czwartek, 17 kwietnia 2025

Góry Kamienne (Góry Suche): Jedlinka - tunel pod Sajdakiem - Przełęcz pod Wawrzyniakiem - Rybnica Mała - Rogowiec - Jeleniec - Schronisko Andrzejówka

Jeśli tak jak ja, lubicie odwiedzać okolice Wałbrzycha i doceniacie położenie tego miasta i jego komunikacyjną dostępność, może spodoba Wam moja kolejna propozycja trasy sredniej długości. 
Podczas wycieczki przejdziemy przez nieczynny tunel kolejowy pod Sajdakiem, poczujemy stromiznę podejścia na Przełęcz pod Wawrzyniakiem, rozleniwimy się nieznacznie schodząc w kierunku Rybnicy Małej, by później z przyspieszonym tętnem wejść na Rogowiec. Z Rogowca, przez Jeleniec dotrzemy na obiad do schroniska Andrzejówka, skąd, w zależności od chęci, pieszo lub autobusem dostaniemy się do Wałbrzycha (w naszym przypadku wygrała druga opcja 😉).

Wycieczkę rozpoczynamy przy Pałacu Jedlinka. Nocowaliśmy w tutejszym hostelu nad Browarem po przejściu trasy na Wielką Sowę z Bartnicy (Góry Sowie: Na Wielką Sowę z Bartnicy (Bartnica - Przełęcz Sokola - Wielka Sowa wieża widokowa - Mała Sowa, Walim - Przełęcz Marcowa - Jedlinka))


Pałac Jedlinka

Jeśli planujecie tylko jednodniową wycieczkę, wysiądźcie z pociągu na stacji Jedlina-Zdrój i czerwonym szlakiem pomaszerujcie do ul. Hożej (na tyłach sklepu Dino). Właśnie tam wkraczamy na szeroką, nieutwardzoną i nieoznakowaną ścieżkę, która doprowadza do fragmentu niebieskiego szlaku. Szlakiem idziemy zaledwie 400 metrów, a następnie kontynuujemy masz ulicą Turystyczną w Grzmiącej. 

dawna fabryka mebli w Grzmiącej (Spulenfabrik Arthur Gläser)

Przed wiaduktem kolejowym, po prawej stronie namierzamy wąską ścieżkę, prowadząca na nasyp. Na "górze" trzeba znaleźć najbardziej dogodną dla siebie drogę, by dostać się do torów kolejowych (latem jest to szczególnie trudne). Należy zachować szczególną czujność, ponieważ przez jeden tunel wciąż jeżdżą pociągi. Eksplorować będziemy oczywiście ten nieczynny, bez torowiska.

Tunele pod Sajdakiem

Tunele powstały na przełomie XIX i XX w. (pierwszy w latach 1876-1879; drugi w latach 1909-1912). Ich długość wynosi ok. 400 metrów. Przejście tunelu pod Sajdakiem nie przysparza może takich emocji jak spacer przez tunel pod Małym Wołowcem (który jest czterokrotnie dłuższy),  ale mimo to warto go odwiedzić (i zabrać ze sobą latarkę). 


Tunel pod Sajdakiem




Pociąg Kolei Dolnośląskich wyjeżdża z czynnego tunelu pod Sajdakiem

Po wyjściu z tunelu, przechodzimy pod mostkiem, a następnie z lewej strony wkraczamy na wąską, stromą ścieżkę, która doprowadza do niebieskiego szlaku. Szlak ten pod ostrym kątem chwilę później odbija w lewo (łącząc się na moment z czerwonymi oznaczeniami). Przed nami męczące podejście na Przełęcz pod Wawrzyniakiem. 

Podejście na Przełęcz pod Wawrzyniakiem

Tu zostawiamy niebieski szlak i wchodzimy na samodzielne czerwone oznaczenia. Schodzimy do asfaltowej drogi i po ok. 500 metrach skręcamy w lewo. 


na czerwonym szlaku w kierunku Rybnicy Małej

Chwilę później rozpoczynamy mozolne podejście na Rogowiec. 


Wczesną wiosną na tym odcinku podziwiać można kwitnące śnieżyce wiosenne. Pod Rogowcem schodzimy na moment na żółty szlak.


Podejście na Rogowiec

Docieramy na szczyt, gdzie do dziś zachowały się ruiny zamku Rogowiec, którego historia sięga końca XIII w. 


Widok z Rogowca: z prawej, najwyższa - Borowa, w środku kadru Chełmiec, za nim, z lewej strony Góry Kaczawskie


z lewej strony Masyw Dzikowca z nową wieżą widokową 


Z Rogowca widać także Karkonosze! 

Zejście do rozwidlenia przy Skalnej Bramie jest dość strome. Trzeba uważać nie tylko wtedy, gdy na szlaku zalega śnieg. Dalej chcemy wejść na Jeleniec (902 m n.p.m.). Wybieramy więc niebieski szlak, na który wejście z tej strony nie jest intuicyjne. Spójrzmy na skałki przed sobą. Z prawej ich strony zauważymy cienką ścieżkę, która wprowadza na górę (na skalny grzbiet). Po ok. kwadransie meldujemy się na Jeleńcu. Na tym wzniesieniu ponad 100 lat temu stała wieża widokowa (do dziś zachowały się fragmenty podmurówki). Poniżej szczytu zaś, w pobliżu Rozdroża pod Jeleńcem, istniało  schronisko Hornschlossbaude. Spoglądając dziś na to, co z niego zostało, trudno sobie w ogóle wyobrazić, że jest to ślad po dawnym budynku. 


Z Jeleńca schodzimy do węzła szlaków Pod Turzyną. Tu wybieramy żółty szlak, który doprowadzi nas do Andrzejówki w ok. 40 minut. Przy dobrej widoczności dostrzeżecie z tej ścieżki nawet Masyw Śnieżnika. 


Masyw Śnieżnika - w dalszym planie


Zbliżenie na Śnieżnik

W Andrzejówce, jak powszechnie wiadomo, można zawsze dobrze zjeść. Skuszeni zapachami i długą kolejką, nie możemy się oprzeć zamówieniu czegoś pysznego. Jak zwykle opuszczamy schronisko w pełni usatysfakcjonowani. 


Kto ma jeszcze siły w nogach, może np. do stacji kolejowej Wałbrzych Główny z Andrzejówki podreptać pieszo ( np. zielonym szlakiem ok. 8 km/2:20h). My szliśmy tą trasą wielokrotnie, dlatego tym razem wybraliśmy autobus nr 12 (uwaga! Kursów jest niewiele, więc przed wycieczką najlepiej sprawdzić aktualny rozkład).
Wysiedliśmy w pobliżu Placu Grunwaldzkiego w Wałbrzychu. Ponieważ mieliśmy jeszcze trochę czasu do pociągu (ze stacji Wałbrzych Centrum), postanowiliśmy odwiedzić nową wieżę widokową w wałbrzyskim parku Jana III Sobieskiego. 

Pierwsza część trasy: 


Przechodzimy przez tunel pod Sajdakiem 

Druga część trasy: 

poniedziałek, 7 kwietnia 2025

Góry Sowie: Na Wielką Sowę z Bartnicy (Bartnica - Przełęcz Sokola - Wielka Sowa wieża widokowa - Mała Sowa, Walim - Przełęcz Marcowa - Jedlinka)

Do Wielkiej Sowy miałam pecha. Albo padało, albo widoczność była średnia, albo dotarłam tam po zmroku, więc na podziwianie panoram nie było szans. Nie traciłam nadziei na to, że złą passę da się odczarować. Gdy przed pewnym zimowym weekendem zobaczyłam obiecującą prognozę pogody, od razu zaczęłam planować wypad na Wielką Sowę. Do naszej ekipy dołączył tym razem także Maciej, z którym już nieraz mieliśmy okazję wędrować. 


Wieża widokowa na Wielkiej Sowie

Wycieczkę rozpoczynamy na stacji kolejowej w Bartnicy. Próbujemy "złapać" niebieski szlak w stronę Sierpnicy, który przebiega w pobliżu torów. Trasa biegnie asfaltowymi drogami i polnymi/ leśnymi ścieżkami. W samej Sierpnicy na ok. kilometr dołącza żółty szlak. Dalej, w stronę Przełęczy Sokolej trzymamy się znów znaków niebieskiego paska (do którego wkrótce dołączają oznaczenia czerwone, a następnie czarne). 


Stacja kolejowa w Bartnicy


na szlaku

Na Przełęczy Sokolej jest tłoczno. Parkingi pękają w szwach. Okoliczne stoki narciarskie przeżywają prawdziwe oblężenie. Wiemy już, że na podejściu na Wielką Sowę na pewno nie będziemy cieszyć się samotnością ;) Do podejścia mamy jeszcze ponad 250 metrów w górę. Na pierwszy dłuższy postój nie czekamy zbyt długo. Postanawiamy się zatrzymać w schronisku Orzeł. Pogoda jest cudowna, widoki wyśmienite. Siadamy przed schroniskiem podziwiając panoramę sprzed budynku. Niech ta chwila trwa jak najdłużej. 


Panorama sprzed schroniska Orzeł

Mamy prawie pewność, że widoki z wieży na najwyższym szczycie Gór Sowich także nas zachwycą, więc ostatecznie przerywamy błogi odpoczynek i dziarskim krokiem maszerujemy w stronę głównego celu tego dnia. Mijamy pomnik (kamienny obelisk) Karla Wiesena, który upamiętnia inicjatora budowy schroniska Eulenbaude (Sowa) oraz propagatora turystyki w Górach Sowich. 


Obelisk Karla Wiesena

Sam budynek schroniska Sowa, znajdujący się przy szlaku, od dłuższego czasu jest w remoncie. Liczę, że wkrótce znów będzie służyć turystom. 


Schronisko Sowa

Przy schronisku Sowa do czerwonego szlaku dobija zielony i kierując się takimi oznakowaniami docieramy na Wielką Sowę (1015 m n.p.m.). Po raz pierwszy mamy możliwość odwiedzenia tarasu wieży widokowej (wstęp bezpłatny). Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem. Panorama zapiera dech w piersiach. Dajemy sobie czas na rozpoznanie poszczególnych szczytów i pozwalamy sobie na krótki odpoczynek. Przed nami jeszcze dość długa droga do weekendowej "bazy". 


Wieża widokowa na Wielkiej Sowie


Masyw Ślęży - widok z wieży


Góry Wałbrzyskie - m.in. Borowa, Chełmiec i Trójgarb. Z lewej strony kadru - Góry Kamienne (Masyw Dzikowca)

Karkonosze


nowa wieża widokowa na Dzikowcu


Masyw Śnieżnika

Z Wielkiej Sowy schodzimy do Walima żółtym szlakiem (tzw. Cesarska Droga). Przy okazji, bez większych trudności, zostajemy także zdobywcami Małej Sowy (972 m n.p.m.). W Walimiu jesteśmy świadkami "znikania" zabudowań Zakładów Przemysłu Lniarskiego. W czasach II wojny światowej część budynków stanowiło siedzibę filii obozu koncentracyjnego Gross Rosen. Nie wiem jaki być stan techniczny budynków przed rozpoczęciem ich wyburzania. Dziś z tego kompleksu przemysłowego zostało już niewiele. 


pozostałości schronu wojskowego w pobliżu Wielkiej Sowy


Cesarska Droga


Po zachodzi słońca będzie mroźno! 



Zakłady przemysłu włókienniczego w Walimiu

W Walimiu zmieniamy znaki szlaku na czarne. Kombinacją wygodnych ścieżek docieramy do Rozdroża pod Kompleksem Włodarz, gdzie wybieramy zielone oznaczenia prowadzące na Przełęcz Marcową. Ze względu na krótkie zimowe dni, w tym.miejscu postanawiamy uruchomić czołówki. Ich światło bardzo pomaga nam w orientacji w terenie. Z Przełęczy Marcowej schodzimy czerwonym szlakiem do Jedlinki. Tu, w hostelu nad Browarem zarezerwowałam nocleg. Obecnie, po wrześniowej powodzi, w okolicy ul. Noworudzkiej, zerwany jest mostek nad Bystrzycą, przez który przebiega znakowany szlak i trzeba nieco nadłożyć drogi. 






poniedziałek, 31 marca 2025

Góry Orlickie i Bystrzyckie: Czerwony Strumień - opuszczona przed laty miesjcowość przy granicy z Czechami (trasa: Lichkov-Czerwony Strumień - Międzylesie)

Czerwony Strumień (dawniej Rothflössel), opuszczona kilkadziesiąt lat temu miejscowość w Górach Bystrzyckich, znajdowała się od jakiegoś czasu na mojej liście miejsc do odwiedzenia. Według różnych źródeł, pod koniec XIX wieku Czerwony Strumień zamieszkiwało ok. 150 osób. Oprócz budynków mieszkalnych, mieściła się tu m.in. gospoda, tkalnie oraz browar. Dziś trudno wyobrazić tętniące tu życie. Najlepiej zachowały się mury barokowej kaplicy z XVIII w. Wprawne oko dostrzeże także fragmenty fundamentów, pozostałości figur religijnych oraz inne elementy świadczące o bytności w tym miejscu ludzi przed laty.
Wycieczkę postanowiłam rozpocząć w czeskiej miejscowości Lichkov, do której dojechać można m.in. pociągami Kolei Dolnośląskich. 

Ze stacji kolejowej, niebieskim szlakiem ruszyliśmy w kierunku rozwidlenia U křížku. Tu skręcamy w prawo, na żółty szlak, będący jednocześnie fragmentem ścieżki dydaktycznej "Betonowa granica", poświęconej historii czechosłowackich fortyfikacji z lat 1935-38. Na tym krótkim odcinku możemy zobaczyć kilka lekkich schronów, tzw. rzopików. W przyszłości mam planie przejść całą ścieżkę, ponieważ na turystów czeka przy niej jeszcze więcej ciekawych obiektów, m.in. Twierdza Bouda, Muzeum Czechosłowackich Fortyfikacji czy przewrócony bunkier (będący symbolem tej ścieżki dydaktycznej). Jej łączna długość wynosi ok. 15 kilometrów. 


jeden z rzopików

Po przejściu pod torami kolejowymi, zauważamy opuszczony budynek młyna wodnego. Do dziś zachowały się pojedyncze elementy wyposażenia. Niestety obiekt jest w opłakanym stanie. 


ruiny budynku - młyna wodnego w Mladkovie

 

Wchodzimy powoli w zabudowania Mladkova. W tutejszym sklepie (potraviny CBA) postanawiamy zrobić małe zakupy czeskich produktów, które przydadzą się podczas dalszej wędrówki. 


Mladkov

Z Mladkova maszerujemy czerwonym szlakiem w stronę granicy polsko-czeskiej (przejście graniczne Kamieńczyk / Mladkov-Petrovicky). Docieramy tam po po ok. godzinie. Po drodze mijamy dwa obiekty gastronomiczne, które okazują się niestety zamknięte. Postanawiamy nawet nadłożyć drogi i rozgrzać się w Kasparovej Chacie. Niestety i tu okazuje się, że schroniskowy bufet otwierają zimą w późniejszych godzinach. Wracamy więc na przejście graniczne i wkraczamy do Polski, na zielony szlak, będący również odcinkiem ścieżki dydaktycznej "Śladami opuszczonej wsi Czerwony Strumień". Przy trasie umieszczono tablice informacyjne, które przybliżają historię Czerwonego Strumienia oraz zachowanych pozostałości dawnych zabudowań. Trasę tę warto przejść wiosną lub latem (śnieg i jesienne liście utrudniają lokalizację niektórych miejsc). Podobno wyjątkowo pięknie jest tu w okresie kwitnienia rudbekii. Rudbekia jest uznawana za gatunek inwazyjny. W Czerwonym Strumieniu pojawiła się wskutek nasadzeń ówczesnych mieszkańców i rośnie tu do dziś. 


Ruina barokowej kaplicy


ruina barokowej kaplicy


Ruina barokowego Domu Studenckiego



pozostałości dawnych zabudowań


Nie do końca usatysfakcjonowani opuszczamy Czerwony Strumień - musimy wrócić tu kiedyś wczesną wiosną

Kierujemy się w stronę Lesicy. Po drodze postanawiamy jeszcze zboczyć na niebieski szlak, by dotrzeć do czeskiej Chaty na Cihaku. Niestety i tu "całujemy klamkę". Wracając do trasy w stronę Lesicy trochę błądzimy. Pokryte śniegiem pole i pogarszającą się widoczność to nienajlepszy duet. 


w stronę Lesicy (widać wieżę kościoła pw. św. Marcina)


Przydrożny krzyż z niemieckim tekstem na cokole: "O Christ gehe nicht ohne Gruss vorbei , gedenke dass dies dein Erloser sei" (Chrześcijaninie, nie przechodź obok bez pozdrowienia, pamiętaj, że to jest twój Zbawiciel)

W końcu czujemy pod stopami asfalt. Skręcamy w prawo i tą asfaltową drogą pójdziemy aż do stacji kolejowej w Międzylesiu, skąd pociągiem dojedziemy w kierunku naszej weekendowej bazy w Bystrzycy Kłodzkiej. 


Międzylesie - meta wycieczki

Całkowity dystans: ok. 20 km
Czas przejścia: ok. 6 h 

Mapa trasy: