poniedziałek, 5 kwietnia 2021

Karkonosze: Zimowe wejście na Szrenicę i Śnieżne Kotły




Nie sądziłam, że tej zimy uda mi się jeszcze namówić Mateusza na wyjazd w góry. Kiedy jednak zaczęły do nas docierać informacje o możliwym kolejnym lockdownie, postanowiliśmy wykorzystać okazję i wziąć 2 dni urlopu, by spędzić w górach przedłużony weekend. Pomysłów na takie wypady mam w głowie mnóstwo, więc ochoczo wzięłam się za śledzenie prognoz pogody i planowanie konkretnych tras. Na bazę wypadową wybrałam tym razem Szklarską Porębę. W Karkonoszach obowiązywał trzeci stopień zagrożenia lawinowego. Na bieżąco odświeżałam więc komunikaty i ostrzeżenia. Na przejście opisywanego szlaku wybrałam zapowiadający się najbardziej słonecznie i bezwietrznie, akurat,  ostatni dzień kalendarzowej zimy. 



Do Rozdroża pod Kamieńczykiem dotarliśmy czarnym szlakiem, spod wyciągu na Szrenicę. Ale dotrzeć tu można pieszo kilkoma innymi ścieżkami. Zmotoryzowani turyści mogą zostawić auto na parkingu przy Szosie Czeskiej. 
Z Rozdroża ruszyliśmy czerwonym szlakiem w stronę Wodospadu Kamieńczyka. Muszę przyznać, że zdecydowanie łatwiej idzie się tędy zimą. Gruba warstwa śniegu przykryła "kocie łby" , dzięki czemu, na prawie równej powierzchni, o wiele przyjemniej stawia się stopy. Po niespełna 20 minutach dotarliśmy do kasy i wejścia do wąwozu Kamieńczyka. Obowiązuje tu dodatkowa opłata za wstęp. Każdy odwiedzający wodospad, w cenie wstępu, otrzymuje na czas pobytu zdezynfekowany kask ochronny. Odwiedziliśmy już to miejsce już dwukrotnie, więc tym razem odpuściliśmy.
Nałogowa Podróżniczka: Karkonosze: Wodospad Kamieńczyka latem i zimą (nalogowapodrozniczka.blogspot.com) Weszliśmy za to na moment do schroniska Kamieńczyk po pieczątkę. Ostatnio mieliśmy pecha i było zamknięte. Obok schroniska mamy możliwość podziwiania Wodospadu Kamieńczyka za darmo,  z nieco innej perspektywy:



Tego dnia wodospad wyglądał niezwykle ciekawie. Powyżej niego znajduje się budka Karkonoskiego Parku Narodowego, w której pobierana jest opłata za wstęp. Co bardzo mnie cieszy, można tu już dokonywać płatności kartą.
Dalej szlak jest szeroką drogą, która raczej nikomu nie powinna przysporzyć trudności (poza ewentualnymi kondycyjnymi). Jest to trasa dość często uczęszczana, więc w warunkach zimowych, powinna być w całości przetarta. Nie jestem pewna, ale wydaje mi się (sądząc po śladach), że nawet przejeżdżał tędy ratrak lub coś podobnego. 



Pogoda tego dnia była dość dynamiczna. Słońce, które towarzyszyło nam do Schroniska na Hali Szrenickiej, postanowiło, chwilę później się schować, dając chmurom możliwość obsypania nas puszystym śniegiem ;) 





Widoczność znacznie się pogorszyła, jednak nie traciłam nadziei na piękne widoki... Obeszliśmy zgodnie ze znakami szlaku schronisko i zaczęliśmy piąć się jeszcze wyżej w stronę Szrenicy. Jadąc zimą w Karkonosze, warto zapoznać się z mapą zamkniętych szlaków oraz wytyczonych zimowych wariantów tras. Wszystkie niezbędne informacje znajdziecie na stronie KPN. 



Najkrótsza trasa z Hali Szrenickiej na Szrenicę to nieco ponad 1 km. Trzeba podejść w górę jeszcze ok. 160 metrów i z czerwonego szlaku odbić (na Granicznej Łące) na krótki czarny, dojściowy, na szczyt. 



Na Szrenicy znów zajrzeliśmy do schroniska, by odbić pieczątkę. Widoczność wciąż była niezbyt zadowalająca... 






Kiedy już lekko zrezygnowani, ruszyliśmy zimowym wariantem szlaku do rozwidlenia po Trzema Świnkami, zaczęło się przejaśniać. Super! 










"Piersi Lolobrygidy", czyli Sokolik i Krzyżna Góra w Górach Sokolich




Radość nasza nie trwała zbyt długo. Dostrzegliśmy, że zbliżają się do nas kolejne "śniegowe" chmury. Póki było można, podziwialiśmy więc niezwykle malowniczą karkonoską zimę. Szliśmy dalej czerwonym szlakiem w stronę Łabskiego Szczytu (znakowany szlak obchodzi go poniżej wierzchołka). 




Naszym celem tego dnia, były Śnieżne Kotły. Im bliżej nich się znajdowaliśmy, chmury gęstniały. Ostatecznie, budynku RTON nie było widać prawie do momentu, gdy stanęliśmy tuż pod nim. 




Chciałam pokazać Mateuszowi punkt widokowy, na którym byłam ostatnio kilka lat temu i zrobił na mnie ogromne wrażenie. Początkowo widzieliśmy tylko ... biel... 



Myślałam, że limit widokowego szczęścia już wyczerpaliśmy, ale góry potrafią zaskoczyć! Przez chwilę, z grupką osób czekających na to samo co my, byliśmy w krajobrazowym niebie :) 







Początkowo chcieliśmy wracać przez Obniżenie pod Śmielcem. Jednak dość późno wyszliśmy tego dnia w góry. Wycofaliśmy się więc do zimowego szlaku do schroniska pod Łabskim Szczytem i to była bardzo dobra decyzja. 


Przejaśniło się :D

Pogoda wciąż była wspaniała, a widoki kapitalne. Zerwał się jednak silny wiatr i miałam wrażenie, że temperatura zaczęła szybko spadać. Dzięki przejaśnieniu, udało nam się zobaczyć to, czego nie widzieliśmy, idąc w chmurach w przeciwnym kierunku. 






Chmury w końcu znów zaczęły gęstnieć, wiatr się wzmagał. Z ulgą przyjęliśmy więc obniżanie się zimowym wariantem szlaku , tzw. czeską ścieżką, wzdłuż tyczek w stronę schroniska pod Łabskim Szczytem. 



Śnieg był tu dość grząski, zejście dość strome, ale mimo wszystko całkiem sprawnie udało nam się ten odcinek pokonać. W schronisku kupiliśmy gorącą zupę i grzane piwo. Podreperowaliśmy samopoczucie i "ciepłotę" ciała ;) 



Gotowi do tego, by przejść ostatni odcinek trasy, mieliśmy niewielkie problemy, by znaleźć znakowany na żółto szlak. Wędrówka "za tłumem" okazała się dobrym wyjściem z tej sytuacji. W międzyczasie się przejaśniło i do późnego wieczora, mogliśmy podziwiać piękne, ośnieżone szczyty. 



Żółtym szlakiem ze schroniska do Szklarskiej szliśmy już kilka razy, ale nigdy zimą. Trasa była dobrze przetarta i nie sprawiała problemów. Rozglądaliśmy się dookoła zachwyceni, bo widoki były naprawdę imponujące. 








To był jeden z naszych najpiękniejszych zimowych dni w górach! 

Może zainteresują Cię również poniższe wpisy:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz