Tajemnicze Góry Sowie są magnesem dla poszukiwaczy przygód. Nawet przy popularnych szlakach turystycznych wciąż można znaleźć pozostałości zagadkowych obiektów, których przeznaczenie do dziś nie zostało rozszyfrowane. Podziemne korytarze, tunele, żelbetowe konstrukcje, sztolnie, komory miały powstawać od 1943 roku, tworząc potężny kompleks zwany Riese (Olbrzym). Hipotez dotyczących obiektów m.in. w Walimiu, Rzeczce czy Głuszycy jest wiele. Historycy prześcigają się w domysłach, nowe odkrycia rozgrzewają atmosferę i budzą nadzieję na rozwiązanie licznych zagadek. Niestety nadal nie mamy pewności po co hitlerowcom, budowany z takim rozmachem, zespół obiektów. Wśród teorii, często pojawia się ta, związana z produkcją Wunderwaffe (cudownej broni), która mogłaby odwrócić losy II wojny światowej.
Wreszcie udało nam się wrócić w Góry Sowie. Ponieważ prognoza pogody nie była zbyt optymistyczna, odpuściliśmy bardzo widokowe miejsca i wybraliśmy się w tajemnicze zakamarki tego pasma. W ten sposób spędziłam swój pierwszy w życiu urodzinowy weekend w górach :)
"Kamieńczykiem" (pociąg relacji Poznań Główny - Szklarska Poręba Górna) dotarliśmy do Wałbrzycha Głównego, gdzie przesiedliśmy się w pociąg Kolei Dolnośląskich, który dowiózł nas na miejsce startu wycieczki - do Głuszycy. Przez zabudowania miejscowości, która niegdyś nazywała się Wüstegiersdorf, poruszamy się zgodnie z oznaczeniami niebieskiego i żółtego szlaku.
Przecinamy ul. Grunwaldzką (drogę wojewódzką nr 381) i wchodzimy na brukowaną aleję, która doprowadzi nas do uroczych głuszyckich stawów. Ale miejsce to nie zawsze kojarzyło się tak sielsko. W czasie II wojny światowej, w pobliżu zbiorników wodnych znajdowała się niewielka filia obozu koncentracyjnego Gross Rosen (Marzbachtal).
Tuż za stawem, zaczyna się robić ciekawiej. Zimą o wiele łatwiej dostrzec w lesie tajemnicze obiekty. Według licznych przypuszczeń, niedokończone żelbetowe zabudowania miały stanowić pomieszczenia biurowe lub służyć zakwaterowaniu pracowników. Niestety do dziś nie odnaleziono żadnych źródeł, które potwierdzałyby tę tezę.
Maszerujemy dalej, rozglądając się dookoła. Szukamy kolejnych obiektów, które powinny znajdować się tuż przy szlaku. Jeden z nich jest doskonale widoczny z trasy. To tzw. bunkier z "jeżem". Dzięki wzmocnieniu na stropie, można przypuszczać, że bunkier ten służył do przechowywania materiałów wybuchowych. Po wejściu do środka, okazuje się, że jego przeznaczenie znacząco się zmieniło. Dziś wewnątrz zmagazynowane są nie materiały wybuchowe, tylko stare opony, które dawno powinny zostać poddane utylizacji.
Pozostajemy na żółtym szlaku. W międzyczasie udaje nam się zlokalizować wejście do sztolni Soboń. Sztolnia ta nie jest udostępniona do zwiedzania. Nie zamierzamy więc tam wchodzić, ponieważ nie mamy odpowiedniego doświadczenia oraz sprzętu. Zresztą samodzielne wejście w takie miejsca, bez świadomości zagrożeń, może skończyć się tragicznie.
W końcu meldujemy się na rozwidleniu szlaków Kompleks Osówka Kasyno. Stąd w ok. 10 minut dotrzemy do wejścia do Podziemnego Miasta Osówka. Do zwiedzania udostępniono tam aż 4 różne trasy. Jedną z nich mieliśmy okazję poznać ponad 10 lat temu. Chętnie przypomnimy sobie tajemnicze korytarze Osówki. Niestety zimą dzień jest krótki, więc zostawiamy sobie to na inny termin. Tego dnia mamy jeszcze do przejścia ok. 10 km.
W pobliżu "Kasyna" znajdziemy jeszcze sporo interesujących pozostałości, których przeznaczenie nie zostało w pełni wytłumaczone. Na uwagę zasługuje również "Siłownia" , którą lepiej oglądać gdy nie ma śniegu. Zaglądamy wszędzie tam , dokąd sięga nasz wzrok. Dziś wiem już, że wrócimy w to miejsce w celu nieco bardziej szczegółowej eksploracji. Wcześniej jednak muszę poszerzyć swoją wiedzę na temat Kompleksu Riese.
Po kilkunastu minutach od "Kasyna" docieramy do rozwidlenia Grządki. Czarnym szlakiem stąd można iść dalej m.in do Walimia. My chcemy zejść do Jedliny-Zdroju. Zmieniamy więc oznaczenia szlaku na czerwone i trzymamy się tego koloru aż do osiągnięcia mety.
Kolejnym punktem pośrednim jest Przełęcz Marcowa. Gdybyśmy skręcili tu w lewo, wybierając niebieski szlak, doszlibyśmy do stawów w Głuszycy. My skrzyżowanie przecinamy i prosto zmierzamy ku Jedlinie (wciąż czerwonym szlakiem).
O, nie wiedziałem, że w Jedlinie jest jakiś lokalny browar. Będę musiał kiedyś odwiedzić po wycieczce.
OdpowiedzUsuń