Nocleg w kompleksie Jedlinka (Jedlina-Zdrój) daje spore możliwości wędrówki po okolicznych górskich trasach. Tego dnia musieliśmy dotrzeć na pociąg, który zawiezie nas do domu do Poznania, więc trasę trzeba było tak poprowadzić, by skończyć ją np. w pobliżu jednej z wałbrzyskich stacji kolejowych.
Jeśli nie nocowaliście w Jedlince, dotrzecie tu m.in. pociągiem (Koleje Dolnośląskie) lub autobusem nr 5 (wałbrzyska komunikacja miejska).
Z Jedlinki nieoznakowaną leśną drogą przeszliśmy do Grzmiącej. Tu "złapaliśmy" niebieski szlak, który po chwili zamieniliśmy na żółte znaki. Przechodzimy przez zabudowania miejscowości, zwracając szczególną uwagę na drewniany kościół pw. Narodzenia NMP. Za świątynią skręcamy w lewo w ul. Łączną i po ok. 400 metrach wkraczamy na zielony szlak na Gomólnik.
Trzymamy się oznaczeń przez ok. 1,8 km, a następnie zbaczamy w prawo na tzw. Muflonową Perć (trasa bez oznaczeń). Dojście tędy na Gomólnik jest zdecydowanie trudniejsze niż podejście znakowanym szlakiem. Nie polecam tego odcinka osobom, które boją się stromizny i nie czują się jeszcze zbyt pewnie w górach.
Dla mnie ten odcinek był nie lada wyzwaniem. Częściowo pokonywałam go podpierając się rękami w grząskim i śliskim terenie. Było sporo błota i trochę się denerwowałam. Za to na szczycie pojawiła się satysfakcja.
Gomólnik Mały stał się niedawno popularnym miejscem na mapie Gór Kamiennych. Wszystko za sprawą platformy widokowej, z której roztacza się niecodzienny widok m.in. w stronę Gór Sowich, Masywu Ślęży, fragmentu Gór Suchych czy Borowej w Górach Wałbrzyskich.
Nasyciwszy się panoramą ruszyliśmy dalej w stronę Przełęczy pod Gomólnikiem Małym. Tam wybraliśmy czarny szlak, który doprowadził nas do Skalnej Bramy. Przed jej osiągnięciem mieliśmy możliwość podziwiania przepięknych śnieżyc wiosennych w naturalnym środowisku.
Na rozwidleniu szlaków wybraliśmy trasę znakowaną żółtym kolorem i zanim weszliśmy na najwyższy punkt opisywanej wycieczki - szczyt Rogowiec (870 m n.p.m.) z ruinami zamku z końca XIII w., zboczyliśmy w stronę punktu widokowego z krzyżem.
Z Rogowca stromą ścieżką schodzimy w dół, by chwilę później odbić w lewo na szlaki czerwony i niebieski. Po krótkiej chwili możemy znów przyjrzeć się z bliska śnieżycom, bowiem przy samym szlaku znajduje się niewielkie stanowisko tej rośliny. Dalej jest odrobinę mniej przyjemnie. Duża "porcja" błota na pochyłych odcinkach nieco nas spowalnia.
Za rozwidleniem tras pozostajemy na samodzielnym niebieskim szlaku. Po przekroczeniu asfaltowej drogi odcinek aż do Ptasiego Rozdroża jest bardzo wygodny, choć odrobinę nudnawy. Na szczęście jak się ma świetnych kompanów wędrówki, czas na tym fragmencie mija szybko i przyjemnie :)
Z Ptasiego Rozdroża wchodzimy na Borową czarnym szlakiem, obserwując za plecami przedsmak tego, co zaserwuje nam wieża na Borowej.
Tunel pod Małym Wołowcem to najdłuższy skalny tunel kolejowy w Polsce. Tunele w zasadzie są dwa. Przez jeden nadal kursują pociągi na trasie Wałbrzych - Kłodzko (tym tunelem nie przechodzimy!). Drugi jest świetną atrakcją turystyczną. Wchodząc do niego, widać jedynie niewielkie światełko - wyjście, które znajduje się ok. 1600 metrów dalej. Poruszanie się po tunelu bez źródła światła jest raczej kiepskim pomysłem. Co prawda dziś nie ma już w nim torów, ale podłoże stanowi tłuczeń, w wielu miejscach tworzą się spore kałuże i otaczająca ciemność może nieco zaburzyć orientację. Warto przejść tunel z latarką, dzięki czemu nie tylko można poczuć się pewniej, ale także zobaczyć więcej , np. przedwojenne porcelanowe tabliczki z kilometrażem.
Niestety koniec naszego pobytu na Dolnym Śląsku zbliża się nieubłaganie. Po wyjściu z tunelu kierujemy się w stronę dworca kolejowego Wałbrzych Główny, gdzie kończymy pełen wrażeń weekend.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz