Jak pewnie prawie wszyscy z Was wiedzą, najwyższy szczyt Polski dostępny jest dla turystów także od słowackiej strony. Rysy (2499 m n.p.m.) to najwyższy szczyt w Tatrach, na który prowadzi znakowany szlak turystyczny.
Pierwszy raz weszłam na Rysy od słowackiej strony 1.07.1999 r. razem z rodzicami. Pamiętam to doskonale. Szło się łatwo do czasu łańcuchów, których panicznie się bałam. No i jeszcze, przed schroniskiem, trzeba było pokonać dwa razy ogromny płat śniegu. Podczas wchodzenia nie miałam z nim problemów, ale podczas schodzenia się poślizgnęłam i zjechałam na pupie kilkanaście metrów. Do tego rozpętała się burza, która nas doszczętnie przemoczyła. W czasie deszczu łańcuchy na trasie wydawały mi się nie do przejścia. Moja panika rosła z każdą minutą, z każdym grzmotem i błyskiem burzy. Udało nam się cało zejść do auta, ale od tamtej pory nie próbowałam ponownie włazić na Rysy... No i najważniejsze - gdy byliśmy na szczycie, nie widzieliśmy nic - gęsta mgła, dookoła biało i wietrznie.
Będąc ostatnio w Tatrach Słowackich nie mieliśmy w planach zdobywania Rysów. Chcieliśmy wejść z Matim na Koprowy Szczyt. Pogoda była piękna. Dojechaliśmy do Popradskiego Plesa (czyli w okolice stacji kolejowej o tej nazwie) samochodem, zostawiając go na parkingu płatnym 6 euro za cały dzień. Ruszyliśmy niebieskim szlakiem po asfalcie do schroniska przy Popradskim Plesie... Trasa jest łatwa, lekko nudnawa, powoli pniemy się do góry osiągając schronisko przy Popradzkim Plesie.
Już na początku niebieskiego szlaku możemy podziwiać piękne widoki... |
Takie malunki zobaczymy m.in. na asfalcie ;) |
W schronisku założyliśmy cieplejsze ubrania, wypiliśmy czeskie piwko z kija, zjedliśmy coś pożywnego i cofnęliśmy się nieco do wejścia na niebieski szlak, który miał doprowadzić nas na Koprowy Wierch. Tu spojrzeliśmy na drogowskazy i okazało się, że szlak na Koprowy Wierch jest krótszy od tego na Rysy zaledwie o 15 minut. Już pojawiły się w naszych głowach myśli o zmianie planów. Podeszliśmy nieco wyżej i spontanicznie odbiliśmy na czerwony szlak w kierunku Rysów.
Pogoda dopisywała, kondycyjnie nie było z nami tak źle, chociaż jakaś rodzinka w kilkuletnim chłopcem była bliska wyprzedzenia nas. Początek czerwonego szlaku jest łagodny... idzie się po kamieniach delikatnie zyskując wysokość. Następnie dochodzimy do takiej półki skalnej, na której krajobraz trochę się zmienia. Skały mają większe rozmiary, momentami się ruszają, ale nadal idzie się dość sprawnie.
Widoki urozmaicają nam Żabie Plesa:
Pod koniec czerwca na szlaku i w jego okolicy jest jeszcze trochę śniegu.
Na trasie musieliśmy przejść kilka większych płatów śniegu, ale nie sprawiają one trudności. Ścieżki w śniegu są wydeptane, idziemy po płaskim, więc nie ma się czym martwić. W pełni sezonu letniego z pewnością tego śniegu na trasie nie ma.
Najgorzej było spojrzeć w górę... tam widzieliśmy ludzi, którzy jak mrówki posuwali się do góry. W głowie pojawiły się czarne myśli - tak daleko musimy jeszcze wejść! Przecież to nie do zrobienia!
W końcu dotarliśmy do miejsca, które sprawiło mi sporo trudności podczas pierwszego wejścia na Rysy - do łańcuchów i klamer. Przyznam szczerze, że tym razem nie zrobiły na mnie prawie żadnego wrażenia. Sztuczne ułatwienia pomagają przejść ten odcinek. Trzymając się łańcuchów, stąpając po klamrach można z prawdziwą gracją minąć ten fragment szlaku ;)
Dalej już idziemy górskim chodnikiem aż do płatu śniegu. Do góry tym płatem idzie się całkiem sprawnie i już za chwilę osiągamy Slobodne Kralovstvo Rysy i schronisko - Chatę pod Rysmi.
Jesteśmy już na wysokości 2250 m n.p.m. Krajobraz robi się surowy, skalisty i lekko przerażający. W schronisku nie spędzamy jednak zbyt wiele czasu, szybko zjadamy kanapkę i ruszamy w kierunku naszego celu. Idąc ze schroniska w kierunku przełęczy Waga musimy pokonać kolejne płaty śniegu.
Powyżej przełęczy |
Dalej idzie się już trochę trudniej. Ruszające się kamienie, ostre skały, gdzieniegdzie łatwo zgubić właściwy szlak. Trzeba zachować szczególną ostrożność, dobrze przemyśleć jak stawiać stopy i pomagać sobie rękami. W końcu zdobywamy szczyt!
Widok z Rysów 2499 m n.p.m. na słowacki wierzchołek |
Rysy mają dwa wierzchołki - polski (2499 m n.p.m.) i słowacki (2503 m n.p.m.), ale oficjalny szlak prowadzi tylko na "nasz" - niższy.
widok na stronę polską - Czarny Staw i Morskie Oko |
potwierdzone - siedzę sobie na Rysach ;) |
Jeszcze raz słowacki wierzchołek |
Mięguszowieckie szczyty z nieco innej perspektywy, w tle (taki trójkąt) niezdobyty przez nas tego dnia Koprowy Wierch |
Żabie Plesa, a po lewej stronie widać przebieg szlaku. |
Na Rysach nie ma zbyt wiele miejsca, a jest trochę tłoczno, więc po zrobieniu zdjęć, postanowiliśmy schodzić. Oczywiście schodzenie jest dużo łatwiejsze.
zejście ze szczytu |
Dość szybko osiągamy przełęcz Waga (sedlo Waha).
patrząc w stronę szczytu Ganek - na pierwszy planie (a na drugim planie, za lekką mgiełką, Gerlach)
Tak wyglądają Rysy z Przełęczy Waga (sedlo Waha) - ok 160 m różnicy wysokości |
Tą samą drogą wracamy do schroniska... zejście po śniegu dostarcza niemałych wrażeń ;)
Przełęcz Waga i widoczna wydeptana ścieżka w śniegu. |
widoki ze szlaku |
Po drodze odwiedzamy także chyba najsłynniejszy kibelek w Tatrach :) Schronisko (Chata pod Rysmi) nie posiada toalety, aby więc załatwić swoje potrzeby musimy wejść po kamieniach troszkę do góry, do kolorowego wychodka ;)
widok z kibelka... |
kolorowy wychodek |
tak prezentuje się Chata pod Rysmi z okolic wychodka |
Gdyby komuś zabrakło sił na zejście na dół, może poczekać na przystanku na transport, ale obawiam się, że nic nie przyjedzie :-)
|
Zejście ze schroniska jest już bardzo przyjemne. Najwięcej problemów dostarcza zejście po płacie śniegu. Schodząc w dół, łatwo o poślizg niekontrolowany ;) Później idzie się już gładko.
Niestety zejście odbywa się tą samą drogą,
ale i tak jest pięknie!!!
tablica, na której widać przebieg naszego szlaku |
Końcowy fragment naszej trasy to znowu asfalt. Na tym odcinku czuć już trochę zmęczenie całodziennym wędrowaniem. Dochodzimy jednak sprawnie do auta, a góry żegnają nas piękną panoramą.
To był piękny dzień! Za nami męcząca wędrówka pełna pozytywnych wrażeń. Zdobyłam Rysy prawie równo po 16 latach (30.06.2015) - dokładnie bez jednego dnia ;)
Tym razem były bardziej łaskawe i pozwoliły mi podziwiać niesamowite widoki ze szczytu. Szlak na Rysy od słowackiej strony nie jest trudny, ale długi i męczący, co dla niewprawionych piechurów może stanowić drobny problem.
Na koniec dnia znowu wylądowaliśmy w Tatrzańskiej Łomnicy, tym razem by raczyć się specyficznym napojem... piwem rżniętym - řezané pivo, czyli pół na pół piwo ciemne i jasne w jednej szklance :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz