Szczeliniec Wielki to najbardziej popularny szczyt w polskiej części Gór Stołowych. Latem, by przejść skalnym labiryntem rozpoczynającym się przy schronisku w pobliżu kulminacji, bilety trzeba rezerwować z wyprzedzeniem. Inaczej jest w sezonie zimowym. Wówczas przejście tą trasą odbywa się na własną odpowiedzialność. Kasy są nieczynne, jednak należy pamiętać o tym, że własne bezpieczeństwo jest najważniejsze i jeśli nie mamy doświadczenia w takim terenie w zimowych warunkach i nie czujemy się pewnie, lepiej sobie odpuścić.
W Góry Stołowe trafiliśmy ostatnio pod koniec listopada. Nie wiedzieliśmy jak wygląda sytuacja na szlaku. Startowaliśmy z bezpłatnego parkingu przy drodze do schroniska Pasterka. Żółtym szlakiem ostrożnie weszliśmy na Przełęcz, gdzie połączyliśmy się ze szlakiem z Karłowa. Ponieważ byliśmy wcześnie rano, nawet w słoneczny weekendowy dzień, tłumów nie było. Dopiero gdy dotarliśmy do schroniska, po dłuższej chwili budynek zaczął zapełniać się piechurami pragnącymi się ogrzać przed dalszą wędrówką. W skalnym labiryncie nie byliśmy sami, ale bez większych problemów mogliśmy swobodnie brnąć do przodu. Warto wiedzieć, że trasa przez labirynt to w wielu miejscach skalne szczeliny, stopnie oraz fragmenty, które niektórzy muszą pokonać na czworakach. Zimą bywa tu niebezpiecznie. Schody są oblodzone i bardzo śliskie. Nietrudno o upadek. Bez raczków (chociaż w plecaku, by móc ich użyć w razie potrzeby) z pewnością zimą bym się tu nie wybierała. Nam na szczęście raczki się nie przydały. Całkiem sprawnie pokonaliśmy ten wyjątkowy skalny fragment Szczelińca i zameldowaliśmy się na rozwidleniu szlaków. Wybraliśmy tam szlak znakowany niebieskim kolorem i bez towarzystwa kogokolwiek poza nami dotarliśmy bezpiecznie do parkingu.
Trasa nie jest długa, daje sporo frajdy. Zimą szczególnie trzeba jednak uważać i zachować ostrożność i w razie czego po prostu się wycofać.
Nasza trasa:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz