Do Wielkiej Sowy miałam pecha. Albo padało, albo widoczność była średnia, albo dotarłam tam po zmroku, więc na podziwianie panoram nie było szans. Nie traciłam nadziei na to, że złą passę da się odczarować. Gdy przed pewnym zimowym weekendem zobaczyłam obiecującą prognozę pogody, od razu zaczęłam planować wypad na Wielką Sowę. Do naszej ekipy dołączył tym razem także Maciej, z którym już nieraz mieliśmy okazję wędrować.
Wycieczkę rozpoczynamy na stacji kolejowej w Bartnicy. Próbujemy "złapać" niebieski szlak w stronę Sierpnicy, który przebiega w pobliżu torów. Trasa biegnie asfaltowymi drogami i polnymi/ leśnymi ścieżkami. W samej Sierpnicy na ok. kilometr dołącza żółty szlak. Dalej, w stronę Przełęczy Sokolej trzymamy się znów znaków niebieskiego paska (do którego wkrótce dołączają oznaczenia czerwone, a następnie czarne).
Na Przełęczy Sokolej jest tłoczno. Parkingi pękają w szwach. Okoliczne stoki narciarskie przeżywają prawdziwe oblężenie. Wiemy już, że na podejściu na Wielką Sowę na pewno nie będziemy cieszyć się samotnością ;) Do podejścia mamy jeszcze ponad 250 metrów w górę. Na pierwszy dłuższy postój nie czekamy zbyt długo. Postanawiamy się zatrzymać w schronisku Orzeł. Pogoda jest cudowna, widoki wyśmienite. Siadamy przed schroniskiem podziwiając panoramę sprzed budynku. Niech ta chwila trwa jak najdłużej.
Mamy prawie pewność, że widoki z wieży na najwyższym szczycie Gór Sowich także nas zachwycą, więc ostatecznie przerywamy błogi odpoczynek i dziarskim krokiem maszerujemy w stronę głównego celu tego dnia. Mijamy pomnik (kamienny obelisk) Karla Wiesena, który upamiętnia inicjatora budowy schroniska Eulenbaude (Sowa) oraz propagatora turystyki w Górach Sowich.
Sam budynek schroniska Sowa, znajdujący się przy szlaku, od dłuższego czasu jest w remoncie. Liczę, że wkrótce znów będzie służyć turystom.
Przy schronisku Sowa do czerwonego szlaku dobija zielony i kierując się takimi oznakowaniami docieramy na Wielką Sowę (1015 m n.p.m.). Po raz pierwszy mamy możliwość odwiedzenia tarasu wieży widokowej (wstęp bezpłatny). Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem. Panorama zapiera dech w piersiach. Dajemy sobie czas na rozpoznanie poszczególnych szczytów i pozwalamy sobie na krótki odpoczynek. Przed nami jeszcze dość długa droga do weekendowej "bazy".
Góry Wałbrzyskie - m.in. Borowa, Chełmiec i Trójgarb. Z lewej strony kadru - Góry Kamienne (Masyw Dzikowca)
Z Wielkiej Sowy schodzimy do Walima żółtym szlakiem (tzw. Cesarska Droga). Przy okazji, bez większych trudności, zostajemy także zdobywcami Małej Sowy (972 m n.p.m.). W Walimiu jesteśmy świadkami "znikania" zabudowań Zakładów Przemysłu Lniarskiego. W czasach II wojny światowej część budynków stanowiło siedzibę filii obozu koncentracyjnego Gross Rosen. Nie wiem jaki być stan techniczny budynków przed rozpoczęciem ich wyburzania. Dziś z tego kompleksu przemysłowego zostało już niewiele.
W Walimiu zmieniamy znaki szlaku na czarne. Kombinacją wygodnych ścieżek docieramy do Rozdroża pod Kompleksem Włodarz, gdzie wybieramy zielone oznaczenia prowadzące na Przełęcz Marcową. Ze względu na krótkie zimowe dni, w tym.miejscu postanawiamy uruchomić czołówki. Ich światło bardzo pomaga nam w orientacji w terenie. Z Przełęczy Marcowej schodzimy czerwonym szlakiem do Jedlinki. Tu, w hostelu nad Browarem zarezerwowałam nocleg. Obecnie, po wrześniowej powodzi, w okolicy ul. Noworudzkiej, zerwany jest mostek nad Bystrzycą, przez który przebiega znakowany szlak i trzeba nieco nadłożyć drogi.