środa, 19 czerwca 2019

Sandomierz, czyli jak łatwo zostać malkontentem, podczas zwiedzania miasta, w szczytowej fazie napływu ruchu turystycznego ;)

Sandomierz był miastem, które od dawna chciałam zobaczyć. Niestety nigdy nie było nam jakoś po drodze, dlatego propozycja odwiedzenia go podczas majówki, wywołała uśmiech na mojej twarzy :)
Jednak w tym wpisie będę raczej marudą, więc nie bierzcie wszystkiego na serio. Potraktujcie to raczej jako przestrogę, by nie odwiedzać Sandomierza w najbardziej popularne dni wolne w roku...

Rynek w Sandomierzu

Podobne plany majówkowe miało naprawdę dużo ludzi, stąd z Sandomierza wróciliśmy nie do końca zadowoleni. Dodam tylko, że byliśmy 3 maja. Na duży plus zasłużył Sandomierz tym, że większość atrakcji turystycznych tego dnia działała zgodnie ze standardowymi  godzinami otwarcia. Udało nam się odwiedzić 4 z głównych atrakcji tego miasta. O wrażeniach z każdego przeczytanie poniżej: 

1. Świat Ojca Mateusza
Rynek 5 (Kamienica Konwikt Boboli vis a vis Ratusza)

Dobra, nie obejrzałam żadnego odcinka tego serialu, jednak, kiedy dowiedziałam się, że jest takie miejsce na mapie Sandomierza, stwierdziłam, że może być na tyle interesujące, by tam zajrzeć. Kolejki do kasy były ogromne! Zapewne w tygodniu jest zdecydowanie mniej tłoczno. My doświadczyliśmy jednak tego, za czym podczas zwiedzania nie przepada nikt. Ścisk, ogromny ścisk! Po odczekaniu swojego w kolejce do kasy, trzeba było czekać jeszcze w kolejce do wejścia, ponieważ wpuszczano ludzi partiami, co jest jak najbardziej zrozumiałe. No to wszyscy wlaliśmy się do pomieszczenia z kapliczką, gdzie przewodniczka opowiedziała kilka słów. Następnie każdy zwiedzał już placówkę na własną rękę. Cieszę się, że większość odwiedzających to miejsce tego dnia była na tyle wyrozumiała, że cierpliwie czekali na swoją kolej podejścia do figur woskowych i zrobienia zdjęć. 



Trzeba przyznać, że podobizny głównych aktorów są tu największą atrakcją. Pozostałym eksponatom nie udało nam się dobrze przyjrzeć.



Prawdopodobnie to wina tłoku, jednak wyszliśmy z tego miejsca trochę rozczarowani. Przemknięcie "po łebkach" przez jedną z głównych, a na pewno dość nietypowych, atrakcji Sandomierza, w ciągu pewnie nawet nie kilkunastu minut to nie było to, czego oczekiwaliśmy... Może Wam uda się trafić lepiej.



2. Zbrojownia Rycerska Chorągwi Rycerstwa Ziemi Sandomierskiej
Piwnice Kamienicy Konwikt Boboli, Rynek 5, wejście od ul. Bartolona

To miejsce, które z pewnością jest rzadziej odwiedzane niż "Świat Ojca Mateusza". Udało nam się wejść bez stania w kolejce, co było miłą odmianą :-) Miłym zaskoczeniem była dla nas także ciekawa ekspozycja. 


W jednym z pomieszczeń można nawet przymierzyć zbroje rycerskie, hełmy pochodzące z różnych epok, wziąć do ręki miecz oraz ubrać ciekawą suknię lub inne wdzianko :) 



Śmiechu było co nie miara. Dodatkowo bardzo dobrze przygotowany przewodnik odpowiadał na nasze pytania dotyczące elementów zbroi, ubioru, czy wspomnianych nakryć głowy. Widać, że to prawdziwy pasjonat, właściwa osoba na właściwym miejscu. 


Interesujące eksponaty znajdziemy także w sali tortur. Trochę zabrakło opisów poszczególnych urządzeń i przedmiotów, ale myślę, że gdybyśmy tylko zapytali kogoś z obsługi, z pewnością w interesujący sposób by nam o wszystkim opowiedział. 


Podsumowując - bardzo fajne miejsce, które z pewnością warto odwiedzić. Powinno spodobać się każdemu, bez względu na wiek czy zainteresowania. 

3. Brama Opatowska

Brama Opatowska to, naszym zdaniem, nieco przereklamowana atrakcja. Widząc kolejkę, która ustawiała się do wejścia na taras widokowy, także chcieliśmy spojrzeć na Sandomierz z góry. Trochę się zawiedliśmy. 

Brama Opatowska

Znowu zawiniły tłumy ludzi, jednak, szczerze mówiąc, widok z góry Bramy Opatowskiej nas nie powalił na kolana. Na "kilka" wież w swoim życiu się już wdrapaliśmy  i niestety tej wyjątkową nazwać nie możemy... Na minus zasługuje także zachowanie "turystów", którzy napierali z dołu, utrudniając opuszczenie Bramy tym schodzącym. Nikt tego nie kontrolował, nie interweniował. Zdaję sobie sprawę, że to już kwestia kultury tych ludzi, jednak brakowało osoby z obsługi , która by to całe zjawisko ujarzmiła ;) Dodatkowo mieliśmy nieprzyjemną sytuację związaną z biletami, ale nie będę o niej tu już pisać. Wrażenie na nas ta atrakcja zrobiła raczej... słabe. 


Widok z Bramy Opatowskiej

Widok z Bramy Opatowskiej

Widok z Bramy Opatowskiej

Szybko stamtąd uciekliśmy, by znaleźć ukojenie w czymś bardzo smacznym... Mowa o proziakach, a więc tradycyjnych plackach sodowych. Są przepyszne. Podawane z twarożkiem lub dżemem. Można je dostać na sandomierskim rynku! Koszt takiej przyjemności to 10 zł/ 1 szt. (trochę drogo). Chyba spróbuję je także zrobić w domowych warunkach :) Przepis już znalazłam. 

proziak

4. Podziemna Trasa Turystyczna
Rynek 10, 27-600 Sandomierz

To miejsce ze sporym potencjałem. Prawie nam się podobało ;) Aby wejść na podziemną trasę turystyczną trzeba było z wyprzedzeniem podejść do kasy i kupić bilet na konkretną godzinę. 
Atrakcja jest warta odwiedzenia, chociażby z tego względu, że wejście do podziemi znajduje się na obrzeżach Rynku, a wyjście - w budynku sandomierskiego ratusza. Konstrukcja tej trasy stanowi połączenie dawnych piwnic, magazynów, które w minionych czasach tworzyły wręcz podziemne miasteczko. Nie wszystko oczywiście zostało udostępnione obecnie  do zwiedzania. Owe podziemne pomieszczenia służyły przede wszystkim przechowywaniu żywności oraz innych towarów handlowych. Dziś możemy pospacerować najciekawszymi fragmentami podziemi, które nierzadko zostały połączone zupełnie nowymi, współczesnymi korytarzami. Pod koniec 500-metrowej trasy przejdziemy chodnikiem górniczym. Upamiętnia on pracujących w tym miejscu górników z Bytomia.

Chodnik górniczy (fragment podziemnej trasy turystycznej)

Zwiedzanie trasy odbywa się z przewodnikiem. Nam trafił się bardzo sympatyczny pan z ogromną wiedzą. Historia podziemi jest naprawdę interesująca. Niestety nasza grupa była tak liczna, że nie dało się wszystkiego usłyszeć. Dodatkowo czarę goryczy przelała, idąca za nami, pani przewodnik z kolejną grupą. Popędzała opiekuna naszej grupy, żeby się "streszczał", bo za nią idzie jeszcze jedna ekipa. Szkoda... 
Prześmignęliśmy trasę w ekspresowym tempie. Nie było czasu, by przyjrzeć się stałym ekspozycjom, czy czasowej wystawie porcelany z Ćmielowa...


Tak więc, jak widzicie, mamy mieszane uczucia dotyczące Sandomierza. Jeśli tylko będzie okazja, damy mu jednak jeszcze jedną szansę, bo trudno pozostać obojętnym na piękno Sandomierza, gdy pod koniec podziemnej trasy turystycznej, żegnają nas takie słowa: 


Poniżej pieczątki, które udało mi się zdobyć w Sandomierzu:







Byliście w Sandomierzu? Jak Wam się podobało? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz