Tym razem nie mieliśmy szczęścia do pogody. Po długiej podróży pociągiem z Poznania, z dwoma przesiadkami, wysiedliśmy w Soli (woj. śląskie). Miejscowość zamiast upragnionym słońcem, przywitała nas rzęsistym deszczem. Postanowiliśmy poczekać chwilę aż pogoda się trochę poprawi. Mijały długie minuty i nic. Deszcz jak padał, tak padał.
Po około godzinie, zebraliśmy się na odwagę. Rozłożyliśmy parasol, by od razu nie przemoknąć i zaczęliśmy żwawo maszerować (żeby się rozgrzać) zgodnie z czerwonymi oznaczeniami szlaku. Trasa na początku biegnie wzdłuż zabudowań Soli. Na uwagę zasługuje przede wszystkim, stojąca przy szlaku, drewniana dzwonnica z 1837 roku,.
Sól (wieś) , jak sama nazwa wskazuje, słynie z solanek. Warzelnia soli miała istnieć tu w XVw. i podobno w tym czasie wykorzystywano już solankę. Dziś natknąć się można na studzienki solankowe, a od 2019 r. w Soli działa tężnia (wstęp płatny).
Szlak powoli opuszcza zabudowania, krajobrazy stają się coraz bardziej naturalne. Spodziewam się, że wędrówka tędy w bardziej sprzyjających warunkach pogodowych, dostarcza wielu widokowych wrażeń.
W pewnym momencie musimy przekroczyć potok Rachowiec (który wskutek intensywnego deszczu zwiększył swoje standardowe rozmiary) . Pomóc ma w tym drewniany mostek (na zdjęciu poniżej) . Jednak gdy tylko podeszwa buta spotyka się z mokrą deską, wiemy już, że po obfitych opadach, nie tędy droga ;) Jest ślisko, więc trzeba znaleźć inne rozwiązanie. Przeskok z "międzylądowaniem" na kamieniu pozwala nam zameldować się po drugiej stronie.
Żeby nie było zbyt pięknie, deszcz się wzmaga. Leje całkiem konkretnie. Ciężko w takich warunkach zachwycać się przyrodą ( i widokami 😄). Dodatkowo mgła gęstnieje. Wreszcie z tej mgły wyłania się platforma widokowa. Jej dach pozwala chociaż na chwilę odpocząć od bębniącego w kaptur deszczu. Co ciekawe, spotykamy tam dwie ekipy piechurów. A myśleliśmy, że tylko my korzystaliśmy z "uroków" tego pięknego dnia 😉.
Puszczamy wodze fantazji...
Rachowiec, pomimo niewielkiej wysokości, zaliczany jest do najatrakcyjniejszych szczytów Beskidu Żywieckiego. A to za sprawą panoramy, jaka roztacza się z polany w pobliżu najwyższego punktu. Widać stąd Worek Raczański - Wielką Raczę, Bendoszkę Wielką z charakterystycznym krzyżem na szczycie, Wielką Rycerzową, Muńcuł, a w pogodne dni także pasmo Małej Fatry . Z żadnego innego miejsca w okolicy, nie ma takiego widoku! Kiedyś to sprawdzimy :)
Zejście z Rachowca w stronę Zwardonia nie przysparza nam większych problemów. Musimy być jedynie czujni, bo nie brakuje fragmentów z błotkiem czy śliską trawą.
Przy drodze znajdujemy ciekawą wiatę, która z pewnością w ciepłe letnie dni jest bardziej oblegana. Tym bardziej, że zdobi ją zachęcający "szyld" ;).
Z wiadomych względów z niego nie skorzystaliśmy. Za to postanowiliśmy się rozgrzać w Karczmie Swojskie Klimaty. Aby do niej dotrzeć, trzeba zboczyć ok. 300 metrów ze szlaku (w terenie są wskazówki) . Miejsce to okazało się bardzo przyjemne, a jedzenie smaczne. Co ciekawe za zestaw dnia (zupa + danie główne) zapłacimy zaledwie 30 zł, co przy obecnych standardach, wydaje nam się atrakcyjną ceną (maj 2023).
Najedzeni, wróciliśmy do trasy znakowanej na czerwono, którą zeszliśmy do Zwardonia (naszej bazy noclegowej na 4 kolejne noce). Przestało padać, ale nic nie wskazywało na to, by kolejny dzień miał być piękny jak w prognozie pogody... Cdn.
Najedzeni, wróciliśmy do trasy znakowanej na czerwono, którą zeszliśmy do Zwardonia (naszej bazy noclegowej na 4 kolejne noce). Przestało padać, ale nic nie wskazywało na to, by kolejny dzień miał być piękny jak w prognozie pogody... Cdn.
Poniżej znajduje się mapka naszej trasy (z uwzględnieniem dojścia do tężni w Soli oraz do karczmy Swojskie Klimaty) :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz