Kiedy prognozy pogody pokazują słoneczny weekend, ciężko nam wysiedzieć w domu. Od razu w ruch idą mapy, rozkłady pociągów i booking.com ;) Najczęściej trafiamy na Dolny Śląsk. Nie inaczej było tym razem. Podczas tej dwudniowej wycieczki zaplanowałam dość długie trasy o łącznej długości ok. 50 km (27 km dnia pierwszego i ok. 23 km drugiego). Jest to naprawdę sporo, szczególnie biorąc pod uwagę wędrówkę w górach, częściowo jeszcze w zimowych warunkach. O pierwszym dniu mogliście już przeczytać na blogu. Wrażeniami dzieliłam się w poprzednim wpisie, dla przypomnienia:
Drugi dzień zapowiadał się równie kapitalnie. Słoneczko świeciło, widoczność była doskonała. No to czas ruszyć w trasę. Jeśli nie macie w planie noclegu w Kamiennej Górze, możecie tu dotrzeć np. pociągiem ze stacji Sędzisław (z Wrocławia właśnie na tej stacji trzeba się przesiąść w pociąg do Kamiennej Góry).
Korzystamy następnie z nowej ścieżki rowerowej "szlakiem dawnej kolei". Trasa prowadzi z Kamiennej Góry do Krzeszowa i jest prosta jak stół! Aż chciałoby się wsiąść na rower i przejechać ten odcinek. Może kiedyś. Z naszych obserwacji wynika, że ze ścieżki korzystają nie tylko miłośnicy jednośladów, ale także biegacze, spacerowicze itp. Krótki odcinek znakowanego szlaku pieszego także tędy poprowadzono.
Ścieżką rowerową kierujemy się w stronę Góry Parkowej. Tam dołączymy do żółtego szlaku. Przy ul. Lubawskiej schodzimy ze ścieżki i wspierając się mapą w telefonie docieramy do zadrzewionego wzniesienia. Wita nas ekipa gili, ale niestety żaden z ptaków nie pozwala się sfotografować tak, jakbym sobie tego życzyła ;)
Wchodzimy na żółty szlak oraz, jednocześnie, odcinek ścieżki historycznej będącej uzupełnieniem wizyty w podziemiach Arado (Zaginione laboratorium Hitlera). Niestety nie udało nam się jeszcze ich zwiedzić. Nadrobimy przy kolejnej okazji. Tym razem oglądamy jedynie wystawę plenerową, w skład której wchodzą m.in. pojazdy militarne z okresu II wojny światowej.
Mijamy tereny zielone - Górę Parkową i Kościelną i docieramy w miejskie zabudowania. Wchodzimy na znaną nam już ścieżkę rowerową i idziemy nią kilkaset metrów. Niestety przegapiliśmy odbicie (tak wygodnie się szło) i trochę za późno się zorientowaliśmy, że żółty szlak przez chwilę biegnie równolegle do trasy rowerowej, a następnie skręca w prawo. Korygujemy kurs i następnie już bez problemów orientacyjnych maszerujemy ścieżką, która zachwyca widokami. Widać m.in. ośnieżone Karkonosze oraz szczyty Rudaw Janowickich.
Ale oprócz podziwiania widoków, warto co jakiś czas spojrzeć pod nogi ;-) Udało nam się zobaczyć jedne z pierwszych wiosennych kwiatów - zawilce żółte.
Żegnamy się na jakiś czas z widokami w stronę Karkonoszy. Zdobywamy wzniesienie Długosz (590 m n.p.m.) i po dłuższej chwili, panoramy znacząco się zmieniają. Tym razem podziwiać możemy Góry Wałbrzyskie (kto rozpozna Chełmiec lub Borową?) oraz Masyw Dzikowca i Lesistej Wielkiej.
Za plecami wyłania się Trójgarb (Góry Wałbrzyskie). Z tej perspektywy dobrze widać od czego wzięła się jego nazwa.
Przez las docieramy do... Betlejem. Znajduje się tu m.in. drewniany pawilon na wodzie. W jego wnętrzu można podziwiać niezwykłe malowidła nawiązujące tematyką do Starego Testamentu. Są to głównie sceny związane z wodą. Niestety pawilonu nie można zwiedzić "z marszu". W okresie zimowym należy się wcześniej umówić z przewodnikiem. Natomiast od 1 maja do 30 września można wejść do środka , kupując bilet na trasę rozszerzoną umożliwiającą zwiedzanie kompleksu Opactwa Pocysterskiego w Krzeszowie.
Kierujemy się w stronę zabudowań Opactwa Pocysterskiego. Już z daleka robią one niesamowite wrażenie.
Góra Św. Anny, pomimo tego, że jest niepozorna (ma zaledwie 593 m n.p.m.) ugościła nas po królewsku. Nieco poniżej szczytu znajduje się odbudowany kościół Św. Anny, na przeciwko którego warto przysiąść na uroczej ławeczce z widokiem. Wnętrze kościoła można obejrzeć tylko zerkając przez okno. Po drodze minęliśmy sporą wiatę turystyczną (przy której można np. rozpalić ognisko ) oraz dwie kapliczki kolumnowe.
Czerwony szlak, którym idziemy od Betlejem jest fragmentem Głównego Szlaku Sudeckiego. Kiedy już wydaje nam się wszystko, co najfajniejsze tego dnia, mamy za sobą, okazuje się, że trasa ta ma jeszcze jednego asa w rękawie ;) Przed Grzędami, otwierają się wspaniałe widoki w stronę Masywu Dzikowca i Lesistej Wielkiej.
W Grzędach zmieniamy znaki szlaku na żółte i wygodną trasą wędrujemy do mety w Boguszowie - Gorcach.
Korzystamy jeszcze z tego, że mamy trochę czasu do odjazdu pociągu i podchodzimy na Rynek. Jest to najwyżej położony rynek w Polsce (591 m n.p.m.). No a później pozostaje nam już tylko oczekiwanie na pociąg do Poznania...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz