Korona Gór Polski to projekt, który zdobył sporą rzeszę fanów. Sami wzięliśmy w nim udział, ale bez książeczek, odznak, jedynie dla własnej satysfakcji. Mimo to, bardzo się cieszę, bo dzięki zdobywaniu szczytów z KGP poznaliśmy masę fajnych pasm górskich, w które teraz ochoczo jeździmy, szukając mniej popularnych szlaków.
Tydzień temu, zrobiliśmy wyjątek i pojechaliśmy z Moniką i Tomkiem do Bielic. Planowali zdobyć Kowadło i Rudawiec, by "odhaczyć" kolejne szczyty ze swojej listy KGP. Wcześniej w Bielicach byliśmy dwukrotnie i byłam zauroczona ciszą i spokojem tego "końca świata". Jak było tym razem?
Z Poznania wyjechaliśmy samochodem koło godz. 7. Pogoda była wspaniała, a fakt, że będąc w okolicy Ślęży, widzieliśmy w oddali Karkonosze, tylko to potwierdzał. Trasa minęła sprawnie, po niecałych 4 godzinach jazdy, byliśmy na miejscu, w Bielicach. Wiem, było dość późno, bo 11 to nie jest idealna godzina na wyjście na szlak, ale mimo to łudziłam się, że nie będzie tłumów. Ludzi było jednak sporo, parkingi na długo przed wejściem na szlak okazały się zajęte praktycznie w całości.
Ruszamy na Kowadło. Przy wejściu na szlak, swoim dwusylabowym śpiewem wita nas pierwiosnek.
Podejście na Kowadło nie przysparza zbyt wielu trudności. Do pokonania mamy ok. 2 km w ok. trzy kwadranse. Na szczyt z Bielic (leśniczówka) prowadzi zielony szlak, który w całości biegnie lasem. Po drodze nie ma zbyt wielu miejsc widokowych. Z pewnej wysokości można jedynie oglądać pełne uroku Bielice, a nieco wyżej szczyty: Czernica (należący do zestawienia Korony Gór Bialskich) i Płoska.
Czernica i Płoska
Kowadło zdobywamy bez większego wysiłku. Przy tabliczce z nazwą szczytu tworzą się kolejki do zdjęć i podbicia pieczątki w książeczkach.
Z Kowadła schodzimy początkowo żółtym szlakiem, by nieco urozmaicić wędrówkę. Biegnie on wzdłuż granicy polsko-czeskiej i "zahacza" o czeskie oznaczenia Kowadła.
Fragment też jest nieco bardziej stromy i kamienisty, ale schodzi się tędy dość przyjemnie. Po ok. 300 metrach żółty szlak łączy się z zielonymi znakami, a więc z trasą, którą już znamy z podejścia. Musimy wrócić do Bielic tą samą drogą. Pozostajemy nadal na zielonym szlaku i skręcamy w Bielicach w lewo (w przeciwną stronę niż parkingi).
Szeroka droga doprowadzi nas najpierw do niewielkiego stawku, przy którym znajduje się parking dla narciarzy (gdzie mogą oni pozostawić auto tylko w sezonie zimowym), a po kolejnych kilkuset metrach odbijemy wreszcie węższą leśną ścieżkę.
odbicie w las
Dość szybko zyskujemy wysokość, mimo, że podejście nie jest zbyt uciążliwe. Uciążliwe natomiast bywają podtopienia szlaku, szczególnie teraz, gdy w wyższych partiach zalega jeszcze trochę śniegu.
Przecinamy Dukt nad Spławami. Zimą kręci się tu sporo narciarzy biegowych. Teraz po sezonie zimowym pozostało już niewiele śladu.
Od tego momentu na szlaku było trochę śniegu i lodu w najmniej przyjemnej formie - brudnego, rozmoczonego, fragmentami śliskiego lub zmieszanego z błotem. W zasadzie były miejsca, w których sprawniej szło by nam się w nakładkach z kolcami, ale tym razem nie spakowaliśmy ich do plecaka.
Gdy wyjdziemy na kolejną szeroką drogę, skręcamy w prawo. Po krótkiej chwili, z prawej strony znajdziemy oznaczenie szczytu Iwinka (1079 m n.p.m.). Na Rudawiec stąd już "żabi skok". Na szczycie podobna sytuacja jak na Kowadle - ludzi sporo, kolejka do zdjęć i pieczątki.
Pozostało nam już tylko zejście do Bielic tą samą drogą. Nie przepadam za tym, zdecydowanie bardziej wolę układać trasy w formie pętli. Chcąc jednego dnia zdobyć Kowadło i Rudawiec w formie pętli, trzeba liczyć się z co najmniej 25km wędrówką (ok. 8 h) oraz przejściem szlakami po czeskiej stronie.. Mam nadzieję, że kiedyś uda nam się to zrealizować.
Mogłabym zostać w Bielicach dłużej. Z pewnością w niedzielę wieczorem miejscowość opustoszała, a pogoda przez kolejne dni była idealna, by ponownie wyruszyć na szlak.
Piękna widoczność tego dnia spotęgowała u mnie pewien niedosyt. W końcu oba zdobyte szczyty są zalesione, więc przydałoby się wejść na chociaż jeden dobry punkt widokowy. Moja ekipa nie dała się namówić na wejście na Czernicę. Za to zatrzymaliśmy się na Przełęczy Jaworowej, skąd pomaszerowaliśmy jeszcze na Jawornik Wielki. Co prawda widok z niewysokiej wieży na szczycie, rozciąga się w stronę Przedgórza Sudeckiego i Niziny Śląskiej, ale udało nam się dostrzec Sky Tower we Wrocławiu i elektrownię w Opolu! Poza tym ze szlaku dobrze widać Masyw Śnieżnika i Borówkową :-)
Fajny był to dzień na szlaku. Może tym razem bez spektakularnych punktów widokowych, za to w przemiłym towarzystwie, które nastroiło mnie pozytywnie na cały kolejny tydzień.
Dystans podstawowego szlaku (Kowadło + Rudawiec) ok. 14 km/ czas przejścia ok. 4:30-5 h
Jeśli chcecie poczytać o zimowych wejściach na Kowadło i Rudawiec, zapraszam do starszych wpisów:
Kowadło: Korona Gór Polski: Kowadło (wejście zimowe) dla niezmotoryzowanych
Rudawiec: Korona Gór Polski: Zimowe wejście na Rudawiec Góry Bialskie marzec 2016 Bielice zdjęcia relacja opis szlaku
Świetna relacja! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń