Proponowana trasa stanowi pętlę, tak więc wędrówkę możecie rozpocząć w dowolnym miejscu. Parkingi płatne znajdują się m.in. przy zamku Hrubá Skála, przy stawie Pilský rybnik, w pobliżu (ok. 2 km od) Zamku Valdštejn. Za darmo zaparkować można natomiast przy węźle szlaków Adamova lože. Turyści niezmotoryzowani dojadą w okolice proponowanej trasy pociągiem np. z Turnova lub Jiczyna (najlepiej wysiąść na stacji Karlovice-Sedmihorky lub Hrubá Skála) . W okresie letnim kursują także autobusy. Aktualną mapkę połączeń autobusowych można otrzymać np. w informacji turystycznej w Turnovie.
My wchodzimy na żółty szlak przy stawie Smíchouzův rybnik. Od samego początku jest tu przepięknie. Trasa przypomina kształtem meandrującą rzekę. Łączy kilka źródeł, z których możemy napić się krystalicznie czystej wody:
Do pokonania mamy trochę schodów, odrobinę podejść i niedługo zameldujemy się w ponoć najpiękniejszym punkcie widokowym Czeskiego Raju (Mariánská vyhlídka).
Jeszcze przed wejściem na tę popularną platformę widokową, zauważamy ciekawe skałki. Nie mogliśmy się powstrzymać i podążyliśmy w ich kierunku. Świetnie prezentuje się stąd Kozákov - najwyższy szczyt Czeskiego Raju oraz Ještěd.
Z kolei widoki z Mariánskiej vyhlídki , koncentrują się głównie na Zamku Hrubá Skála, Zamku Trosky oraz okolicznych skalnych basztach.
Kawałek dalej znajduje się odbicie na kolejny punkt widokowy - Zámecką vyhlídkę. Następnie powoli obniżamy się do rozwidlenia Adamova lože. Mieliśmy iść od razu w kierunku Zamku, jednak skalne formacje i korytarze, które stąd widać, zachęciły nas do tego, by ruszyć w ich stronę.
Nie żałujemy tego ani trochę. To była świetna decyzja. Czekają tu ciasne korytarze, wąziutkie przejścia, wykute w skałach stopnie i potężne piaskowcowe formy, których wysokość przekracza nawet 50 metrów! Zmieniamy więc na moment znaki szlaku na niebieskie i kierujemy się w stronę Adamowego Łoża. Dziś można zobaczyć jedynie pozostałości łoża (a w zasadzie czegoś co przypomina wyglądem wygodne legowisko). Na przeciwko stała niegdyś rzeźba , którą stanowiła para podczas miłosnego uniesienia oraz Amor. Niestety nie wszystkim ten rodzaj sztuki przypadł do gustu i do dziś rzeźba się nie zachowała. Mimo to, warto tu odbić przed dotarciem do Zamku Hruba Skala, bo na tym krótkim odcinku czai się mnóstwo skalnych atrakcji.
A gdy szlak niebieski połączy się z zielonym, wypatrujmy samodzielnych zielonych oznaczeń. Przed nami tzw. Mysia Dziura. Szlak jeszcze bardziej się zwęzi, ukazując jednocześnie swoje bardzo ciekawe oblicze.
Po takiej uczcie dla oczu, ciężko wyjść na asfaltową drogę 😉. Ale trzeba. Przy Zamku Hruba Skała znajduje się kilka punktów gastronomicznych oraz parking, o którym na początku tego wpisu już wspominałam. W budynku Zamku także działa nieco bardziej wykwintna restauracja. Za wejście na teren obiektu pobierana jest symboliczna opłata. Oprócz wejścia na dziedziniec, można wdrapać się na wieżę widokową oraz obejrzeć bardzo ciekawą część muzealną:
widok z wieży w stronę skalnych punktów widokowych, które kilka chwil temu odwiedziliśmy
W pełni letniego sezonu, widoki przysłaniają nieco drzewa, ale i tak miło jest spojrzeć stąd w stronę Zamku i hotelu Štekl .
Do asfaltowej drogi trzeba wycofać się po tych samych niewygodnych stopniach. Następnie wybieramy szlak czerwony i jego oznaczenie będzie towarzyszyć nam aż do Zamku Valdštejn. Wytyczona trasa przebiega przez arboretum Bukovina (trzeba wejść przez drewnianą furtkę na jego teren) . A tam , oprócz ciekawej roślinności , czeka inne miłe zaskoczenie - działa punkt informacji turystycznej, gdzie można pobrać darmowe materiały dotyczące Czeskiego Raju, kupić te bardziej obszerne, przybić pamiątkową pieczątkę oraz np. napić się piwa ;)
Kolejnym ciekawym punktem na naszej trasie jest vyhlídka na Kapelu. Widoczne stąd skalne baszty otrzymały swoje unikalne nazwy. Część z nich możemy poznać dzięki tablicy umieszczonej w pobliżu. Jestem ciekawa jak pójdzie Wam ich tłumaczenie z czeskiego na polski ;)
W niedalekiej odległości wspaniale ugości nas także Vyhlídka u Lvíčka. Perspektywa nieco się zmienia, ale widoki wciąż są zachwycające.
Spokoju nie daje mi pasmo, które widzimy w oddali (z lewej strony Kozakova na powyższym zdjęciu z prawej) Po uruchomieniu zooma w aparacie, zagadka zostaje rozwiązana - są to Karkonosze ze Szrenicą na czele. Poniżej dowód:
Następnie wędrujemy typowo leśnym odcinkiem w stronę kolejnego ważnego punktu - Zamku Valdštejn. Niestety nie zwiedzamy go. Akurat w najbliższym czasie ma ruszyć grupa z przewodnikiem w języku czeskim, a zwiedzanie bez przewodnika omija najciekawsze punkty. Oglądamy za to ekspresyjne rzeźby zdobiące most prowadzący do warowni. Są to kopie prac artysty , znanego nam już z Zamku Hruba Skała , Josefa Jelinka.
Z zamku możemy wycofać się nieznacznie i po ok. 0, 5 km rozpocząć schodzenie malowniczym niebieskim szlakiem w stronę Sedmihorek. Wówczas cała trasa powinna wynieść ok. 10-12 km. Nas jednak kusiło coś więcej. Po spojrzeniu w mapę, postanowiliśmy obejrzeć jeszcze jedno skalne miasto - Kozlov. Wówczas trasa wydłuży się o kolejne 10-11 km. Spod "Valdštejna" ruszamy żółtym szlakiem. Ten prowadzi lasem, wśród nieco mniej okazałych skał. Cieszy nas, że jest to kierunek rzadziej wybierany przez turystów. Świadczy o tym m.in. wyjątkowe spotkanie z rodzinką strzyżyków. Najpierw spostrzegliśmy jednego z rodziców, a następnie udało nam się zauważyć słodkie maluchy. Strzyżyk to jeden z najmniejszych ptaków występujących w tej części Europy.
Dalej spostrzegliśmy zdecydowanie większego ptaka - myszołowa:
oraz mini stadko przyglądających nam się krów:
Ten fragment trasy okazał się bardzo dziki, taki jak lubimy. Następnie przekraczamy asfaltową drogę, i maszerujemy wzdłuż węższej, także utwardzonej. Przy skrzyżowaniu dróg działa restauracja. Mijamy zabudowania i znów wchodzimy w las. To właśnie wśród drzew znajdziemy Rajsovą vyhlidkę - kolejny niezwykły punkt widokowy.
Wzrok przykuwa przede wszystkim Ještěd, ale wprawne oko dostrzeże także szczyty Karkonoszy.
Pora na przerwę. Puszki w plecakach już swoje przeżyły, czas zrobić z nich użytek i opróżnić ;) Pomiędzy nimi, widać mnie, próbującą zorientować się w terenie/ fot. Mati
Przed nami ruiny Zamku Kozlov (Zřícenina Hradu Kozlov). Jesteśmy bardzo ciekawi jak wygląda to miejsce. Wkrótce staje się to jasne:
Spore wrażenie robi także całe skalne miasto Kozlov. Postanawiamy przejść się trochę bez oznakowań u stóp piaskowcowych formacji. Główny szlak urozmaicają schodki, węższe przejścia oraz ułatwiające spacer barierki.
Zwiedzam Skalne Miasto Kozlov. Łatwo tu zgubić właściwy kierunek, bo wszystko fascynuje i aż prosi się o podejście bliżej.
Najłatwiej wrócić stąd do głównej asfaltowej drogi tą samą trasą. Mając odpowiednią mapę, można pokusić się o marsz równoległą drogą, by nie powtarzać tego odcinka. Tak właśnie zrobiliśmy. Gdy tylko wyszliśmy na otwartą przestrzeń, zaniepokoiły mnie burzowe chmury. Fakt - zapowiadali tego dnia burze na wieczór, ale byliśmy pewni, że mamy zapas czasu. Później mieliśmy nadzieję, że nas ta burza nie obejmie. Przyspieszyliśmy jednak kroku. Po dotarciu do głównej asfaltowej drogi, ruszyliśmy w stronę miejscowości Kacanovy. Jeszcze przed tabliczką z jej nazwą powinniśmy odnaleźć niebieski szlak, który nas interesował. Pomruki burzy były coraz częstsze i głośniejsze. Nieco odwagi dodała nas para, którą zauważyliśmy przed nami. Nie będziemy sami jak złapie nas jednak to gwałtowne zjawisko pogodowe - pomyśleliśmy. Nadzieja jednak szybko zgasła, bo para "zapakowała się" chwilę później do samochodu, a my zostaliśmy na szlaku sami. Zazwyczaj to doceniamy. Tym razem jednak zadziałało to na nas demotywująco. Tętno podskoczyło, tempo także. Próbowaliśmy jak najszybciej gnać przez siebie, by burza jak najpóźniej nas dorwała. Przez to zupełnie nie zerkaliśmy w stronę skalnych reliefów czy Zamku Kavciny. Strach nas obleciał, bo dawno nie byliśmy świadkami takich wyładowań. W końcu dotarliśmy do drogi, którą tego dnia już szliśmy - w stronę Zamku Valdštejn. Zauważyliśmy tam niewielką wiatę, która dała nam schronienie (na zdjęciu poniżej)
Ewakuujemy się jak najniżej, korzystając z chwilowego okienka pogodowego. Zgodnie stwierdzamy, że ten szlak ma ogromny potencjał turystyczny, ale lepiej odwiedzać go w nieco bardziej sprzyjających warunkach.
Bezpiecznie docieramy do kempingu. Chcemy schronić się w kuchni, by przygotować sobie coś pożywnego. Inni mieli podobny pomysł. Mimo to znajdujemy tam miejsce. Gdy przekraczamy próg kuchni, widzimy kolejny błysk i po chwili słyszymy grzmot. Burza znów jest nad nami. Późnym wieczorem nieco się rozpogadza, a chmury tracą swój groźny wygląd...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz