Lanckorona. Nie wiem co w sobie ma ta niewielka małopolska wieś, ale od początku mnie urzekła i nie pozwala o sobie zapomnieć. Kiedy tam dotarliśmy, czas zaczął płynąć wolniej. Kawiarenki zachęcały, by przysiąść i cieszyć się chwilą, a liczne sklepiki z przepięknymi wyrobami ceramicznymi nie pozwoliły nam opuścić Lanckorony z pustymi rękami. Z przyjemnością chłonęliśmy sielską atmosferę , zachwycając się charakterystyczną zabudową oraz malowniczymi krajobrazami dookoła.
Lanckorono! Na pewno wrócimy :)
Jak dotrzeć do Lanckorony bez samochodu?
Ze szlaku widać jedno z najważniejszych miejsc w okolicy - Sanktuarium Pasyjno-Maryjne w Kalwarii Zebrzydowskiej
Wreszcie zeszliśmy w okolice lanckorońskiego rynku, gdzie aż roi się od kafejek oraz galerii z rękodziełem. Ciężko przejść obojętnie obok ceramiki czy aniołów, z których słynie Lanckorona, a także trudno nie przysiąść chociaż na moment w kawiarni lub na ławeczce.
Myśleliśmy, że przymkniemy przez Lanckoronę żwawym krokiem, ale kompletnie nam się to nie udało. Spędziliśmy tu o wiele więcej czasu niż planowaliśmy.
Odwiedziliśmy m.in.:
- Muzeum Regionalne im. prof. A. Krajewskiego ( wstęp 10 zł) , w którym obejrzeliśmy ekspozycje poświęcone m.in. konfederacji barskiej oraz wyposażeniu i przedmiotom użytkowym z lanckorońskich gospodarstw
- Rynek w Lanckoronie z zabytkową drewnianą zabudową, która nas kompletnie urzekła
- Kościół Narodzin św. Jana Chrzciciela w pobliżu Rynku, którego historia sięga XIV w.
- około stuletnie drewniane wille, które zachwycają niebanalnymi kształtami i architektonicznymi rozwiązaniami
- anielską fontannę, z symbolem tej niewielkiej miejscowości
- Arka Cafe - wyjątkową kawiarnię, w której nie tylko łasuchy znajdą coś dla siebie
Naprawdę nie chciało nam się opuszczać Lanckorony. Trzeba było jednak ruszyć dalej. W planie było m.in zdobycie jednego ze szczytów mało popularnego Beskidu Makowskiego.
Zanim weszliśmy na leśne ścieżki, trzeba było pokonać trochę dystansu asfaltową drogą (żółty szlak z Lanckorony). Po drodze przyjrzeliśmy się z bliska drewnianemu kościołowi pw. Św. Joachima w Skawinkach.
Później już w cieniu drzew podziwialiśmy okolicę. W niewielkich prześwitach, dostrzegliśmy nawet ośnieżone tatrzańskie szczyty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz