Góry Opawskie są chyba najmniej znanym pasmem w łańcuchu Sudetów. Wiele razy, gdy opowiadałam o urlopie rodzinie i znajomym, musiałam doprecyzować gdzie dokładnie się znajdują. Naszą bazą wypadową w Góry Opawskie był kemping "Złota Dolina" w Pokrzywnej. Nie ma tu większego sklepu, a i tak najbliższe są oddalone o ok. 2-3 km . Najczęściej zmotoryzowani turyści jeżdżą więc po zaopatrzenie do oddalonych o 10 kilometrów Głuchołaz. W okolicy znajduje się kilka łowisk pstrąga, gdzie nie tylko smacznie zjemy, ale możemy podejrzeć jego hodowlę. Dania typowo barowe zjemy także w puncie gastronomicznym znajdującym się w granicach kempingu.
Na Biskupiej Kopie byliśmy już 2 lata temu (Korona Gór Polski, Góry Opawskie: Biskupia Kopa z Głuchołaz), zamykając w ten sposób temat Korony Gór Polski. Oczywiście mieliśmy pewność, że na niektóre szczyty KGP jeszcze wrócimy. Będąc w Pokrzywnej, ciężko było się powstrzymać przed wędrówką na najwyższy wierzchołek Gór Opawskich po polskiej stronie. Tym bardziej, że sąsiedzi z kempingu opowiadali o wyjątkowej urodzie Cichej Doliny...
Startujemy przy przystanku autobusowym Pokrzywna Cicha Dolina. Początek trasy stanowi bardzo szeroka droga. Kawałek dalej znajduje się prawdopodobnie bezpłatny parking. Warto zwrócić uwagę, że tym razem nie idziemy wzdłuż tradycyjnych oznakowań szlaku turystycznego.
Biegnie tędy natomiast znakowana ścieżka dydaktyczna, początkowo pozbawiona trudności orientacyjnych. W górnych jej partiach warto rozglądać się za oznaczeniami w postaci białego kwadratu, z biegnącym po przekątnej, z lewego górnego rogu do prawego dolnego, zielonym paskiem. Skoro mamy ścieżkę dydaktyczną, po drodze można zapoznać się z ciekawymi tablicami informacyjnymi. Jedna z nich znajduje się przy dawnej skoczni narciarskiej. Dziś ciężko sobie wyobrazić, że w tym miejscu znajdował się obiekt sportowy, na którym skoczkowie mogli "frunąć" na odległość 40 metrów.
Jednym z najbardziej popularnych miejsc w Górach Opawskich jest Gwarkowa Perć. To nieczynne wyrobisko, gdzie do 1939r. (z przerwami) wydobywano łupek fyllitowy. Najczęściej wykorzystywano tę skałę do pokrywania dachów, jako budulec ogrodzeń czy dekoracyjne kruszywo. Teren dawnego kamieniołomu stanowi dość ciekawą atrakcję, którą potęguje obecność jedenastometrowej drabiny, składającej się z ponad 30 stopni. Drabina nie znajduje się na trasie przez Cichą Dolinę, ale ci, co chcą się na nią wdrapać, mogą odbić na niebieski szlak i po nieco ponad 100 metrach od tablicy dydaktycznej, spróbować swoich sił. Co ciekawe, idąc w stronę drabinki od tablicy, łatwo ją przeoczyć. Wejście na nią znajduje się za skałą na poniższym zdjęciu, a intuicja podpowiada, by skręcić w lewo i iść stromym terenem, wydeptanymi zakosami, tym samym ją omijając.
Krótkie podejście do drabinki od ścieżki dydaktycznej ma prawdziwie górski charakter. Po wdrapaniu się drabiną do góry możemy kontynuować marsz niebieskim i następnie żółtym szlakiem w stronę Biskupiej Kopy. My znamy już tę trasę, więc cofnęliśmy się znów do ścieżki dydaktycznej by iść zupełnie nową dla nas drogą. Po deszczu, na szlaku pojawiły się drobne trudności, gdyż Bystry Potok się nieco rozlał i konieczne było ustawienie kamieni, by przejść suchą nogą.
W wyższych partiach Cichej Doliny pojawia się zdezelowany asfalt. Powoli trzeba wzmóc czujność, gdyż ścieżka za moment będzie ostro skręcała w prawo i zawijała, prawie zataczając pętlę.
Na przełomie czerwca i lipca warto było rozglądać się dookoła ze względu na występującą tu bogatą roślinność. Nam udało się dojrzeć m.in. piękną lilię złotogłów czy bajecznie wyglądające naparstnice - purpurową oraz purpurową białą. Jestem pewna, że o każdej porze roku jest tu wspaniale i żałuję, że nie dane jest mi sprawdzenie tego szczególnie teraz, gdy w lasach zaczynają dominować ciepłe barwy jesieni....
Za tym ostrym zakrętem, ścieżka staje się momentalnie dużo węższa, zarośnięta i podmokła...
W końcu delikatnie odbija w lewo i zaczyna coraz stromiej piąć się do połączenia ze szlakiem żółtym. W tym miejscu również warto się rozglądać, bo łatwo przeoczyć oznaczenia ścieżki.
Po połączeniu się ścieżki z żółtym szlakiem, pozostanie nam zaledwie niecały kilometr drogi do schroniska. Cicha Dolina tego dnia okazała się bardzo spokojna i odludna. Pięknie było, ale i tak wizja krótkiego odpoczynku w schronisku napawała nas radością.
Pogoda na moment się poprawiła, chmury się rozwiały, odkrywając najbliższą okolicę. W schronisku spotkaliśmy niewiele ludzi. Fakt - byliśmy w środku tygodnia. W letnie weekendy obiekt podobno przeżywa prawdziwe oblężenie.
Stąd na Biskupią Kopę zostało niewiele ponad 20 minut drogi.
Droga na szczyt mija bardzo szybko. Z daleka widać jego charakterystyczny punkt, czyli betonową wieżę widokową. Wstęp na nią jest płatny (ok. 6 zł) i można płacić zarówno w złotówkach jak i czeskich koronach. Pierwsza, drewniana, wieża widokowa na Biskupiej Kopie powstała już pod koniec XIXw. Nie przetrwała ona jednak zbyt długo i zawaliła się po 6 latach. Oprócz wieży, w pobliżu szczytu, istniało schronisko Rudolfa. Początkowo niewielkie, umożliwiające nocleg zaledwie 10 osobom. Z czasem rozbudowywane. Dziś pozostały po nim tylko ruiny fundamentów i piwnic (obiekt został rozebrany w latach 50 XX w.) . Na szczycie Biskupiej Kopy od dawna stoi niedokończona budowa, która w zamyśle miała być nowym schroniskiem. Obawiam się, że czeka ją smutny los i już nic z tego po prostu nie wyjdzie. Obok wieży działa za to czeski sklepik, w którym można kupić pamiątki, piwo i drobne przekąski. Tu także można płacić w złotówkach, ale kurs jest raczej niekorzystny.
Tego dnia na wieżę nie wchodziliśmy, widoczność była średnia, więc na malownicze panoramy nie mieliśmy co liczyć. Rozsiedliśmy się jednak przy, zakupionym w sklepiku, piwie Bernard. Na szczycie smakowało wspaniale. Niestety pogoda postanowiła spłatać nam psikusa i zaczęło padać. Peleryny przeciwdeszczowe poszły w ruch. Nie chcieliśmy rezygnować z zaplanowanej trasy, więc ruszyliśmy dalej czerwonym szlakiem, w stronę Srebrnej Kopy. Przy Krzyżu Pojednania szlak odbija w lewo.
Co nieco było jeszcze widać, ale prawie z każdej strony zaczynały napływać chmury, które nie zwiastowały niczego dobrego.
Srebrna Kopa wydawała się być już bardzo blisko. Szlak czerwony na chwilę łączy się z żółtym. Koniecznie zwróćmy uwagę na znaki, a w zasadzie jeden znak na brzozie rosnącej przy szlaku:
Inaczej pójdziemy poniżej Srebrnej Kopy (żółtym szlakiem), a nie przez jej wierzchołek. Na rozwidleniu dopadła nas ulewa. Na szczęście tuż obok znajduje się wiata, w której udało nam się schronić przed deszczem.
Gdy odwróciliśmy się do tyłu, zobaczyliśmy Biskupią Kopę opanowaną przez gęste chmury. Pogoda w górach lubi się naprawdę szybko zmieniać.
Tuż przed wierzchołkiem Srebrnej Kopy coś się przejaśniło, mocny wiatr przewiewał chmury, co jakiś czas odsłaniając troszkę widoków. A te ze Srebrnej Kopy są kapitalne. Szczyt nie jest zalesiony. Drzew jest tu jak na lekarstwo. To "zasługa" korników, które na dobre zadomowiły się w tej części Gór Opawskich ok. 2015 roku. Trudno sobie to wyobrazić, ale wycięto już grubo ponad 200 tysięcy drzew! Na szczęście są plany naprawcze tej sytuacji. Kiedy to nastąpi i z jakim skutkiem, dowiemy się w przyszłości.
Na szczycie znajduje się kamienny schron, z którego kiedyś podobno korzystali czechosłowaccy pogranicznicy.
Idziemy dalej wzdłuż polsko-czeskiej granicy. W międzyczasie całkiem przestało padać. Obniżamy się powoli i docieramy znów do znaków szlaku żółtego. Przy połączeniu się tras znajduje się platforma widokowa, skierowana w stronę Biskupiej Kopy.
Na przełęczy pod Zamkową Górą spotykają się szlaki w trzech kolorach - żółtym, niebieskim i czerwonym. Podejście pod Zamkową Górę początkowo jest dość zarośnięte. Zależało nam jednak, by iść tędy, bo jest to szczyt (podobnie jak Srebrna Kopa i Szyndzielowa, na której będziemy za chwilę) należący do Korony Gór Opawskich.
Na szczycie Zamkowej Góry znajdują się pozostałości dawnej warowni o wymiarach ok. 20x60 metrów. Zresztą od tego obiektu wzięła się jej nazwa ;) Szyndzielowa z kolei nazwę zawdzięcza szyndziołom, czyli rodzajowi drewnianych gontów, którymi okoliczni mieszkańcy niegdyś pokrywali dachy. Oba szczyty są gęsto zalesione, a czerwony szlak, który przez nie przebiega, nie niektórych fragmentach zarasta, utrudniając nieco przejście.
Za Szyndzielową Kopą znów połączymy się z żółtym szlakiem. Kawałek dalej, z lewej strony, dobije jeszcze niebiesko znakowana ścieżka (o której wkrótce także napiszę). Wyjdziemy przy Zaginionym Mieście ROSENAU, a więc parku rozrywki, skierowanym głównie do najmłodszych. Atrakcji dla dzieci tam całkiem sporo. Można skorzystać z basenu, parku liniowego, czy nawet rowerów wodnych. Tuż obok znajduje się jedno z wielu w okolicy łowisk pstrąga. Oprócz firmowego dania, można tu zjeść inne potrawy, także coś bezmięsnego.
Teren jest ogromny i czas mija tu bardzo sympatycznie. Dodatkową atrakcją jest mała zagroda zwierząt, które pozwalają się karmić i głaskać. Największym zainteresowaniem cieszy się oczywiście kudłata alpaka.
Chcieliśmy jeszcze wydłużyć sobie wycieczkę, odwiedzając wieżę widokową na Wieszczynie. Obiad skutecznie nas jednak rozleniwił, więc asfaltową drogą, wzdłuż Złotego Potoku, pomaszerowaliśmy w stronę kempingu "Złota Dolina". Kawałek dalej znajduje się punkt startowy tej wycieczki, a więc przystanek autobusowy Pokrzywna Cicha Dolina. Poniżej mapka oraz link do jej interaktywnej wersji.
A tu (poniżej) , na różowo zaznaczyłam asfaltową nieoznakowaną trasę, którą można dotrzeć do punktu startowego, zamykając pętlę. Cała opisywana wycieczka powinna się zamknąć w ok. 15 km. Na przejście powinno się zarezerwować minimum 5-5,5h godziny, nie wliczając w to czasu na odpoczynek, pobyt w schronisku czy wejście na wieżę widokową.
Srebrna Kopa to bardzo dobry punkt widokowy, szkoda, że pogoda nie trafiła. Na szczycie schroniska nigdy nie było, ono stało przy Krzyżu Pojednania, w krzakach można jeszcze zobaczyć ruiny (ale to bardziej jak nie ma liści i traw).
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz. Faktycznie moje sformułowanie mogło być mylące. W końcu od szczytu to kilkaset metrów! Już poprawione. Widać, że dobrze znasz Góry Opawskie :)
OdpowiedzUsuńMam je obecnie najbliżej, więc co jakiś czas tam bywam ;)
UsuńAle mam ochotę na wyjazd w góry. W tym roku tylko Zakopane się udało :( przez koronę nie było czasu, by wyjechać pochodzić po szlakach :(
OdpowiedzUsuńNam udało się trochę pochodzić po szlakach, ale już znowu ciężko wysiedzieć w domu, oglądając piękne zdjęcia z gór. Warunki, jak na złość, w ostatnim czasie były kapitalne. Głowa do góry! Liczę, że niedługo będzie można wyjechać i spędzić chociaż weekend w pięknej górskiej scenerii. Tatry, które udało się Tobie odwiedzić w tym roku, od dłuższego czasu nas kuszą... Bardzo chcieliśmy się tam wybrać, jednak w terminie naszego urlopu, pogoda w Tatrach, delikatnie mówiąc, była fatalna... trzeba więc było wybrać nieco inne kierunki.
UsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz :)