transportem zbiorowym nie jest takie proste. Kilka kursów w dni robocze realizuje PKS Kamienna Góra. W weekendy do Okrzeszyna dotrzeć można chyba tylko autem lub pieszo.

Wybraliśmy opcję dojazdu samochodem. Zatrzymaliśmy się przy przystanku autobusowym Okrzeszyn, w pobliżu skrzyżowania szlaków niebieskiego i czerwonego (50.61264295722533, 16.02556842975842).  Zaparkować można także np. przy przejściu granicznym Petříkovice / Okreszyn. 

Na początek wybraliśmy czerwony szlak w kierunku granicy z Czechami. Przez większość dystansu prowadzi on asfaltową drogą. Przy trasie zauważyliśmy krzyż pokutny, datowany na XIV-XVI w. Mijamy również kościół cmentarny Św. Michała, przy którym zachowało się wiele nagrobków z przełomu wieków XIX i XX w . 

Krzyż pokutny 


Kościół Św. Michała

Dociekliwi zwrócą również uwagę m.in. na pozostałości przydrożnego krzyża, "wyłażący" spod warstw farby niemiecki szyld (Gasthaus Schmidta) na budynku z numerem 99 czy  fundamenty nieistniejących dziś budynków. 

Za kościołem asfalt zmienia się w drogę nieutwardzoną. Docieramy do szlabanu i przejścia granicznego Petříkovice / Okrzeszyn. 

Przekraczamy granicę i po ok. 150 metrach odnajdujemy znaki żółtego szlaku z prawej strony drogi. Skręcamy i od razu zaczynamy podejście. Najpierw dość łagodne, później coraz bardziej strome. 
Po przejściu kilkuset metrów, osiągamy ważny punkt orientacyjny - Studanka pod Janskym Vrchem (Studánka pod Jánským vrchem). Oprócz źródełka, znajduje się tu spora wiata grillowa, idealna na biesiadę z rodziną lub przyjaciółmi. 



Z tego miejsca jeszcze kawałek dość stromo pniemy się w górę i, łącząc się z zielonym szlakiem, skręcamy w lewo. Wreszcie pojawia się możliwość rozejrzenia po okolicy, a marsz staje się coraz mniej forsowny. Towarzyszą nam również skały i przepaściste zbocza, których widok uatrakcyjnia przejście.  

Zanim dotrzemy na Jański Wierch, zatrzymujemy się przy Krausovej vyhlidce (Krausova vyhlídka). To bardzo ciekawy punkt widokowy usadowiony na skale (ubezpieczony barierkami). Widoki stąd obejmują przede wszystkim okolice Trutnova oraz Góry Jastrzębie (Jestřebí hory). 


Na vyhlidce :) 



Przy szlaku (z lewej strony) , nieopodal najwyższego punktu wycieczki, znajduje się także skalna formacja, która po czesku nazywa się Medvědí doupě, co po polsku oznacza... nie to, co myślicie ;) - niedźwiedzią norę !  Dziura ma wysokość ok. 1 metra i ok. 10 metrów długości. 


Medvedi doupe 


Medvedi doupe 

Stąd do Jańskiego Wierchu zostało nam do pokonania ok. 100 metrów. Zdobywamy szczyt, jeszcze raz rozglądamy się po okolicy i rozpoczynamy schodzenie. Przez dłuższy czas będziemy się teraz trzymać granicznego, zielonego szlaku (żółty prowadzi do czeskiej miejscowości Bernartice, a nam zależy, by wrócić do Okrzeszyna 😉).  



pięknoróg największy - jeden z ciekawszych polskich grzybów (niejadalny) 

Schodzimy przez las bez większych problemów. Później szlak prowadzi jego skrajem , wzdłuż słupków granicznych. Wędrujemy wąską ścieżką. Wysokie trawy muskają łydki, a gliniaste podłoże po deszczu bywa zdradliwe. Widać, że trasa nie jest systematycznie uczęszczana. 


Jeszcze przed wejściem w wyższe trawy , w tle Mravenčí vrch

Mniej więcej 2 km od Jańskiego Wierchu musimy skręcić w prawo na niebieski szlak. Odbicie jest ukryte wśród drzew, więc zachowajcie czujność. Nieco podniszczone, omszone tabliczki tylko utwierdzają nas w przekonaniu, że nie jest to popularna trasa. 

I znów musimy pokonać wąskie fragmenty ścieżek, trochę się obniżyć zanim wejdziemy na szeroką wygodną drogę, która wprowadza w zabudowania Okrzeszyna. 


Wycieczka bardzo nam się podobała. Lubimy takie odludzia. Nie spotkaliśmy żadnego pieszego turysty. Na trasie musieliśmy jedynie ustąpić miejsca kilku motocyklistom crossowym. Nie wiem, czy 'szaleją' w okolicy na co dzień, czy akurat trafiliśmy na zorganizowany trening lub zawody (w lesie wisiało sporo taśm oznaczeniowych). 

Czuję, że prędzej czy później tu wrócimy, bo w okolicy czai się jeszcze cała masa atrakcji, obok których trudno przejść obojętnie. 

Poniżej mapa opisywanej trasy: 

Może zainteresują Cię również poniższe wpisy dotyczące okolicy:




1 komentarz:

  1. Motocrossowcy lubią jeździć w tej okolicy, co widać. W niektórych miejscach zbocza są mocno przez nich zryte.

    OdpowiedzUsuń