To była krótka wizyta u Królowej Śnieżki ;) Tym razem w Karkonoszach byłam z większą grupą osób w różnym wieku. W ten sposób chcę usprawiedliwić swoją decyzję o wjeździe na Kopę wyciągiem krzesełkowym ;-) Normalnie z ogromną przyjemnością bym tam weszła lub wbiegła!
Mimo wszystko uważam, wjazd na Kopę za dobry pomysł dla osób, które nie czują się na siłach, by pokonać całą drogę na Śnieżkę lub planują danego dnia długą wyrypę i Kopa (+ Śnieżka) będą tylko punktem pośrednim lub początkowym dłuższej, całodziennej wędrówki.
Wjazd na Kopę możliwy jest z Karpacza. Od skrzyżowaniu ul. Olimpijskiej i Turystycznej musimy podejść kawałek do góry brukowaną, później asfaltową drogą i w ten sposób dostaniemy się do dolnej stacji wyciągu na Kopę (po lewej stronie).
Kupujemy bilet (normalny = 28 zł w jedną stronę) i za chwilę siadamy na sympatycznym krzesełku, które zawiezie nas na wysokość 1356 m n.p.m. Krzesełka są jednoosobowe i wyglądają tak:
Wyciąg od czasu do czasu się zatrzymuje (np. jak ktoś nie zdąży wysiąść) i wtedy nasze krzesełka lekko się kolebią ;) Podczas mojego wjazdu 3 razy zatrzymano wyciąg. Podróż wyciągiem trwa ok. 20 minut. Widoki są bardzo przyjemne, chociaż z pewnością lepiej podziwiać je zjeżdżając w dół. Mimo to, po lewej stronie, mogłam podziwiać coś takiego:
Przy górnej stacji kolejki znajduje się bar. Podchodząc troszkę w kierunku Śnieżki, możemy zobaczyć jej masyw dumnie wznoszący się ponad innymi szczytami oraz schronisko - Dom Śląski .
Od górnej stacji wyciągu do Domu Śląskiego czeka nas ok. 1 km wędrówki w większości płaską, wygodną, brukowaną ścieżką.
Przy Domu Śląskim robi się tłoczno...
Czerwony szlak na Śnieżkę (na zdjęciu powyżej to ten zygzak z prawej strony) jest krótszy, ale bardziej stromy. To ok. 1 km dość ciężkiego wspinania się do góry. Drogowskazy i mapy pokazują ok. 25-40 minut. Mnie udało się "wbiec" w niecałe 15 minut (co tam, pochwalę się ;))
(na tle Domu Śląskiego i Śnieżki :) ) |
Moim skromnym zdaniem widoki ze Śnieżki na inne szczyty nie powalają... Fajnie wygląda ze szczytu Dom Śląski i sieć szlaków...
(widok ze Śnieżki w kierunku Domu Śląskiego) |
ale też cała część północna - Kotlina Jeleniogórska i najbliższe miejscowości... Kowary, Karpacz, Jelenia Góra...
Niestety restauracja na Śnieżce (i cały ten charakterystyczny budynek) jest nieczynna od listopada 2015r. do odwołania. Obiekt jest do wynajęcia...
Możemy jednak wstąpić do czeskiego obiektu, w którym kupimy pamiątki, wypijemy piwko ;) lub coś przekąsimy, Nazywa się Postovna (strona internetowa: http://www.postovnasnezka.cz/)
Ze Śnieżki niebieskim szlakiem zbiegłam do Domu Śląskiego. Zajęło mi to również ok. 15 minut. Ten niebieski szlak jest dłuższy (niecałe 2 km), ale zdecydowanie bardziej łagodny. Szybkim marszem zejście powinno zająć ok. 25-30 minut.
Dalej w drogę udaliśmy się do Lucni Boudy, czeskiego schroniska- hotelu, restauracji z własnym browarem. Z rozwidlenia szlaków obok Domu Śląskiego trzeba iść niebieskim szlakiem (ok. 2,3 km = 30 minut)
W budynku znajdziemy restaurację z dość bogatym menu oraz oferującą kilka rodzajów piwa. Mnie bardzo do gustu przypadło piwo półciemne, warzone w minibrowarze (znajdującym się w budynku Lucni Boudy). Browar nazywa się Parohac :) A tak prezentuje się jego logo:
Długo w "schronisko-hotelo-restauracji" nie posiedzieliśmy. Ruszyliśmy dalej żółtym szlakiem w kierunku Głównego Szlaku Sudeckiego (znakowanego na czerwono). Widoki były bardzo ciekawe... dookoła nas "pola", w oddali pokazywała się Śnieżka...
Odbiliśmy w prawo (na fragment Głównego Szlaku Sudeckiego), by po kilkudziesięciu metrach zejść na niebieski szlak prowadzący nas do schroniska Strzecha Akademicka...
Do budynku schroniska prowadzi wygodny brukowany chodnik...
Gdy byłam tu 10 lat temu z (już teraz) moim mężem, nocowaliśmy w schronisku Strzecha Akademicka na podłodze koło toalet ;) Z sentymentem odwiedziłam to miejsce :-) W tej chwili stoją tam nieużywane lodówki ;)
Tym razem Strzecha Akademicka była tylko punktem na trasie naszej wędrówki. Zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia...
podziwialiśmy panoramę roztaczającą się sprzed schroniska...
zwróciliśmy szczególną uwagę na tzw. Cycki Lolobrygidy, a więc Krzyżną Górę i Sokolik (szczyty, które razem z mężem zdobyliśmy w maju - relacja Tu ), chyba nie trzeba pisać, które to szczyty na zdjęciu poniżej ;)
Kilka minut później, wędrując dalej niebieskim szlakiem, zaczął się wyłaniać budynek schroniska "Samotnia", które w wielu subiektywnych rankingach zaliczane jest do najpiękniejszych i najbardziej klimatycznych w polskich górach...
moim zdaniem, faktycznie "Samotnia" ma w sobie to "coś"...
Długo siedzieliśmy przed schroniskiem pijąc piwo, dyskutując i podziwiając piękno przyrody... naprawdę nie chciało się stamtąd nigdzie ruszać...
W końcu podjęliśmy decyzję o powrocie do naszego ośrodka... okazało się, że niebieski szlak, którym 10 lat temu wędrowaliśmy zmienił swoją trasę... teraz nie wolno iść brzegiem Małego Stawu (oczywiście nie brakuje osób, które ignorują ten zakaz...), a trasa biegnie wygodną, szeroką brukowaną ścieżką na początku lekko w górę, by później już łagodnie schodzić w dół, w kierunku Karpacza.
My jednak musieliśmy dojść do Borowic. W związku z tym przy rozwidleniu szlaków (Rówienka 957 m n.p.m.) odbiliśmy na żółty szlak, zdecydowanie mniej zatłoczony, bardziej spokojny i cichy...
by leśnymi ścieżkami dotrzeć do naszego celu.
Ostatni odcinek naszej trasy możecie zobaczyć poniżej:
To była całodniowa, spokojna wycieczka ( z moimi chwilowymi akcentami biegowymi ;) ) Cała trasa (od baru na Kopie do Borowic) to dystans ok. 16 km
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz