Słowacja przywitała nas ładną pogodą, bez deszczu, za to z przebijającymi promieniami słońca. Pierwszy poranek w Małej Fatrze był kapitalny! Zdecydowaliśmy się więc na prawie całodniową wędrówkę przez Dolne i Horne Diery z wejściem na oba Rozsutce - Wielki i Mały.
Wędrówkę rozpoczynamy na parkingu przy hotelu Diery. Miejsce nazywa się Biely Potok. Parking kosztuje 3 euro. Płacimy w automatach, więc warto przygotować sobie drobne. Nie wiem, czy ktoś sprawdza kwitki za szybą, ale woleliśmy nie ryzykować. Poza tym 3 euro to nie majątek. Dla osób niezmotoryzowanych oraz takich, które na wędrówkę wyruszają nieco później (gdy parking jest już pełny) ciekawą alternatywą jest dojazd autobusem ; rozkłady znajdziecie tutaj: http://cp.atlas.sk/vlakbus/spojenie/ Dodatkowo na podanej stronie znajdziecie ceny przejazdów, z doświadczenia wiem jednak, że potrafią się różnić z obecnie obowiązującymi o ok. 10-20 euro centów.
Wracając do Dierów... z Białego Potoku wybieramy szlak niebieski i przepięknymi wąwozami wznosimy się powoli do góry.
Po drodze czekają na nas różne atrakcje w postaci drewnianych mostków...
metalowych ścieżek...
oraz drabin z szerokimi stopniami...
a także podobnych do tych spotykanych w Słowackim Raju - czyli zwykłych metalowych drabin, z tym, że w Małej Fatrze większość posiada poręcze, które ułatwiają wspinaczkę...
Zarówno Dolne jak i Horne Diery warto odwiedzić... Polecamy wybrać się poza sezonem (przed 1.07.) - cisza, spokój, praktycznie brak kolejek i zatorów. W lipcu widzieliśmy już znacznie więcej samochodów zaparkowanych nie tylko na parkingu, ale na długim fragmencie pobocza.
Po ok. 40-45 minutach od startu (Biely Potok) docieramy do miejsca Pozdziar i charakterystycznego "grzybka" ze szlakowskazami. Stąd kilka minut dzieli nas od bufetu (można odbić ze szlaku), który zarówno w czerwcu, jak i na początku lipca był nieczynny, niestety nie wiem, czy w tym sezonie w ogóle go otworzą.
Dalej będziemy wędrować przez Horne (Górne) Diery niebieskim szlakiem aż do Pod Tanecnicou. Naprawdę będzie Wam przykro, że sztuczne ułatwienia się skończą... Na szczęście wybrana przez nas trasa zapewni jeszcze sporo ciekawych wrażeń. Koniec niebieskiego szlaku to marsz polaną bez dodatkowych atrakcji. Pod Tanecnicou wielu turystów robi sobie przerwę. Widać stąd bardzo dobrze Mały Rozsutec. Mati zaniepokojony odgłosami dochodzącymi z kierunku tego szczytu, zrobił aparatem zbliżenie na wchodzących tam turystów...
(Podejście na Mały Rozsutec) |
(Mały Rozsutec) |
(tam pójdziemy na samym końcu! :) ) |
Opuściliśmy Pod Tanecnicou i ruszyliśmy w kierunku Sedla Medzirozsutce. Tu musieliśmy odbić ze szlaku niebieskiego na czerwony, który prowadzi na Velky Rozsutec.
(widok z sedla Medzirozsutce) |
(widok z sedla Medzirozsutce) |
Początkowo jest stromo, idziemy lasem mocno pod górę. Po kilkudziesięciu minutach znajdziemy się na pierwszym dość fajnym punkcie widokowym... chociaż gdy spojrzeliśmy w stronę szczytu, na który się właśnie wdrapywaliśmy, pod nosem każde z nas zaklęło ( ekhm... jak jeszcze daleko! ;-))
(Velky Rozsutec) |
(panorama ze szlaku) |
(jesteśmy coraz wyżej, widać coraz więcej... z prawej strony Stoh - prawie "rówieśnik" Wielkiego Rozsutca) |
Przed samym szczytem wchodzimy dość wysoko z myślą, że to już koniec naszej męczarni, niestety musimy zejść jednak jeszcze trochę w dół, by ostatecznie wdrapać się na szczyt Wielkiego Rozsutca przy pomocy łańcuchów (przy ładnej pogodzie nawet nie trzeba ich używać).
(Velky Rozsutec) |
Zdobywamy szczyt! O dziwo jest nadal piękna pogoda! (po pobycie w Polsce - Czupel Relacja TU i Skrzyczne Relacja TU, które zdobyliśmy we mgle, mieliśmy złe przeczucia ;) Na szczęście mogliśmy nasycić oczy pięknymi widokami.
(Krzyż na Wielkim Rozsutcu) |
(ta kopa z lewej strony to Stoh, na dalszym planie widać m.in. Chleb i Velky Krivan) |
(na szczycie było nas trochę :)) |
(tabliczka upamiętniająca memoriał ku czci Jana Pawła II) |
Patrząc w dół, zaciekawiło mnie pewne "rondo". Po spojrzeniu na mapę, okazało się, że będziemy musieli do niego dojść! :) Szok!
(widok z Wielkiego Rozsutca w kierunku "ronda" - sedla Medziholie) |
(panorama z Wielkiego Rozsutca) |
(jaaaa ;) ) |
Ze szczytu trzeba zejść ok. 5 minut tą samą trasą. Następnie odbijamy na Sedlo Medziholie (szlak również czerwony)... Szlak jest stromy, sporo na nim kamieni i rumoszu skalnego, które obsuwają się pod nogami. Kilka odcinków ubezpieczono łańcuchami. Na trasie znajdziemy take 2 drabiny, oto jedna z nich:
Im bliżej Sedla Medziholie, tym jest bardziej łagodnie i bezpiecznie, a widok z samej przełęczy na Wielki Rozsutec jest po prostu fantastyczny!
(Wielki Rozsutec) |
Z przełęczy Medziholie powędrowaliśmy niebieskim szlakiem (początkowo biegnącym równolegle z żółtym) znów na Sedlo Medzirozsutce. Szlak ten łagodnie pnie się do góry początkowo łąką, później w większości lasem. Po drodze możemy podziwiać wielokrotnie ciekawe formacje skalne. Szlakiem tym idziemy ok. godziny. Po dotarciu na Sedlo Medzirozsutce (1200 m n.p.m.) dziarskim krokiem (dalej szlakiem czeronym) ruszyliśmy w kierunku naszego ostatniego celu - Małego Rozsutca. Początkowo idziemy prawie płaską polaną. Za plecami możemy zobaczyć Wielkiego Rozsutca z innej perspektywy...
(Wielki Rozsutec widziany z okolicy Sedla Zakres). |
przed nami natomiast wyrasta sylwetka Małego Rozsutca...
(Mały Rozsutec) |
(panorama z okolicy Przełęczy Zakres) |
po krótkiej chwili na zielonym szlaku pojawiają się pierwsze sztuczne ułatwienia. Są to metalowe poręcze, odnowione chyba całkiem niedawno. Wejście przy ich pomocy nie jest trudne podczas ładnej pogody. Skały nie są śliskie, stopy dobrze trzymają się podłoża... to tylko tak strasznie wygląda...
Jest trochę stromo, ale dzięki temu bardzo szybko udaje się zdobyć szczyt... Patrząc na szlakowskaz na przełęczy Medzirozsutce (na Mały Rozsutec- 20 min), nie wierzyliśmy, że jest to możliwe. Wdrapaliśmy się na górę w dwadzieścia kilka minut, kręcąc po drodze filmiki i trzaskając fotki...
Mały Rozsutec mieliśmy tylko dla siebie :)
Było późne popołudnie, dookoła nas żywej duszy... wiele osób wybrało się na ten szczyt od rana... czego byliśmy świadkami... Z Małego Rozsutca, jego większy "brat" nie wygląda wcale na groźnego i niedostępnego...
(Velky Rozsutec z Małego Rozsutca) |
Zrobiliśmy sobie tutaj mały postój, zjedliśmy coś słodkiego i ruszyliśmy na dół. Od szczytu znowu pojawiły się sztuczne ułatwienia... poręcze, łańcuchy i klamry...wszystko również niedawno odnowione (gdzieś nawet dojrzeliśmy stary, zardzewiały łańcuch). Znów... przy ładnej pogodzie nie jest to trudne zejście. Żelastwo bardzo pomaga. Gdzieniegdzie spotkamy się ze skalnym rumoszem - warto wtedy jeszcze bardziej się skupić.
Zejście z Małego Rozsutca |
Do Białego Potoku szliśmy zielonym szlakiem, ale gdzieś go zgubiliśmy. Udało nam się jednak dojść do szosy i wrócić bez problemu do auta. Patrzcie na znaki! My się zagadaliśmy, bo po pierwsze za nami był dzień pełen wrażeń, poza tym trasa robiła się coraz łatwiejsza i bardziej płaska... Szliśmy główną trasą, a szlak musiał mieć gdzieś swoje odbicie... gdzie je przeoczyliśmy - tego nie wiem. Na szczęście udało nam się po drodze wstąpić do otwartego sklepu spożywczego (potraviny) i kupić zimniutkiego Radlera. Niestety upał dał się we znaki i mieliśmy za mało wody i napojów. Przy Przełęczy Medziholie znajduje się podobno źródełko wody... żałowaliśmy, że dowiedzieliśmy się o tym po fakcie...
Z tego parkingu startowaliśmy rano...tzn. tuż przed 10... pierwszy szczyt z lewej to właśnie Mały Rozsutec... zupełnie nie do poznania...
(Biely Potok) |
Całość szlaku z przystankami, zdjęciami itp. zajęła nam ok. 8 godzin. Czas wędrówki nie wliczając przerw to ok. 5:30 h, w tym czasie przedreptaliśmy ok. 17km.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz