piątek, 26 sierpnia 2016

XVII Toyota Półmaraton Wałbrzych, mój piąty półmaraton do Korony Półmaratonów Polskich

Dawno nie pisałam o moich biegowych zmaganiach... 
Tym razem postanowiłam opowiedzieć Wam kilka słów o moim kolejnym półmaratonie.
Na początku roku postanowiłam zrealizować cel - zdobyć Koronę Półmaratonów Polskich. W tym roku, według regulaminu, by zdobyć w/w koronę trzeba przebiec minimum pięć z dziesięciu półmaratonów z listy poniżej:

Lista półmaratonów wchodzących w skład "KPP" w 2016 roku:
1. Półmaraton Ślężański - Sobótka
2. Półmaraton Warszawski - Warszawa
3. Półmaraton Poznański - Poznań
4. Półmaraton Białystok - Białystok
5. Półmaraton Słowaka - Grodzisk Wlkp.
6. Nocny Półmaraton - Wrocław
7. Półmaraton Wałbrzych - Wałbrzych
8. Półmaraton Philips'a - Piła
9. Półmaraton Lechitów - Gniezno
10. Półmaraton Królewski - Kraków
z pewną dodatkową zasadą: 
wśród ukończonych półmaratonów muszą znajdować się: 
a) co najmniej jeden (1) z trzech półmaratonów: Warszawa, Poznań, Kraków; 
b) co najmniej jeden (1) z czterech półmaratonów: Białystok, Grodzisk Wlkp., Piła, Wrocław; 
c) co najmniej jeden (1) z trzech półmaratonów: Sobótka, Wałbrzych, Gniezno


Mnie udało się przebiec półmaratony: w Sobótce, Poznaniu, Grodzisku Wlkp., Wrocławiu i Wałbrzychu. 
O tym ostatnim napiszę słów kilka...
Do Wałbrzycha przyjechałam z małą grupką kibiców - Rodzice, mąż i pies ;)
W sobotę wybraliśmy się wspólnie na Borową (klik). Popołudniu obserwowaliśmy jak zaczęły powstawać pierwsze elementy konstrukcyjne startu. Widząc to zaczęłam się delikatnie denerwować. W sobotę odebrałam pakiet startowy, w którym znalazłam oprócz numeru startowego, ulotek, kuponów rabatowych, także butelkę wody z kofeiną i płyn do płukania jamy ustnej Colgate... dla dzieci :/ 
(start półmaratonu)





Niedzielny poranek był niezbyt optymistyczny. Padało... lało jak z cebra! Moi kibice nie byli zadowoleni, ja natomiast bardzo lubię biegać w deszczu, więc poczułam się trochę pewniej. 

(idę na start do swojej strefy startowej.. jak na skazanie ;))
Przed startem trochę mocniej pokropiło, zrobiło się chłodniej, ale gdy zaczęłam truchtać w tłumie, szybko się rozgrzałam, a towarzyszący mi od rana,  stres szybko minął. Chłonęłam atmosferę, podziwiałam kibiców, których nie odstraszył deszcz ani dość niska temperatura.


(start półmaratonu)

Mimo profilu trasy - wielu podbiegów, zbiegów, nawrotek, agrafki itp. biegło mi się cudownie. Trasa wałbrzyskiego półmaratonu to trzy pętle po ok. 7 km każda. Po pierwszej już wiedziałam co mnie czeka... kolejne dwie pełne tych wszystkich trudności ;) Ale nie było tak źle. Skoro gdzieś musimy podbiec, będzie też pora na zbiegnięcie... chociaż na zbiegach za bardzo nie szarżowałam (teraz trochę żałuję ;)) Kibice dodawali energii, ich doping słyszałam nawet pomimo słuchawek w uszach. Czytałam plakaty, tabliczki, które na chwilę pozwalały przestać myśleć o tym, że do mety jeszcze daleko ;) Punkty żywieniowe na trasie były dwa i w zupełności wystarczyły. Przy takiej pogodzie nie zawsze z nich korzystałam.

(upragniona meta, którą trzeba było przekroczyć trzykrotnie - po każdej pętli)

Przybijałam piątki, uśmiechałam się do kibiców, na trasie co chwilę coś się działo. Dzięki temu nie czułam za bardzo zmęczenia. Biegłam z zapasem energii, na luzie... do czasu, gdy zorientowałam się, że do życiówki niewiele mi brakuje...

(foto: Waldemar Łomża Photography)

Przyspieszyłam, ale górki przed metą już wtedy ostro dawały się we znaki... mimo to gnałam ile sił w nogach... i otarłam się o rekord życiowy. Dobry nastrój jednak mnie nie opuścił.


(źródło: http://www.fotomaraton.pl/)
 Organizacyjnie wszystko mi się podobało. Kibice dopisali, pakiety startowe może ubogie, ale niedrogie. Medale piękne (super motyw ze złotym pociągiem!). Świetne były też koszulki peacemakerów z napisem "lokomotywa na np. 1:50) :)

(źródło: http://www.fotomaraton.pl/)

Trasa oznakowana dobrze, odblaskowych strzałek na asfalcie nie dało się nie zauważyć. Trochę zabrakło może oznaczeń poszczególnych kilometrów (chyba, że tylko ja ich nie widziałam), ale punktów kontrolnych było sporo, więc dzięki nim udało się sprawdzić mniej więcej tempo naszego biegu, patrząc na mój zwykły zegarek ze stoperem.  

Z Wałbrzycha wróciłam zadowolona, a półmaraton zostawił w mojej pamięci miłe wspomnienia. 
Być może kiedyś do Wałbrzycha jeszcze wrócę... w tym roku Koronę Półmaratonów Polskich już mam, w przyszłym chciałabym wystartować w półmaratonach, w których nie miałam okazji jeszcze biec. 


(szczęśliwa po biegu) 


Biegliście kiedyś w wałbrzyskim półmaratonie? Jak Wam się podobało? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz