sobota, 16 lipca 2016

Mała Fatra: Velky Krivan Wielki Krywań Vratna Pekelnik Chleb

Po lajtowo - hardcorowym przejściu dnia poprzedniego (relacja TU) przyszedł czas na zdobycie najwyższego szczytu Małej Fatry - Wielkiego Krywania. Na ten dzień zapowiadano burze, mimo to postanowiliśmy wyruszyć w wędrówkę. Tym razem z naszego campingu Bela podjechaliśmy autobusem do Vratnej (Vytah). Strasznie kusiła kolejka kabinowa, która w kilka minut zawiozłaby nas na wysokość ok. 1500 m n p.m. , ale wówczas nie mielibyśmy satysfakcji ze zdobycia szczytu (dla chętnych aktualny cennik i informacje o kolejce w języku słowackim: http://www.lanovky.sk/?page=lan&lan=58
Z autobusu wysiedliśmy w pobliżu Chaty Vratnej, schroniska, które obecnie jest nieczynne (wielka szkoda, bo z zewnątrz wygląda na bardzo klimatyczne) 

(Chata Vratna)

Poza nami nikt nie odważył się wchodzić na górę pieszo... (kolejka pokonuje ok. 750 m przewyższenia). Nie ukrywam -łatwo wejść na górę zielonym szlakiem nie jest. 



Początkowo szlak biegnie lasem. Jest trochę stromo, ale poprowadzono go zakosami, dzięki czemu trochę gubi się sporą różnicę wysokości. Gorzej jest, gdy szlak "wyjdzie" na rozległą łąkę. Tu idziemy ostro pod górę raczej prostą, cienką ścieżką. 


Rośliny są gdzieniegdzie trochę wyższe, więc ocierają się o nasze nogi. Było upalnie (co zwiastowało pojawienie się burzy), ciężko się oddychało, do tego trochę przeszkadzały uciążliwe owady. 




Na szczęście wędrówkę urozmaicały fantastyczne widoki, z każdym krokiem coraz rozleglejsze... 


W wyższych partiach szlaku mogliśmy podziwiać wyłaniające się (na drugim planie) Mały i Wielki Rozsutec oraz czubek Stoha.

(na drugim planie od lewej Mały Rozsutec, Wielki Rozsutec i wierzchołek Stoha)


Z ulgą zobaczyliśmy górną stację kolejki... 


Tu zrobiliśmy krótki postój i przerwę na piwo i drugie śniadanie. Zmieniliśmy w głowie trochę plan naszej wędrówki... Szczyt o ciekawej nazwie, Chleb, wydawał się być w zasięgu ręki. 

(Chleb)

Mieliśmy na niego wejść, byliśmy już w drodze, gdy zaczęło grzmieć. Starszy pan, Polak, powiedział, żebyśmy zawrócili. Posłuchaliśmy go i ruszyliśmy zielonym szlakiem do schroniska Chata pod Chlebom.

(raz jeszcze Mały, Wielki Rozsutec i Stoh z górnej stacji kolejki kabinowej)

Nad Wielkim Krywaniem było wciąż pogodnie.. po drugiej stronie zbocza szalała burza..

(Wielki Krywań)

W schronisku zrobiliśmy pieczątkę i przeczekaliśmy trochę deszcz, który pojawił się od razu, gdy tylko znaleźliśmy się pod drzwiami schroniska. 

(przed wejściem do Chaty pod Chlebom)

(przed wejściem do Chaty pod Chlebom)

(Chata pod Chlebom, w tle Wielki Krywań)

Nadal bardzo chcieliśmy zdobyć Chleb, ale w końcu naszym głównym celem był tego dnia Wielki Krywań, wróciliśmy więc na Snilovske Sedlo (przełęcz oddaloną od górnej stacji kolejki  o ok. 5 min) i zaczęliśmy wdrapywać się na Velky Krivan (znaki czerwone). Na trasie spotkaliśmy kilku turystów, którzy wydawali się w ogóle nie wzruszeni zbliżającą się burzą. 


Po zdobyciu szczytu, zrobiliśmy tylko kilka najważniejszych fotek i zaczęliśmy schodzić z najwyższego szczytu Małej Fatry.

(panorama z Wielkiego Krywania)

(Velky Krivan zdobyty!) 

Z jednej strony zbocza pogoda była piękna, z drugiej wydawała się bardzo niebezpieczna...


Widziałam kilka piorunów, co skutecznie odstraszyło mnie od przebywania na szczycie dłużej niż to konieczne. 


Na zdjęciu poniżej widać szlak biegnący do Chaty pod Chlebom. 

(w stronę Rozsutców i Stoha...)

(górna stacja kolejki kabinowej widziana spod szczytu Wielkiego Krywania)


Pierwszy etap zejścia musieliśmy pokonać grzbietem, przy okazji wchodząc na Pekelnik (1609 m n.p.m), następnie odbijając żółtym szlakiem na Chrapaky. Stąd niebieskim szlakiem dreptaliśmy do Sedla pod Kraviarskim. Początkowo szło się ciężko ze względu na strome zejście i obecność małych kamieni, które powodowały poślizgi. Później weszliśmy w kosodrzewiny, a od Sedla pod Kraviarskim szliśmy już lasem (znaki zielone), by coraz łagodniej zejść do Starej Doliny. 

(Kraviarskie)

(Kraviarskie)
W dolnych partiach szlaku mogliśmy zauważyć wiele rumowisk skalnych, powalonych drzew... łatwo było zgubić właściwą drogę. 


a na mostek na zdjęciu poniżej mieliśmy stracha w ogóle wejść :)


Już przed samym wyjściem na asfalt spotkaliśmy na trasie lisa, który, gdy tylko zorientował się, że jesteśmy w pobliżu, pognał w wyższe partie lasu. 
Wróciliśmy do Vratnej pod wyciąg (ok. 10 minut drogi) i autobusem pojechaliśmy do centrum Terchovej na ciepły posiłek i piwko :)

(Terchova)

Polecamy restaurację Kulturny Dom... przede wszystkim za pyszne haluszki i fantastyczną zupę czosnkową :) 

(Terchova)

Poniżej standardowy orientacyjny profil według endomondo:



dystans: niecałe 16 km, czas ok. 5 godz. 






2 komentarze: