Rudawy Janowickie to nie tylko Kolorowe Jeziorka czy Skalnik, szczyt, na który chętnie wchodzą zdobywcy Korony Gór Polski. Chociaż to właśnie za sprawą Skalnika, udało mi się odkryć to pasmo górskie. Do dziś poznałam je nieco lepiej, ale na szczęście czeka na mnie jeszcze dużo, nieodkrytych dotychczas, szlaków i ścieżek.
Dziś zapraszam Was na wycieczkę, którą zrealizujecie bez samochodu, co jest doskonałym pomysłem. Na koniec, odwiedzimy Browar Miedzianka, gdzie nie tylko dobrze zjecie, ale także możecie spróbować wyjątkowych wariantów piwa, produkowanych tu, w dawnym mieście (obecnie wsi) o tradycjach browarniczych, sięgających kilka wieków wstecz!
Wycieczkę rozpoczynamy na stacji kolejowej w Marciszowie. Dojeżdżają tu pociągi Kolei Dolnośląskich oraz Regio.
Ruszamy żółtym szlakiem, w stronę Ciechanowic. Przy ul. Głównej można obejrzeć pozostałości zabudowań i obiektów związanych z transportem kolejowym. W pobliżu znajduje się też kilka sklepów, z czego co najmniej jeden otwarty jest również w niedzielę. Skręcamy w ul. Włókienniczą, przekraczamy rzekę Bóbr i za chwilę odbijamy w lewo, na zielono znakowany szlak. Biegnie on początkowo asfaltową drogą, by po ok. 250 metrach odbić w węższą gruntową ścieżkę wzdłuż potoku Mienica. Ścieżka jest niezwykle malownicza i jedyne, czego żałujemy, to tego, że za szybko się kończy ;-)
zielony szlak
potok Mienica
Wkrótce łączymy się znów z asfaltową drogą i maszerujemy wzdłuż niej aż do Wieściszowic. Fragment ten nie jest zbyt fascynujący i lekko się dłuży, ale niedługo, atrakcje na trasie nam to wynagrodzą. W Wieściszowicach skręcamy w lewo, w stronę Kolorowych Jeziorek. Trudno to przegapić, bo znaków naprowadzających na tę atrakcję w terenie jest naprawdę dużo. Mijamy parkingi (jest ich tu kilka i każdy ma ciekawe marketingowe hasełka). Po ok. kilometrze, przechodzimy przez bramę do "kolorowego raju".
Kolorowe Jeziorka stały się dość popularną atrakcją, dlatego jeśli chcecie uniknąć tłumów, wybierzcie się tam wcześnie rano lub poza weekendami. Wstęp na teren Rudawskiego Parku Krajobrazowego, jak i Kolorowych Jeziorek jest bezpłatny.
Pierwszym jeziorkiem na "trasie zwiedzania" jest Jeziorko Żółte. Swój kolor zawdzięcza otaczającym go skałom, bogatym m.in. w wapń i siarkę. Mamy szczęście! Jeziorko jest wypełnione wodą (okresowo jego poziom jest zdecydowanie niższy) i ma faktycznie żółtą barwę (gdy byliśmy tu ostatnio było raczej brunatne).
Do jego brzegu można zejść poprzez skalny tunel, co na pewno spodoba się młodszym turystom ;-)
Tuż obok, wzrok nasz przyciąga zdecydowanie większe i bardziej okazałe jeziorko - Purpurowe. Ma urozmaiconą linię brzegową i budzi wśród wszystkich większe zainteresowanie niż żółty zbiornik.
Woda tego jeziorka jest roztworem kwasu siarkowego, a barwę zawdzięcza obecności związków miedzi i żelaza oraz zawartości pirytu. Przez dziesiątki lat działała na tym terenie kopalnia pirytu "Nadzieja" (zamknięto ją na początku XXw.)
Kolejne, Błękitne Jeziorko, oddalone jest od Purpurowego o ok. 15-20 minut drogi. Czeka nas momentami strome podejście, po nierównym podłożu (korzenie, kamienie) , okresowo także po błocie.
Moim zdaniem to właśnie Błękitne Jeziorko ma najwięcej uroku. Przypomina swoją barwą egzotyczne kierunki, z katalogu wakacji marzeń. Najpiękniej prezentuje się, gdy zaświeci słońce. My tym razem nie mamy tyle szczęścia ;)
Kolor wody w tym zbiorniku jest ściśle związany z glonami, które rozwijają się tu dzięki dobrze naświetlanej, czystej wodzie z potoku Mienica (wzdłuż którego szliśmy z Marciszowa do Wieściszowic). Przy Błękitnym Jeziorku znajduje się miejsce odpoczynkowe, idealne na zjedzenie drugiego śniadania.
Zielony szlak biegnie dalej przez mostek i wchodzi stromo w gęsty las. Ścieżka jest dość rozlazła, z wieloma rozwidleniami. Tak czy inaczej, powinniśmy nią dotrzeć do szerokiej, wygodnej drogi.
W jednym z prześwitów widać jak na dłoni - Trójgarb (szczyt w Górach Wałbrzyskich).
Trójgarb
Ludzi jest tu trochę mniej. Nie wszyscy docierają do Zielonego Stawku. Część turystów, przy Błękitnym Jeziorku zawraca na parking. My po ok. 15 minutach jesteśmy przy ostatnim z kolorowych jeziorek. Zielony Stawek tym razem nas pozytywnie zaskakuje swoją wielkością. Zdarza się bowiem, że całkowicie wysycha. Warto więc odwiedzić go wczesną wiosną, podczas zimowych roztopów lub po intensywnych opadach deszczu. Zielony Stawek zajmuje wyrobisko dawnej kopalni "Gustaw".
W jego pobliżu znajduje się punkt widokowy z ławeczką. Ruszamy dalej, w stronę Wielkiej Kopy zielonym szlakiem. Zaczyna padać śnieg. Nie tego się spodziewaliśmy w maju ;-)
zięba też zdziwiona jest majową aurą ;-)
Trasa splata się w końcu z żółtymi znakami, biegnącymi z Kamiennej Góry. Dość szeroką drogą docieramy najpierw do skalnego punktu widokowego, którego kiedyś pomyliliśmy ze szczytem, a następnie do dobrze oznaczonego odbicia w stronę Wielkiej Kopy. Po krótkiej chwili jesteśmy na wierzchołku.
Kiedyś na szczycie znajdowała się drewniana wieża widokowa, która została zniszczona po II wojnie światowej. Gdzieś kiedyś czytałam, że były plany jej odbudowy w ostatnich latach. Póki co nadal widać jedynie pozostałości tej sprzed dziesiątek lat.
pozostałości dawnej wieży
źródło: tablica dydaktyczna na szczycie Wielkiej Kopy
Trzeba więc pocieszyć się jedynie punktem widokowym poniżej szczytu. Dojdziemy tam wydeptaną ścieżką.
Wracamy na szczyt tą samą drogą z punktu widokowego i rozpoczynamy zejście do Przełęczy Rędzińskiej (znaki żółte). Ten fragment szlaku jest bardzo przyjemny, a bajeczne widoki w stronę Karkonoszy (w okolicy szczytu Stróżnik) zdecydowanie dodają mu atrakcyjności.
Chwilę po przekroczeniu Przełęczy Rędzińskiej, otwierają się kolejne widoki (tym razem w stronę Gór Wałbrzyskich - widać m.in. Chełmiec i Trójgarb, a w dalszym planie fragment Masywu Ślęży), spowodowane wycinką drzew...
Szlak wychodzi na moment z lasu na asfaltową drogę. Czeka nas tu miła niespodzianka. Po obu stronach drogi kwitną śnieżyce wiosenne! Bardzo mnie cieszy ich widok w naturalnym środowisku. Do tej pory widziałam je jedynie w rezerwacie "Śnieżycowy Jar" , niedaleko Poznania (Nałogowa Podróżniczka: Wielkopolska: rezerwat "Śnieżycowy Jar" 2017 zdjęcia foto /marzec 2017/ Murowana Goślina / Wielkopolska (nalogowapodrozniczka.blogspot.com)), ale istnieje przypuszczenie, że śnieżyce zostały tam introdukowane. Te w okolicach Przełęczy Rędzińskiej w tym roku kwitły na początku maja. We wspomnianym rezerwacie w Wielkopolsce, białe kwiaty w pełnej krasie, pojawiają się najczęściej pod koniec marca.
Na szczęście to nie koniec atrakcji tego dnia. Mijamy krzyż milenijny i docieramy do fantastycznego miejsca widokowego!
Oglądając się za siebie, widzimy niższe wzniesienia Gór Wałbrzyskich, za nimi w tle pojawia się Ślęża i Radunia.
Chwilę później, po lewej stronie zauważamy "dziki parking' w dość grząskim błocie. Skręcamy w jego stronę i docieramy do miejsca, skąd widoki są po prostu kapitalne! Po środku poniższego kadru znajduje się szczyt Kralowiecki Szpiczak (Královecký Špičák) w Górach Kruczych (będących częścią Gór Kamiennych). Szczyt ten czeka na swoje pięć minut na blogu ;) Mam nadzieję, że wkrótce opiszę trasę z Lubawki.
Góry Wałbrzyskie (Trójgarb i Chełmiec) oraz pasmo Gór Kamiennych
Góry Wałbrzyskie (m.in. Chełmiec, Borowa), za Borową w tle: Wielka Sowa i Kalenica (Góry Sowie)
Zachwyceni widokami, wycofujemy się do asfaltowej drogi i zaczynamy podejście na Wołek.
Po drodze spotykamy takiego jegomościa. Nie ukrywam, że obecność gołębia pocztowego wysoko w lesie, trochę nas zdziwiła.
Niedaleko szczytu, w prześwicie, widać jak na dłoni Śnieżne Kotły!
U nas na Wołku, zupełnie inny, już wiosenny klimat. Szczyt jest zalesiony, na kolejne panoramy trzeba trochę poczekać.
Te pojawią się jeszcze przed Polaną Mniszkowską. Wszystko wskutek wyciętej sporej połaci lasu. Z tego miejsca wzrok przykuwa budynek przypominający wyglądem pałac. To szpital w Janowicach Wielkich.
Na Polanie Mniszkowskiej wybieramy niebieskie znaki szlaku w stronę Głazisk Janowickich. Tam zmieniamy znaki na czarne. Przy szlaku intryguje nas jedna ze skał. Mateuszowi udaje się wypatrzyć barierki. Czyli można tam wejść? Ano można. Gramolimy się ostrożnie w górę. Skała jest dość szorstka i wpija się w dłonie.
Z góry widać Karkonosze, ale przepięknie prezentują się stąd tzw. "Piersi Lolobrygidy", czyli Krzyżna Góra i Sokolik (Góry Sokole).
widok na Karkonosze
zbliżenie na Śnieżne Kotły
Krzyżna Góra i Sokolik
Barierka ochronna na skale
Trochę się zmieniło od naszej ostatniej wizyty w tym miejscu. Czarny szlak został poszerzony, utwardzony i wysypany drobnym kruszywem. Trasa stała się na pewno wygodniejsza, ale chyba mimo wszystko bardziej podobała mi się poprzednia wersja.
Docieramy do klimatycznego Zamku Bolczów. Jest długi weekend majowy, więc ludzi trochę się tu kręci. Niektórzy zwiedzają, inni siedzą przy ognisku. Gdy byliśmy tu w listopadzie, mieliśmy tę warownię w zasadzie tylko dla siebie.
Pierwsze wzmianki o zamku pochodzą z końca XIVw. Wówczas warownia była siedzibą niemieckich rycerzy rozbójników (raubritterów). W połowie XV w. zamek uległ zniszczeniu (najazd mieszczan świdnickich) i odbudowano (i jednocześnie znacznie rozbudowano) go dopiero po kilkudziesięciu latach. W I połowie XVIw. należał do Justusa Decjusza (Josta Ludwiga Dietza), sekretarza króla Zygmunta Starego. W jego posiadaniu była także Miedzianka, której nadano prawa miejskie, a dziś jest znów wsią (muszę poszerzyć wiedzę i sięgnąć po książkę "Miedzianka. Historia znikania" Filipa Springera). Miedziankę obecnie warto odwiedzić m.in. ze względu na niewielki browar (co jeszcze tego dnia uczynimy!). Tradycja browarnictwa w tym miejscu, sięga XVw.
Wracając do zamku, w połowie XVII jego drewniana konstrukcja została strawiona przez pożar, zainicjowany przez opuszczających twierdzę Szwedów. Przez dwa wieki zamek podupadał w ruinę. Następnie na jego fundamentach wzniesiono gospodę, która później, po II wojnie światowej stanowiła budynek schroniska turystycznego. Ono niestety także nie przetrwało próby czasu.
Opuszczamy Zamek, schodzimy do stacji kolejowej w Janowicach Wielkich. Możemy tu zakończyć wędrówkę i wsiąść do pociągu. Jeśli będziemy mieć zapas czasu, warto podejść do Miedzianki. Miedzianka to obecnie wieś, rozsławiona dzięki książce Filipa Springera "Miedzianka. Historia znikania". Niegdyś prężnie rozwijające się miasto, dziś wieś, licząca kilka dziesiątek mieszkańców.
Dawniej w Miedziance wydobywano , na co wskazuje jej nazwa, miedź. Złoża tego metalu się jednak wyczerpały. Odkryto wówczas i zaczęto wydobywać kobalt. To także miało swój kres. Mieszkańcy jednak nie poddawali się. Utrzymywali się z zajęć nie związanych z górnictwem. Z czasem Miedzianka stała się miastem turystycznym, a piwo produkowane w tutejszym browarze było rozsławione w całej okolicy. Po II wojnie światowej, w 1945 r. Armia Czerwona zaczęła wydobywać w tym miejscu uran. Sposób w jaki to robiła nie był obojętny dla architektury miasta. Stopniowo miasto zaczęło się zapadać. W końcu podjęto decyzję o zlikwidowaniu zabudowań i przesiedleniu mieszkańców do Jeleniej Góry czy Janowic Wielkich. Dziś, przejeżdżając/ przechodząc przez Miedziankę, można mieć wrażenie, że nic tu nie ma. Wprawne oko dostrzeże jednak pozostałości zabudowań i tablice, które upamiętniają świetność tego sudeckiego miasta. W Miedziance zobaczyć można do dziś Kościół Św. Jana Chrzciciela z XIX w. Czy podzieli on kiedyś los innych zabudowań Miedzianki? Tego nie wiadomo.
Dawniej w Miedziance wydobywano , na co wskazuje jej nazwa, miedź. Złoża tego metalu się jednak wyczerpały. Odkryto wówczas i zaczęto wydobywać kobalt. To także miało swój kres. Mieszkańcy jednak nie poddawali się. Utrzymywali się z zajęć nie związanych z górnictwem. Z czasem Miedzianka stała się miastem turystycznym, a piwo produkowane w tutejszym browarze było rozsławione w całej okolicy. Po II wojnie światowej, w 1945 r. Armia Czerwona zaczęła wydobywać w tym miejscu uran. Sposób w jaki to robiła nie był obojętny dla architektury miasta. Stopniowo miasto zaczęło się zapadać. W końcu podjęto decyzję o zlikwidowaniu zabudowań i przesiedleniu mieszkańców do Jeleniej Góry czy Janowic Wielkich. Dziś, przejeżdżając/ przechodząc przez Miedziankę, można mieć wrażenie, że nic tu nie ma. Wprawne oko dostrzeże jednak pozostałości zabudowań i tablice, które upamiętniają świetność tego sudeckiego miasta. W Miedziance zobaczyć można do dziś Kościół Św. Jana Chrzciciela z XIX w. Czy podzieli on kiedyś los innych zabudowań Miedzianki? Tego nie wiadomo.
Drogowskaz do dawnego młyna Bergmühle przy drodze Janowice Wielkie - Miedzianka/ dziś młyn już nie istnieje
Kościół Św. Jana Chrzciciela
Tak wyglądała kiedyś Miedzianka (źródło: tablice dydaktyczne w Miedziance)
Miedziance na pewno kiedyś poświęcimy więcej czasu. Tym razem, zaglądamy przed odjazdem do domu jeszcze do Browaru Miedzianka. Przed ponad 5-godzinną podróżą do domu trzeba było się posilić i spróbować tutejszego piwa.
Browar Miedzianka
Do stacji Janowice Wielkie wracamy asfaltową drogą (ok. 1,6 km/ 20 minut drogi) i już zastanawiamy się kiedy uda nam się ponownie odwiedzić Dolny Śląsk...
źródło: mapa-turystyczna.pl
Link do aktywnej mapy: https://mapa-turystyczna.pl/route/2nv1
Dodatkowo trzeba doliczyć ok. 3,2 km/ 40 minut / w dwie strony / na ewentualne dojście do Miedzianki i z powrotem + czas na zwiedzenie miejscowości czy konsumpcję w Browarze Miedzianka.
Kolorowe jeziorka ładne jak zawsze :) Też byłem w tym rejonie wiosną tego roku i także byłem zaskoczony wielkością Zielonego Stawku. Pierwszy raz widziałem w nim tyle wody :)
OdpowiedzUsuń