poniedziałek, 16 lipca 2018

Korona Gór Polski: Gorce - Turbacz z Nowego Targu (Kowaniec, Oleksówki) szlak zielony


Trochę mnie nie było tutaj, bo spędzaliśmy z Mateuszem urlop w górach. Powędrowaliśmy w Gorcach, Pieninach, Beskidzie Sądeckim i Tatrach Zachodnich. Jeśli chcecie dowiedzieć się, które szlaki odwiedziliśmy, zaglądajcie tu na bieżąco. W miarę możliwości będę dodawać kolejne wpisy. 
Dziś nieco skromnie..

Urlop rozpoczęliśmy wejściem na Turbacz (wcześniej zarezerwowałam nocleg w schronisku). Popołudniu dojechaliśmy do Nowego Targu. Początkowo chcieliśmy zostawić auto na strzeżonym parkingu, ponieważ mieliśmy w nim naprawdę sporo rzeczy (tak to jest jak resztę urlopu planujemy spędzić pod namiotem i wszystko wydaje się potrzebne). Ostatecznie, za drobną opłatą zostawiliśmy auto na prywatnej posesji w pobliżu zielonego szlaku z Kowańca/Oleksówek . Pan, u którego auto zostało na noc, podrzucił nas do końca asfaltu, więc zaoszczędziliśmy jakieś 2 km drogi. I bardzo dobrze, bo ledwo weszliśmy na szlak, zaczęło kropić. W końcu rozpadało się całkiem konkretnie, a wzdłuż szlaku zaczęły płynąć wąskie strumyki... Na szczęście nie trwało to długo, ale trochę zmokliśmy. 

Pierwszy raz byliśmy w Gorcach. Zaskoczyła nas ilość kapliczek, miejsc poświęconych religii oraz spora liczba drewnianych domów. 




Myśleliśmy, że będziemy się wspinać w granicach Gorczańskiego Parku Narodowego, jak się później okazało, nie obejmuje on Turbacza. Toteż rozmaitych domów tu sporo. Niektóre niestety opuszczone, część pięknie ozdobiona, na wynajem. Fajnie byłoby spać w takim miejscu, tuż przy szlaku. 

gorczańskie krajobrazy

Trochę zaczęło się przecierać, pojawiły się pierwsze widoki. Zielony szlak podobno jest bardzo widokowy. My niestety przez większość czasu mogliśmy sobie jedynie te widoki wyobrażać. Przy szlaku stoją ławeczki, siadając na których, pewnie można zachwycać się okolicą. 

W stronę Pienin... Jezioro Czorsztyńskie
Nas zachwycały chociaż te krótkie chwile, kiedy było coś widać. Szliśmy bardzo wolno. Tak z nóżki na nóżkę. Przyspieszyliśmy, gdy zaczęło się robić ponuro i szlakowskaz pokazał nam jeszcze godzinę drogi do schroniska!



Schronisko na Turbaczu słynie z pięknego widoku na Tatry. My Tatr niestety nie zobaczyliśmy. 


Mimo kiepskiej pogody postanowiliśmy wejść jeszcze na Turbacz. To zaledwie 10 minut drogi ze schroniska. 



Na szczycie również mglisto i nieprzyjemnie. Zdobywamy jednak nasz 23-ci szczyt Korony Gór Polski. 



i wracamy do schroniska na piwo i coś na rozgrzewkę :-) 

Polecamy zupę oscypkową - niebo w gębie! 


Ceny w schronisku dość wysokie, ale to taki standard schroniskowy. Dobrze, że można coś kupić, no i zapłacić kartą! 
Meldujemy się w pokoju wieloosobowym i schodzimy jeszcze do pomieszczenia, w którym urządzono małe muzeum - Gorczański Ośrodek Historii Turystyki Górskiej na Turbaczu




Resztę wieczoru spędzamy nad mapą, planując różne warianty wędrówki kolejnego dnia (w zależności od pogody). No, ale w końcu trzeba iść spać ;) 

nocleg w pokoju wieloosobowym w schronisku na Turbaczu

Poniżej trasa i pieczątki jakie udało mi się zdobyć w schronisku:





Podsumowując, szlak jest łatwy, podobno widokowy! ;) i krótki, jeśli nocuje się w schronisku.
Dystans ok. 8,5 km/ czas przejścia ok. 3 h


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz