piątek, 24 maja 2019

Kazimierz Dolny - co zobaczyć w jednym z najbardziej romantycznych miast w Polsce + propozycja spaceru przez wąwozy

W kwietniu serwis CNN Travel opublikował zestawienie najbardziej romantycznych miast w Europie Środkowej. Znalazły się w nim 4 polskie miejscowości - Sopot, Sandomierz, Krynica Zdrój oraz Kazimierz Dolny. Do najbardziej romantycznej piętnastki zaliczono także:

- Czechy: Czeski Krumlow, Kutná Hora, Mikulov, Mariańskie Łaźnie, Telcz
- Węgry: Szentendre, Tokaj, Eger, Balatonfüred
- Słowacja: Trenczyn, Bańska Szczawnica

Wszystkie polskie miejscowości, z tego zestawienia, udało nam się już odwiedzić i szczerze mówiąc, ciężko jest wybrać tę "naj". Kazimierz Dolny zawsze kojarzył mi się z piękną zabudową, zabytkowymi, brukowanymi uliczkami i takim powiewem luksusu, elegancji, ale też drogimi knajpkami... Cieszę się, że mogłam całkiem niedawno zweryfikować swoje wyobrażenia. Moje pierwsze wrażenia dotyczące Kazimierza nie były jednak pełne zachwytu. Zresztą jakoś wszyscy nie kryliśmy tego, że coś nie do końca nam pasuje. Może to wina naszych kwater, w których się zatrzymaliśmy (mieszkaliśmy z rodzicami w dwóch różnych pensjonatach, ponieważ znalezienie wolnych miejsc noclegowych na okres około- majówkowy, nie za miliony, dla 4 osób graniczyło z cudem). Były one bardzo niewielkich rozmiarów. Jakoś ciasno było nam nawet w samym Kazimierzu. Wydawało nam się, że każdy, nawet najmniejszy skrawek ziemi wykorzystany jest na kwaterę, parking itp. Trochę brakowało przestrzeni. Dodatkowo podczas pierwszych zakupów w sklepie spożywczym zostałam orżnięta przez ekspedientkę na kilka złotych... Niby nic, ale wrażenie było nieprzyjemne... Początki zaaklimatyzowania się w Kazimierzu były więc lekko oschłe.
Na szczęście wszyscy daliśmy Kazimierzowi drugą szansę i okazało się, że mimo dziwnego startu, potrafił nas oczarować...



Kazimierz Dolny to miasto w województwie lubelskim, w zachodniej części Płaskowyżu Nałęczowskiego. Równina ta poprzecinana jest licznymi dolinami i wąwozami, powstałymi w wyniku procesów erozyjnych. Zresztą jej fragment nosi piękną nazwę: Kraina Lessowych Wąwozów. W krainie tej znajdziemy liczne rezerwaty przyrody, obszary chronione, a jej połowę stanowi Kazimierski Park Krajobrazowy. Powstanie wąwozów ściśle wiąże się z epoką plejstocenu, a więc ostatniego zlodowacenia. Wówczas, wskutek procesów eolicznych (z pomocą wiatru) osadził się tutaj less. Less jest skałą pylastą, która jest bardzo podatna na erozję wodną. Gdy less jest suchy, stanowi dość zwartą formułę, zdarza się jednak, że  pęka i tworzy pionowe urwiska. Pod wpływem wody -  spływa, osiada, tworząc błotnistą breję. To dlatego, co jakiś czas, można przeczytać w internecie o propozycji wybetonowania niektórych lessowych wąwozów, co często wiąże się z falą krytyki obrońców przyrody. Ostatnio przeczytałam, że w planie jest wyłożenie betonowymi płytami fragmentów dwóch wąwozów - w Bochotnicy (prowadzącego do ruin zamku Esterki oraz wąwozu pomiędzy ul. Doły i Jeziorszczyzną (nie podano nazwy wąwozu). Czy ta inwestycja dojdzie do skutku, przekonamy się wkrótce. W samym Kazimierzu Dolnym oraz jego najbliższej okolicy, znajdziemy wiele wąwozów, z których najbardziej znanym jest Korzeniowy Dół, o którym słów kilka w dalszej części tego wpisu możecie przeczytać. Okolice Kazimierza Dolnego są całkiem nieźle pofałdowane, co bardzo mnie cieszyło, gdy wychodziłam tu na biegowe treningi. Miałam nawet wrażenie, biegając bulwarami nad Wisłą, że cały czas droga biegnie pod górkę, niezależnie od tego czy oddalałam się czy zbliżałam do centrum ;) 
Bulwary Nadwiślańskie

Co ciekawe, wielu myśli, że nazwę Kazimierz Dolny zawdzięcza Kazimierzowi Wielkiemu. Oczywiście jego postać odegrała dość istotną rolę na tym obszarze, jednak nazwa Kazimierz Dolny pojawiła się w kronikach już w roku 1249, a więc prawie 100 lat przed urodzeniem ostatniego, na polskim tronie, monarchy z dynastii Piastów. Nazwę można przypisać bardziej Kazimierzowi Sprawiedliwemu, który  w XII w. podarował Norbertankom Zwierzynieckim gród (Wietrzną Górę) nad Wisłą. Podobno to właśnie one zmieniły nazwę na Kazimierz, na cześć ofiarodawcy. Później dopiero dodano "Dolny", aby odróżnić tę osadę od Kazimierza znajdującego się wówczas pod Krakowem (dziś tamten Kazimierz jest klimatycznym fragmentem krakowskiej dzielnicy Stare Miasto I).


Nad Kazimierzem Dolny górują masywne mury zamku. Od niego rozpoczęliśmy nasze zwiedzanie... 
W zasadzie to, co dziś możemy zwiedzać to ruiny tej warowni, po przeprowadzonej w połowie XX wieku rekonstrukcji. Powstała ona w 1350 r. dzięki finansowemu wsparciu i poleceniu Kazimierza Wielkiego. 

Jak to przeważnie wygląda w przypadku zamków powstałych w tamtym okresie, przez lata był własnością wielu rodzin. Mieszkali w nim m.in. Ostrowscy, Firlejowie czy Radziwiłłowie. Smutny los również go nie oszczędził. Budowla "oberwała" w trakcie potopu szwedzkiego. Podjęto wówczas próby jej odbudowania. Od początku XIXw. zamek zaczął popadać w ruinę, a po drugim rozbiorze Polski został wysadzony w powietrze przez Austriaków. 

Bilet wstępu do zamku kosztuje 5 zł/1 os. i obejmuje także wejście na basztę (wieżę strażniczą). 

w drodze do Zamku, w tle Wisła oraz Kościół Św. Jana Chrzciciela i Bartłomieja

zamek

zamek

widok z zamkowego tarasu



Czy warto odwiedzić kazimierski zamek? Tak! To obok Góry Trzech Krzyży i wąwozów jedna z głównych atrakcji tej malowniczej miejscowości. I chociaż na pierwszy rzut oka widać, że zamek jest odbudowany, fajnie jest pobłądzić po schodach, ścieżkach, prowadzących w większości "donikąd". Na uwagę zasługuje piękny widok z tarasu oraz całkiem ciekawa ekspozycja, gdzie plansze przedstawiono w postaci komiksów z Kazimierzem Wielkim i jego ukochaną, Esterką,  na czele. 

Następnie należy wspiąć się na wierzchołek baszty, oddalonej od zamku o kilka minut drogi.  Trzeba zachować bilet kupiony wcześniej w kasie zamku, gdyż u jej podnóża odbywa się kontrola. Wieża ta ma wysokość ok. 20 metrów i średnicę 10 metrów. W niektórych miejscach mury osiągają grubość 4m! Niegdyś pełniła rolę sygnalizacyjną (niczym latarnia morska). Zauważyć można także jej funkcje obronne (widoczne otwory strzelnicze). Roztacza się z niej jeszcze piękniejsza panorama niż z zamku, a naprawdę wspaniale prezentuje się stąd dziedziniec zrekonstruowanej warowni. Podobno przy pięknej pogodzie można  stąd dostrzec nawet Góry Świętokrzyskie! 



widok z baszty na zamek

Ważnym miejscem w Kazimierzu Dolnym jest także cmentarz żydowski. Znajduje się przy drodze prowadzącej na Czerniawy. Wejście na cmentarz otwiera specyficzny pomnik. Został on stworzony z macew (nagrobnych płyt), które po zniszczeniu żydowskiego cmentarza przez hitlerowców w czasie wojny, zostały wykorzystane do wybrukowania drogi dojazdowej oraz dziedzińca siedziby Gestapo (mieszczącej się w klasztorze Franciszkanów). Fragmenty ocalałych tychże macew zostały użyte do budowy konstrukcji , zwanej "kazimierską ścianą płaczu" (1984r.). Cmentarz ten był miejscem licznych egzekucji Żydów i Polaków w czasie II wojny światowej. Do dziś nie wiadomo jak wiele ludzi straciło tu życie. 

Kazimierska ściana płaczu





Trasa trzech wąwozów (ok. 7,5km)

Wąwozów w najbliższej okolicy Kazimierza jest pod dostatkiem. Ja zaplanowałam trasę z przejściem trzech z nich. Najpierw tę trasę zwiedziłam biegiem podczas treningu, a następnie zabrałam na spacer rodzinkę.
źródło: google.pl/maps/ mapmyrun.com

Rozpoczynamy w centrum Kazimierza, może być przy rynku, lub możemy rozpocząć wędrówkę w dowolnym miejscy ul. Nadrzecznej lub ul. Kwaskowa Góra. Kierujemy się w stronę ul. Doły. Z Rynku idziemy więc prosto (wspomnianymi ulicami - Nadrzeczna, Kwaskowa Góra, Doły), oddalając się od Wisły. Na skrzyżowaniu z trasą na Czerniawy, delikatnie odbijamy w lewo. Po kilkuset metrach od skrzyżowania, po prawej stronie, będziemy mijać Starą Chatę. Jej nietypowa sylwetka na pewno zwróci uwagę. W tym miejscu musimy odbić w prawo, chowając się za nią oraz za Siedliskiem Lubicz (w stosunku do asfaltowej drogi). Po przejściu ok. 150 metrów zauważymy rozwidlenie. Na nim kierujemy się w lewą stronę. Po kilku chwilach będziemy w pierwszym wąwozie - Niezabitowskich. 



Jeśli będzie to pierwszy z odwiedzanych przez nas wąwozów, na pewno zrobi na nas nie lada wrażenie. Największa atrakcja bowiem pozostanie jeszcze przed nami. Spacerujemy dalej prosto, zostawiamy wydrążone koryto z tyłu. Ścieżka robi się zwyczajna. Idziemy tak do chwili, gdy do drogi dochodzić będzie inna, tworząca z naszą literę V. To znak, że musimy ostro skręcić w lewo. 


Pójdziemy teraz przez pola, niewielkie sady... 



ale droga ta okaże się na pewno przyjemna, szczególnie przy pięknej pogodzie. 


Wyjdziemy przy niewielkich parkingach i w zasadzie możemy iść za tłumem... ale polecam przejść tę trasę w miarę wcześnie rano i mieć chyba najpiękniejszy z wąwozów tylko dla siebie. Mnie się to udało podczas porannego treningu. Niestety idąc z rodzinką, trafiliśmy już na tłumy turystów i ... wrzeszczące dzieciaki zwisające ze zdobiących wąwóz korzeni...

Gdy dotrzemy, za parkingami, do asfaltowej ul. Doły, skręcamy w lewo. Idąc chodnikiem, rozglądajmy się, bo po krótkiej chwili znajdziemy tablicę informującą nas o wejściu do Wąwozu Korzeniowy Dół (odbicie w prawo przy Klubojadalni Korzeniowej). Już na samym początku to miejsce potrafi oczarować! Oczywiście bardziej mi się podobało wczesnym rankiem, gdy nie spotkałam po drodze nikogo...


Tym razem trochę czasu zajęło nam znalezienie momentu, kiedy prawie nikogo nie mielibyśmy w kadrze...




Naprawdę tam jest przepięknie i zdaję sobie sprawę, że tego piękna nie oddają powyższe fotografie. W tych najciekawszych miejscach było tyle turystów, że jakoś nie miałam ochoty robić zdjęć... Wąwóz ten ma 400 metrów długości, a wysokość jego ścian w środkowej części osiąga aż 8 metrów!
Pnie się łagodnie do góry. Niektórzy w połowie jego długości zawracają na parking... a na górze, może nie czekają nas zapierające dech w piersiach widoki, jednak mimo to warto pójść tą trasą. Idziemy wzdłuż zabudowań, mieszkalnych domów. Przy odrobinie szczęścia będziemy mogli zakupić domową lemoniadę, którą sprzedają miejscowe dzieciaki. Kiedy dojdziemy do skrzyżowania z szerszą drogą i po prawej stronie będziemy mieć zieloną tablicę z nazwą "Góry", skręcamy w lewo. Idziemy asfaltem, płytami chodnikowymi, zachowując ostrożność, gdyż jeżdżą tędy samochody. Cały czas brniemy w kierunku wysokiego i widocznego masztu telewizyjnego.
Aby wydłużyć spacer, możemy poszukać po prawej stronie niebieskiego szlaku turystycznego i odbić w stronę ruin Zamku Esterki (w Bochotnicy). Musimy się jednak liczyć z tym, że droga do zamku i z powrotem to dodatkowe 3-4 km. Za Zamkiem Esterki można także zejść do Bochotnicy (by nie cofać się do ul. Góry) i wrócić do Kazimierza wygodnym chodnikiem, a następnie bulwarami. Ten wariant wydłuży nam wędrówkę o ok. 7 km od podstawowego, opisywanego i ominiemy Wąwóz Norowy Dół. 

Ruiny Zamku Esterki (Zamku Firlejów) zdobyłam podczas treningu biegowego. Wyruszyłam wcześnie rano, więc po polach biegały swobodnie bażanty, a na trasie nie spotkałam prawie nikogo... Nikogo poza właścicielem prywatnej posesji, w granice której zagalopowałam się  nie zauważając skrętu w lewo, dzięki któremu ową posesję się omija. Następnie zbiegłam do Bochotnicy, czyli kawałek za odbiciem w kierunku ruin. Błądzenie chyba mam we krwi ;) Na szczęście dzięki aplikacji w telefonie, wycofałam się i odnalazłam cel mojego treningu. 


Ten średniowieczny zamek, według źródeł, był bardzo trudny do zdobycia ze względu na swoje położenie. Oczywiście, jakby nie patrzeć, przekonałam się o tym na własnej skórze ;-) Z kolei legendy mówią o tym, że budowla ta została wzniesiona z inicjatywy Kazimierza Wielkiego. Umieścił on w niej swoją ukochaną Esterkę, pochodzenia żydowskiego. Odwiedzał ją spacerując potajemnie z Kazimierza Dolnego. Podobno pomiędzy zamkami (w Kazimierzu i tym w Bochotnicy) znajdują się gdzieś tajemne korytarze, które umożliwiały Kazimierzowi i Esterce schadzki w tajemnicy. Związek pomiędzy Kazimierzem Wielkim i Esterką ponoć jest faktem. Pisze o nim nawet kronikarz, Jan Długosz. 


Jednak wiarygodne źródła mówią nam coś innego niż legendy. Odnosząc się do nich, wiemy, że został zbudowany w połowie XIV wieku przez rodzinę Firlejów, a następnie, jak to bywa z tego typu obiektami, przechodził z rąk do rąk... Niestety nie mamy potwierdzenia jakoby mieszkała w nich Esterka. Pomimo, że to tak romantycznie brzmi i w wielu miejscach możemy przeczytać w nawiązania do tej historii, bardziej trzymam się wersji popartej faktami ;)


Jeśli akurat nie mamy ochoty na tak długi spacer, do ruin, przy innej okazji, w kilka minut podejdziemy z Bochotnicy. 

No, ale wróćmy do podstawowego wariantu, gdzie idziemy ul. Góry w stronę masztu. Gdy będziemy u jego podnóża. Rozejrzyjmy się dobrze. Ulica Zbożowa odbija w prawo. Ale wejście do wąwozu Norowy Dół jest bardziej  niepozorne, chociaż znajduje się po tej samej stronie.  Nawet tablica informacyjna jest nieco schowana i łatwo ją przeoczyć. 


Do wąwozu Norowy Dół prowadzi wydeptana cienka ścieżka. Znakiem charakterystycznym u jego wlotu są niedbale poprzechylane pachołki. Gdy już znajdziemy właściwą drogę, czeka nas niespełna kilometrowy spacer tymże wąwozem. Z pewnością nie może rywalizować z Wąwozem Korzeniowym o miano najpiękniejszego. Jego dno stanowią często pokruszone betonowe płyty, przypadkowo wysypany gruz, czy niechlujnie ułożone  kamienie. Prawdopodobnie są to pozostałości po prowadzącej jego dnem niegdyś betonowej drodze. 


Wysokość ścian wąwozu dochodzi  aż do 20 metrów, co sprawia nieco przytłaczające wrażenie. Wąwóz jest przez to trochę ponury i mroczny.  Mimo , że jest to dla mnie wąwóz wątpliwej urody, warto go odwiedzić, chociażby ze względu na tę "inność". 


Kiedy zakończymy zwiedzanie trzeciego wąwozu na naszej trasie, skręcamy w lewo i brniemy w stronę centrum. Tam każdy może odebrać swoją wymarzoną nagrodę - kupić sobie gofra z dodatkami, zjeść kazimierskiego koguta (o którym jeszcze poniżej napiszę), czy uraczyć się piwkiem w jednym z kilku klimatycznych ogródków. 

Kazimierz potrafi zauroczyć nawet wtedy, gdy szlajamy się bez celu lub nie mamy konkretnego planu na zwiedzanie. Z pewnością i tak natkniemy się na te najciekawsze miejsca, do których należą, m.in. :

Jatki koszerne na Małym Rynku.  To jeden z nielicznych zabytków kultury żydowskiej ocalały po II wojnie światowej. Niegdyś sprzedawano w nich mięso. Obecnie w ich wnętrzu działa klimatyczna knajpka (Trzeci księżyc lokalne bistro) oraz pub, gdzie można nabyć z kija pyszne kraftowe piwo! Bistro z kolei serwuje wspaniałe jedzenie (polecamy przede wszystkim szarpanki, także w wersji wegetariańskiej, z soczewicą). Z jatkami sąsiaduje Muzeum - Synagoga, działające w budynku dawnej żydowskiej świątyni. W 1939r. została ona zamknięta przez hitlerowców, następnie w Kazimierzu powstało  getto. Szacuje się, że po wojnie ocalało zaledwie kilka osób narodowości żydowskiej z naprawdę sporej populacji zasiedlającej te rejony. Wyposażenie synagogi po wojnie skradziono. Następnie w pomieszczeniu otwarto kino Wisła., a dziś możemy tu oglądać wystawy poświęcone kazimierskim Żydom w ramach jednostki muzealnej. Według źródeł, ludność żydowska stanowiła w niektórych okresach nawet więcej niż połowę mieszkańców Kazimierza. Dziś pamiątek ich obecności jest naprawdę niewiele (oprócz jatek jeszcze wspomniany cmentarz na Czerniawach)


jatki


Na Małym Rynku codziennie rozstawiają się stragany z rozmaitościami. Kupimy tu pamiątki z Kazimierza, miód, herbaty, ale także mnóstwo używanych przedmiotów, które pojawiają się najczęściej na targach staroci. W ramach Małego Rynku możemy polecić zupę cebulową w restauracji Sielanka. Zupa ta, oprócz cebuli, zawiera pomidory, świetnie rozgrzewa i jest naprawdę przepyszna!

Kazimierskie koguty to symbol miasta, tak jak oscypki Zakopanego. Oczywiście z postacią koguta wiąże się legenda. Podobno dawno dawno temu przelatywał nad Kazimierzem diabeł. Okolica bardzo przypadła mu do gustu, szczególnie malownicze wąwozy. Postanowił zostać więc tu na stałe. Największym przysmakiem diabła stał się drób. Kiedy już prawie całe ptactwo zostało przez diabła zjedzone, ostatni kogut w mieście, postanowił schronić się w jaskini. Trochę pomogli mu zakonnicy, którzy wejście do jaskini pokropili wodą święconą. Diabeł nie mógł jej znieść, upatrzonego koguta nie złapał, za to wyniósł się z miasta na dobre. Od tamtej pory wypieka się w Kazimierzu Dolnym koguty z ciasta drożdżowego. Kosztują obecnie kilka złotych i można je kupić w wielu zakamarkach miasta. Najsłynniejsze są chyba te z piekarni u Sarzyńskich (przy ul. Nadrzecznej). Warto zajrzeć do tej piekarni nie tylko z chęcią zakupu koguta z ciasta. Zjemy tu także popularne w tym rejonie cebularze, kupimy domowe wino i nalewki. Wybór pieczywa i innych produktów jest tu naprawdę ogromny!



Ulica Nadrzeczna, przechodząca później w Senatorską to raj dla poszukiwaczy małych  dzieł sztuki. Działają tu liczne galerie, gdzie kupimy malowidła, rzeźby oraz rozmaite rękodzieło. Wiele galerii znajduje się także przy ul. Lubelskiej. 










Kazimierski Rynek nam wszystkim wydawał się większy w telewizji ;) Na szczęście w rzeczywistości jest niemniej piękny. W weekendy i dni wolne bywa mocno zatłoczony. Podobnie jest we wtorki i piątki, czyli w dni targowe, kiedy kupimy tu pachnące warzywa, zioła, przetwory czy nalewki domowej produkcji. 
Początkowo zabudowa kazimierskiego rynku była drewniana. Jednak częste pożary wymusiły w końcu powstanie konstrukcji murowanych. Podczas II wojny światowej Rynek bardzo ucierpiał. To, co dziś możemy oglądać to w większości rekonstrukcja przeprowadzona przez architekta Karola Sicińskiego. Charakterystycznym punktem Rynku jest studnia skryta w altanie w stylu zakopiańskim. Według legendy, kto napije się wody z tej studni, będzie już zawsze wracał do Kazimierza. 


Na uwagę z pewnością zasługują bogato zdobione kamienice Przybyłów (Pod Św. Mikołajem i Pod Św. Krzysztofem). 

Kamienice Przybyłów
Będąc na  rynku możemy spędzić czas w klimatycznej restauracji, kawiarni lub pobuszować w galeriach i przy straganach w poszukiwaniu pamiątek.



Nad Rynkiem króluje najstarszy Kościół w mieście - renesansowa  fara Św. Jana Chrzciciela i Bartłomieja. 
fara Św. Jana Chrzciciela i Bartłomieja

Będąc w Kazimierzu, wzrok przykuwa także Góra Trzech Krzyży - obowiązkowy punkt, który trzeba odwiedzić. Niby jest to niewielkie wzniesienie o wysokości 178 m.n.pm. (w niektórych źródłach 190 m n.p.m.) , jednak podejście na nie potrafi lekko zmęczyć, szczególnie niewprawionych piechurów. W zasadzie podejścia są dwa - jedno z okolic fary, drugie rozpoczyna się bliżej zamku. Oba są dobrze oznakowane, więc trudno je przegapić. Na Górze Trzech Krzyży byłam trzykrotnie. Najmilej wspominam samodzielne wdrapanie się na górę podczas treningu biegowego (po 7 rano!). Miałam Górę tylko dla siebie i jeszcze nikt nie pobierał opłaty za wejście ;) To nie kosztuje na szczęście dużo, bo zaledwie 3 zł. Ale widoki stąd są warte poświęcenia tych kilku złotych. Pięknie prezentuje się cały Kazimierz, z Rynkiem na czele. Widać Wisłę i malownicze najbliższe okolice Kazimierza.

Widok z Góry Trzech Krzyży

Widok z Góry Trzech Krzyży


Krzyże na tym wzniesieniu mają upamiętniać epidemię cholery, która była przyczyną wielu zgonów na początku XVIIIw. Ale podobno stały tu już dużo wcześniej (nawet w XVIw.) . Między innymi przypuszcza się, że stanowiły pamiątkę po klasztorze sióstr Norbertanek. 
Krzyże wymienia się co 30-40 lat. Te, które możemy oglądać obecnie, pochodzą z 2002 roku i każdy waży ok. 500 kg! 



Góra Trzech Krzyży wieczorem

Piękne miejsc w Kazimierzu i okolicy można wymieniać prawie bez końca. Sama jeszcze zobaczyłabym wiele z nich. Niestety nie starczyło czasu na wszystko, coś trzeba było zostawić sobie na później...

Jeden z bardziej klimatycznych wieczorów spędziliśmy nad Wisłą. Piękny zachód słońca, malownicze barwy przenikające się nad naszymi głowami tworzyły wciągający spektakl... 



Byliście w Kazimierzu Dolnym? Co Wam się najbardziej tam podobało? 



2 komentarze:

  1. Piękny temat i jeszcze piękniejsze w nim zdjęcia. Dziękuję za zabranie mnie w wycieczkę przez fotki. Jak byłem tam bardzo wiele lat temu, to było tam znacznie mniej ciekawie niż dzisiaj. Dziś jest naprawdę pięknie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ten komentarz :) Mam ochotę wrócić do Kazimierza przy nieco bardziej sprzyjającej pogodzie.

      Usuń