Kiedy jakiś czas temu przejeżdżaliśmy przez Lwówek Śląski i z okien samochodu zobaczyłam jego zabudowania, powiedziałam Mateuszowi, że musimy się tu kiedyś zatrzymać, chociaż na jedną noc.
Okazja ku temu się nadarzyła miesiąc temu, gdy w planach mieliśmy dłuższy urlop w Czechach. Zarezerwowałam nocleg w Lawendowej Stajni (w miejscowości Mojesz - ok. 2 km od rynku w Lwówku i ok. 1 km od Szwajcarii Lwóweckiej) i w zasadzie nie wiedziałam od czego zacząć zwiedzanie. Jeszcze nigdy nie byłam tak nieprzygotowana do wyjazdu. Po prostu przed urlopem działo się tak dużo, że nie zdążyłam. W drodze do Lwówka wertowałam przewodniki, mapy, swoje zapiski i poniżej możecie zobaczyć co z tego wyszło:
Skała z medalionem i Pałac w Skale
Zatrzymujemy się kilka kilometrów przed Lwówkiem Śląskim, w Żerkowicach. Szukamy bezpiecznego miejsca do zaparkowania i znajdujemy je w pobliżu zamkniętego na stałe sklepu spożywczego. Namierzamy znaki zielonego szlaku, który prowadzi m.in. z Bolesławca do Lwówka Śląskiego (pójdziemy jego niewielkim fragmentem). Z drogi wojewódzkiej nr 297 skręcamy w mniej uczęszczaną trasę na Gaszów.
Krótką chwilę maszerujemy asfaltem. Następnie szlak odbija w lewo i staje się coraz bardziej stromy. Po kilku minutach widzimy już Skałę z Medalionem. Czternastometrowy ostaniec piaskowcowy robi na nas wrażenie. Niegdyś zdobił go medalion z wizerunkiem cesarza Wilhelma II (od 1897 r.). Dziś wprawne oko dostrzeże w tym miejscu herb Lwówka Śląskiego.
Pozostajemy na zielonym szlaku, wędrujemy przyjemnymi leśnymi ścieżkami. Widząc na mapie w aplikacji, że zbliżamy się do kopalni piaskowca, odbijamy w bok i obserwujemy z góry całkiem spore wyrobisko.
Następnie schodzimy do asfaltowej drogi i podążamy nią w kierunku Pałacu w Skale. Jednym z właścicieli rezydencji był hrabia Pückler, który podobno pewnej nocy 1845 r. przegrał ją w karty ( pisze o tym Joanna Lamparska - Tajemnice zamki podziemia, 1999r. ). Z kolei na tablicy dydaktycznej przy zamku można przeczytać, że obiekt stanowił w połowie XIXw. muzyczne centrum kulturalne Śląska i pałac odwiedzili wybitni kompozytorzy, m.in. Liszt, Berlioz i Wagner. Oczywiście po II wojnie światowej, pałac został zdewastowany przez radzieckich żołnierzy. Zarówno w jadalni jak i w przypałacowym parku mieli m.in. palić ogniska. W 2014r. rozpoczęto prace rewaloryzacyjne, ale jak widać na poniższych zdjęciach raczej trochę jeszcze potrwają. Park, co prawda, sprawia wrażenie bardziej uporządkowanego niż ruiny pałacu, ale także czeka go jeszcze długa droga, by przybrał formę z czasów swojej świetności.
Gdy zielony szlak za pałacem odbija w lewo, my skręcamy w przeciwnym kierunku i asfaltową drogą wracamy do samochodu. Cała wycieczka powinna się zamknąć w 5 km / ok. 1,5h. Na poniższej mapce zaznaczyłam jedynie fragment oznakowany w terenie zielonym szlakiem:
źródło: mapa-turystyczna.pl
Rynek w Lwówku Śląskim
To właśnie lwówecki rynek był magnesem, który mnie przyciągnął i kazał przyjrzeć się zabudowaniom Lwówka z bliska. Nawet pomimo tego, że po wojnie uległ sporym zmianom. Przede wszystkim dziś, zamiast mieszczańskich kamienic, otaczają go późnomodernistyczne bloki, które według wielu po prostu tu nie pasują. Mnie jednak aż tak nie przeszkadzają i jakoś wpasowują się w obecną koncepcję. Tak czy inaczej, spacer po lwóweckim rynku był dla nas prawdziwą przyjemnością. Szczególnie ten wieczorny, zakończony w Restauracji pod Czarnym Krukiem (pyszna pizza , lokalne piwo i długie godziny otwarcia - teoretycznie do 22, ale w praktyce chyba do ostatniego klienta).
i piwo z tutejszego browaru ;)
Szwajcaria Lwówecka
Miejsce to miałam na celowniku od dawna i przyznam szczerze, że gdy patrzyłam na Szwajcarię Lwówecką z dołu, zrobiła na mnie ogromnie wrażenie. Poniżej skał znajduje się fajna ścieżka pieszo - rowerowa, a u ich stóp bezpłatny parking.
W drodze na szlak znalazłam poniemieckie napisy (Erbaut im Jahre 1881...? )
Z parkingu maszerujemy w górę żółtym szlakiem żółtym. Jednocześnie w terenie można zauważyć oznaczenia Szlaku Lwóweckich Form Skalnych:
Po krótkiej chwili odbijamy w lewo, w stronę piaskowcowych formacji skalnych. Te są bardzo ciekawe. Niestety nie możemy tego powiedzieć o zabezpieczających je barierkach. Toporne instalacje w biało-czerwonym kolorze dominują w krajobrazie i trochę psują wrażenia wizualne. Być może zwiększają bezpieczeństwo odwiedzających, ale mogłyby być nieco bardziej estetyczne i stonowane.
Dalej maszerujemy leśnymi ścieżkami , podziwiamy piękno przyrody i zatrzymujemy się na moment przy ruinach. Według informacji na stronie polska.org. są to ruiny obelisku, na którym widniał kiedyś napis: Das dankbare Löwenberg am Tage seiner Errettung aus Feindeshand, den 30. August 1813, czyli
Wdzięczny Lwówek w dzień swojego wyzwolenia z rąk wroga, dnia 30 sierpnia 1813 r.
ruiny obelisku na Wzgórzu Kombatantów
Następnie mijamy pomnik ze zniszczonymi literami. Poświęcony był Robertowi Sachsse (zur dankbaren erinnerung an R. Sachsse) , geologowi, fotografowi, poecie.
Kolejny przy trasie jest Kamień Kombatantów, nieco zaniedbany, będący miejscem zlotów lwóweckich kombatantów.
Chwilę później mijamy miejsce, które podświetlone w nocy latarką mogłoby przestraszyć. Ciekawe kto miał taki nieco makabryczny pomysł wystawienia i powieszenia tych maskotek.
Kierujemy się w stronę Panieńskich Skał. Bardzo ładnie przez chwilę z drogi prezentuje się Szwajcaria Lwówecka.
Z kolei same Panieńskie Skały nas trochę zawodzą. Ogromne bloki skalne oczywiście mogą się podobać i na wielu zrobią wrażenie. Jednak w czerwcu, roślinność ogranicza praktycznie w całości jakiekolwiek widoki, a i samych skalnych formacji trzeba szukać pomiędzy gęstymi zaroślami. Niemniej jednak, jeśli ktoś ma ochotę, niech się tu wdrapie. Może uda Wam się dostrzec nieco więcej magii tego miejsca niż nam.
Z Panieńskich Skał schodzimy tą samą drogą i kierujemy się w stronę parkingu pod Szwajcarią Lwówecką. Trasa w przybliżeniu wygląda tak: (trzeba jednak dodać ok. kilkaset metrów, by obejrzeć nieco dokładniej niektóre miejsca znajdujące się przy znakowanym szlaku turystycznym).
Browar Lwówek
Ostatnim punktem naszej wizyty w Lwówku Śląskim jest Browar. Idąc w stronę browaru, nie sposób nie zauważyć Czarnej Wieży. Jest to pozostałość dawnego kościoła ewangelickiego.
Zauważam także inne pozostałości - niemieckiego szyldu.
Dumą Lwówka Śląskiego jest piwo. Jak możemy przeczytać na stronie lwóweckiego browaru: "Piwo w Lwówku Śląskim warzone jest od 1209 roku. Do dziś powstaje ono zgodnie z tradycyjnymi recepturami, dzięki czemu uznawane jest za jedno z najsmaczniejszych piw w Polsce".
Historia browarnictwa w Lwówku Śląskim jest bardzo ciekawa. Do rozwoju piwowarstwa w tym dolnośląskim miasteczku przyczynił się przede wszystkim Julius Hohberg (nie mylić go z Hochbergami z Książa), który w 1861 roku przejął browar i zainwestował w rozbudowę obiektu oraz nowoczesne maszyny. Tradycje browarnicze kontynuowali także jego synowie, dbając o dalszy progres. Dziś w budynku browaru możemy zobaczyć pamiątki z jego funkcjonowania w tamtych czasach.
Nawet podczas trwania II wojny światowej, produkcja w browarze nie została wstrzymana (piwo produkowano na potrzeby wojska, a część złotego trunku trafiało do okolicznych odbiorców). Warzenie piwa zostało na krótko przerwane w 1945 roku, po przejęciu zakładu przez Armię Czerwoną. Od połowy XX wieku sporo się tu działo. Zmieniali się właściciele i zarządcy obiektu. Próbowano unowocześnić produkcję, zmodernizowano niektóre pomieszczenia oraz po raz kolejny budynek rozbudowano. Następnie nad browarem zebrały się ciemne chmury i w 1998 roku ze względu na spore zadłużenie, ogłoszono upadłość. Po próbach reaktywacji produkcji przez niemieckiego przedsiębiorcę Wolfganga Bauera w 2007 roku, browar został wystawiony na sprzedaż . Produkcję wznowiono 3 lata później i na szczęście ten stan trwa do dzisiaj.
Indywidualne zwiedzanie lwóweckiego browaru możliwe jest w pierwszy i trzeci piątek miesiąca o godzinie 13. Nie ogranicza się ono tylko do odwiedzenia pomieszczeń związanych z produkcją piwa. W budynku browaru zlokalizowane jest także niewielkie muzeum, gdzie zgromadzono ok. 400 eksponatów, wśród których znajdują się m.in. butelki, etykiety, szyldy oraz kufle.
Po obejrzeniu ekspozycji muzealnej oraz krótkiego filmu, kierujemy się do pomieszczeń browaru (m.in. warzelnie, leżakownia, fermentownia). Oglądamy zabytkowe wnętrza, ale zaskoczyć potrafią również nowoczesne rozwiązania produkcyjne, jakie tu zastosowano. Na zakończenie możemy spróbować produkowanego tu piwa. Lany porter zachwyci kubki smakowe nawet bardziej wymagających piwoszy. W ofercie znajduje się od niedawna także piwo bezalkoholowe. Zwiedzanie browaru w Lwówku Śląskim to naprawdę fascynująca lekcja nie tylko dla miłośników złotego napoju.
Naszej uwadze nie umyka także zrujnowany budynek dawnej słodowni. Czy spotkają ją jeszcze lepsze czasy? Niestety jest to wątpliwe.
Wizytą w Browarze prawie kończy się nasza wizyta w Lwówku. Zaglądamy jeszcze do informacji turystycznej na Rynku, o której wspominam ze względu na bardzo kompetentną obsługę. Dawno nie spotkałam tak zaangażowanego pracownika informacji turystycznej. Zachęcam więc by skorzystać z usług tego punktu:)
Bardzo fajny artykuł.
OdpowiedzUsuńOdnośnie pałacu w Skale to oprócz tego, że w czasie wojny kiedy to niemcy pod nieobecność właścicieli obrabiali wnętrza z bardziej wartościowych rzeczy (obrazy,meble) a po wojnie rosjanie też sobie nie żałowali to głównego dzieła zniszczenia dokonali wszelkiej maści szabrownicy, którzy opanowali pałac po jego oddaniu prze lwóweckie nadleśnictwo miejscowej administracji. Szanujący zajmowali się demontażem z pałacu podłóg , płytek pokrywających posadzki, belek stropowych, i elementów więźby dachowej. Zaskutkowało to tym, że podczas jednej z zimy dach pod naporem dużej ilości śniegu nie wytrzymał i runął. Miejscowe władze ze względu na brak środków nie podjęły działań mających na celu odbudowę a pałac ulegał dalszej ruinie. Pałac został sprzedany prywatnym inwestorom, którzy przez ostatnie lata też się zmieniali. Ostatnio właściciele podjęli się działań mających na celu zabezpieczenie tej "ruiny". Jednakże patrząc na poziom zniszczeń mimo, że ostatnio we wnętrzu dużo się dzieje to zewnętrzny obraz rewitalizacji będzie widoczny za dwa trzy lata
OdpowiedzUsuńNiestety historia wielu zabytków na Dolnym Śląsku często jest podobna. Od czasu naszej wizyty przy Pałacu w Skale, śledzę poczynania nowych właścicieli i bardzo im kibicuję. Cieszę się, że wreszcie trochę się tam dzieje i z niecierpliwością czekam na kolejne widoczne efekty.
Usuń