Mam spore zaległości z pisaniem. Połowa maja minęła, a ja nadal nie skończyłam opisywać długiego weekendu kwietniowo-majowego. Trochę się ostatnio u mnie dzieje, więc czasu nieco brakuje. Przede wszystkim moja siostra wyszła w piątek za mąż :) Myśli krążyły przez ostatni czas głównie wokół tego wydarzenia. Emocje jeszcze nie opadły, ale na szczęście nerwy i stres poszły już w siną dal. Wszystko udało się wyśmienicie!
Mogę więc powoli wrócić na bloga i wkrótce nadrobić czytanie Waszych wpisów!
Dziś zapraszam Was na wędrówkę na najwyższy szczyt Gór Bystrzyckich - Jagodną. Chociaż w niektórych źródłach znaleźć można informację, że wyższa jest jednak, sąsiadująca z Jagodną, Sasanka. Żeby spać spokojnie, postanowiliśmy zdobyć oba szczyty. Czy nam się to udało, dowiecie się poniżej.
Poprzedni dzień zakończyliśmy noclegiem w Porębie. To spokojna, niewielka mieścina, położona ok. 3,5-5 km od Długopola- Zdroju. Jej zabudowania ciągną się przede wszystkim wzdłuż głównej drogi. Oprócz agroturystyki "Tatra", w której nocowaliśmy, widzieliśmy jeszcze kilka pensjonatów i miejsc noclegowych, więc jest w czym wybierać. A sama Poręba jest całkiem fajną bazą wypadową w Góry Bystrzyckie (i Orlickie!) , właśnie z Jagodną na czele.
Asfaltem ruszamy w kierunku Przełęczy nad Porębą. Idzie się całkiem wygodnie, chociaż czuć, że dość szybko zyskujemy wysokość.
Przełęcz nad Porębą |
Z przełęczy możemy podziwiać całkiem ładne widoki.
na przełęczy |
Namierzamy żółte i niebieskie znaki szlaku. Przez chwilę idziemy lekko zdezelowanym asfaltem. W końcu zauważamy kilka samochodów (zapewne zdobywców Korony Gór Polski). Oba szlaki odbijają wówczas w lewo.
Cieszymy się, że wreszcie jesteśmy w lesie. Radość ta nie trwa jednak długo, bowiem po ok. 5 minutach wychodzimy na szeroką drogę.
Szlak żółty "ucieka" w lewo i biegnie do naszego celu, a więc schroniska Jagodna nieco okrężną drogą. Omija jednak najwyższy szczyt Gór Bystrzyckich, a właśnie dla niego, przede wszystkim, udaliśmy się w te rejony.
Taka szeroka trasa będzie nam towarzyszyć już do końca wędrówki. Na pewno wygodna jest dla rowerzystów. Dla nas była trochę nudnawa...
Miejsc, z których można podziwiać jakiekolwiek widoki na trasie jest niewiele. Chcemy więc jak najszybciej dotrzeć na Jagodną i tam zarządzić postój i zjeść drugie śniadanie :)
Jagodna |
Po ok. 1,5 h meldujemy się na wierzchołku. Na szczycie kręci się sporo ludzi. Chyba większość piechurów wybiera trasę ze schroniska i do schroniska schodzi. Nam udało się tę wycieczkę nieco urozmaicić, wchodząc na Jagodną z Przełęczy nad Porębą, bez konieczności powrotu tą samą drogą. Wierzchołek Jagodnej "ozdabia" tabliczka z nazwą szczytu. Znajdziemy tu także wiatę turystyczną, stojaki na rowery i sporo miejsc do siedzenia.
na Jagodnej (977 m n.p.m.) |
Tabliczka |
Tak wygląda szczyt Jagodnej... |
Ten dzień już raczej nas niczym nie zaskoczy, za bardzo się więc nie spieszymy i spędzamy na Jagodnej trochę czasu. Korzystamy z pięknej pogody i rozkoszujemy się pobytem na szlaku. Co chwilę ktoś podchodzi na szczyt - fotka i schodzi. Jagodna miała tego dnia całkiem sporo gości. W końcu ruszamy nasze cztery litery i obieramy kierunek na schronisko. Po drodze chcemy odnaleźć jeszcze szczyty Sasanki i Sasina. Szukamy, łazimy po wydeptanych ścieżkach. Niestety bez skutku. Może ktoś z Was wie, czy w ogóle istnieje szansa znalezienia tabliczek z nazwami tych szczytów? Wydawało nam się, że jesteśmy w najwyższych puntach, w końcu jednak odpuściliśmy poszukiwanie (nieistniejących?) tabliczek.
Szlak dalej niczym nie zaskakuje. Widoków brak, jest szeroko i nadal nieco nudno. Dosłownie na moment odbijamy zgodnie ze znakami w las, ale trwa to naprawdę krótką chwilę. Docieramy do drogi nr 389, zwanej także autostradą sudecką, przy której znajduje się schronisko PTTK Jagodna.
Ależ ono klimatyczne! Trochę baliśmy się warunków w pokojach. Zupełnie niepotrzebnie. Jest o wiele bardziej komfortowo niż w schronisku na Śnieżniku. Pokoje odnowione, pościele nowe...
Dostajemy miejsca w pokoju sześcioosobowym. Naszymi współlokatorami jest sympatyczna rodzinka z małymi dziećmi.
pokój w schronisku Jagodna |
widok z okna |
Nie bardzo wiemy, co ze sobą zrobić. Jest jeszcze wcześnie, ale niestety nie znajdujemy nigdzie w pobliżu krótkiego, ciekawego szlaku. Postanawiamy odpocząć przed kolejnym dniem, sącząc niespiesznie piwo.
Piwo wzmaga apetyt, a do tego jak widzimy potrawy serwowane przez kuchnię schroniska, dosłownie cieknie nam ślinka ;) Zamawiamy więc coś dla siebie. Mati wcina kotlet Chatara, a więc schab z jajkami sadzonymi oraz opiekane ziemniaki. Ja wybrałam kotlet Chatarki, gdzie zamiast jaj zaserwowano mi pomidorki koktajlowe a zamiast schabu pierś z kurczaka. Ojej jakie to było pyszne!
kotlet Chatarki mniam :) |
Trochę kręcimy się po okolicy, trochę po schronisku. Próbujemy pograć w gry planszowe, ułożyć puzzle. Taki lajtowy wieczór sobie zafundowaliśmy. Musimy przyznać, że schronisko PTTK Jagodna to jedno z przyjemniejszych schronisk, w jakich byliśmy gośćmi. Taki "czasowstrzymywacz", więc miejsce, w którym czas płynie naprawdę wolno. Warto tu zajrzeć, nawet wpaść tylko na obiad ;) Obsługa, pomimo nawału pracy, przemiła i bardzo pomocna!
wnętrze schroniska |
W końcu przyszedł czas, by położyć się spać. Przed nami kolejny dzień pełen atrakcji. No i szykował się najdłuższy kilometraż podczas tej majówki. Ale ten planowany udało nam się także trochę przekroczyć! O tym przeczytacie już niedługo :)
Poniżej nasza trasa (na różowo fragment drogi z Poręby bez szlaku):
na podstawie: mapa-turystyczna.pl |
dystans: ok. 10 km/ czas przejścia ok.2:40
i pieczątki do zdobycia:
schronisko PTTK Jagodna |
A Wy? Którą trasą zdobywaliście Jagodną? Co zobaczyliście "przy okazji"?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz