Wycieczkę rozpoczynamy nietypowo, bo w czeskiej miejscowości Mezimesti. W wakacje (tylko w weekendy) dojedziemy tu pociągiem np. z Wrocławia, Wałbrzycha czy Mieroszowa (linia D28/ Koleje Dolnośląskie). Drugą opcją dotarcia na start tej górskiej przygody dla osób niezmotoryzowanych jest autobus nr 15 (Wałbrzyska Komunikacja Miejska). Zarówno jednych jak i drugich kursów jest niewiele, więc warto wcześniej sprawdzić rozkłady jazdy.
pociąg Kolei Dolnośląskich na stacji Mezimesti
W Mezimesti przy dworcu znajduje się niewielki sklep (otwarty także w niedzielę) z raczej skromnym asortymentem, ale bez problemu kupimy tu niezbędne produkty czy prowiant na drogę.
Budynek dworca Mezimesti - wewnątrz kupimy m.in. bilety kolejowe, kawę z automatu i drobne przekąski.
No to w drogę!
Z Mezimesti na Ruprechticki Szpiczak prowadzą 2 podstawowe trasy - niebieska (przez Viznov) i niebiesko-żółta (przez Ruprechtice). Wybrałam tę drugą, gdyż idąc do Wałbrzycha właśnie nią, nie musimy powtarzać niespełna kilometrowego fragmentu prowadzącego z Przełęczy pod Szpiczakiem na szczyt.
Przechodzimy kładką nad torami i skręcamy w prawo w ulicę Szkolną. Po lewej stronie mijamy pałac (Zamek Mezimesti), a następnie wędrujemy wzdłuż zabudowań, które z każdym krokiem stają się coraz rzadsze.
Dalej czeka nas marsz przez Ruprechtice (ok. 2,5 km). Trasa jest asfaltowa i być może nie każdemu przypadnie do gustu. My czasem lubimy popatrzeć jak mieszkają ludzie w takich niewielkich miejscowościach. Tuż przed wejściem w las, przechodzimy obok niedużego parkingu. Osoby zmotoryzowane mogą zostawić tu auto i np. zrobić "pętelkę " podchodząc na górę żółtym szlakiem i wracając na parking przez Mezimesti i Viznov (niebieski szlak) lub korzystając z którejś z nieoznakowanych ścieżek (do tego wariantu przyda się szczegółowa mapa).
ciekawostka przyrodnicza - gąsienice zauważone przy trasie - wyrośnie z nich piękny motyl - któraś z rusałek (prawdopodobnie pokrzywnik lub pawik)
Docieramy na Ruprechticki Szpiczak (880 n n.p.m), którego niemałą atrakcją jest specyficzna wieża widokowa. Może nie ma w sobie zbyt wiele uroku, za to z góry obejrzymy bajeczne krajobrazy! Pięknie prezentują się stąd m.in. Góry Suche, Karkonosze, Ostasz ... oraz ścieżka, która przed chwilą dreptaliśmy.
W stronę Gór Suchych - z prawej strony kadru Suchawa, Kostrzyna i Włostowa, dalej Masyw Lesistej Wielkiej. Dalej majaczą Rudawy Janowickie. Przy lewej krawędzi widać zabudowania Mieroszowa na tle ledwo widocznych Karkonoszy
Ze Szpiczaka schodzimy niebieskim szlakiem w stronę Przełęczy pod Szpiczakiem. Zejście jest strome, trzeba być czujnym. Na tym odcinku zauważam ciekawy kamień z datą 1820. Jestem na etapie szukania informacji na jego temat.
Z Przełęczy znakowane szlaki rozchodzą się w sześciu kierunkach. My wybieramy zachód i czarne oznaczenia. To jeden z moich ulubionych fragmentów szlaków w tym paśmie, mimo, że zupełnie niewidokowy. Szczególnie ciekawie prezentuje się w mglisty listopadowy dzień (zobacz: Góry Kamienne (Góry Suche) - wędrówka fragmentem szlaku granicznego Głuszyca Górna - Ruprechticki Szpiczak + Waligóra - Andrzejówka - Wałbrzych Główny ). Docieramy do Rozdroża pod Waligórą. To ważny węzeł szlaków, gdzie możemy odpocząć w sporej wiacie turystycznej.
Do schroniska Andrzejówka dotrzemy stąd np. niebieskim szlakiem (omijając Waligórę) lub przechodząc przez najwyższy szczyt pasma. Ponieważ mieliśmy zapas czasu, ruszyliśmy ku Waligórze. Podejście od strony Rozdroża żółtym szlakiem jest o wiele łatwiejsze niż fragment od strony Andrzejówki.
Na szczycie spotykamy całkiem sporo osób (biorąc pod uwagę naszą dotychczasową wędrówkę). Przede wszystkim są to osoby, które zdobywają Koronę Gór Polski, czyli 28 najwyższych szczytów w poszczególnych pasmach naszego kraju. Schodzimy do Andrzejówki tym trudniejszym odcinkiem. Trzeba być bardzo czujnym, by nie poślizgnąć się na stromym zboczu. W Andrzejówce zamawiamy obiad i piwo. Placki ziemniaczane z sosem grzybowym, chłodnik z cukini i przepyszny sernik na deser dodają nam energii. Niestety nasza przygoda dobiega końca. Musimy zdążyć na pociąg do domu.
Zielonym szlakiem (początkowo asfalt) ruszamy w stronę Rybnicy Leśnej. Po drodze przyglądamy się kopalni melafiru, na moment zbaczamy z głównej trasy, by zobaczyć drewniany kościół św. Jadwigi Śląskiej. Niestety znów nie udaje nam się wejść do środka.
W końcu odbijamy z głównej drogi w zabudowania Kamionki, a następnie wkraczamy w las. Po jakimś czasie łączymy się z czerwonym szlakiem i bez większych problemów osiągamy metę przy dworcu Wałbrzych Główny.
Meta wycieczki - Stacja Wałbrzych Główny. W tle (od lewej) Mały Wołowiec, Wołowiec, Kozioł, Sucha i schowana za drzewami Borowa
A trasę tradycyjnie można prześledzić na mapce poniżej:
1820 - to jest dawny kamień graniczny opactwa broumowskiego. Niestety, góra jest ułamana, zachowała się tylko podstawa z datą. Na zielonym szlaku granicznym można spotkać więcej takich kamieni granicznych z różnych lat.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za wyjaśnienie :) Pozdrawiam serdecznie
Usuń