Ta wycieczka chodziła mi po głowie od dłuższego czasu. Wejście na Ślężę że Świdnicy z metą w Sobótce wydawało się ciekawym pomysłem. Chciałam sprawdzić się podczas długiej, ponad 30 km wędrówki oraz domknąć Koronę Masywu Ślęży (do zdobycia pozostały nam wówczas dwa szczyty: Szczytna i Gozdnica).
Do Świdnicy przyjechaliśmy wieczorem po pracy. Przed taką wycieczką nie chciałam zarywać nocy ani zrywać się z łóżka przed świtem, by dojechać na start pociągiem.
Rano wstaliśmy wcześnie (jak na nas) i nie tracąc czasu na śniadanie, wyszliśmy z hostelu (mieszczącego się w kamienicy w pobliżu świdnickiego rynku) gotowi na przygodę. Szybko odnaleźliśmy oznaczenia żółtego szlaku. Co ciekawe, oznaczenia w tym kolorze będą towarzyszyć nam aż do Sobótki.
Początkowo trasa biegnie wzdłuż zabudowań miasta. Przechodzi także m.in. przez uroczy Park Jana Kasprowicza. Bardzo lubię letnie poranki w miastach w dni wolne od pracy. Znikomy ruch pieszy, prawie żadnych samochodów na drogach. Rześko, po prostu przyjemnie.
Wychodzimy poza miasto i musimy zmierzyć się z niezbyt przyjemnym fragmentem poprowadzonym drogą wojewódzką nr 382. Zanim na niego wejdziemy, czeka nas mało intuicyjny "zawijas" trasy, gdzie łatwo stracić orientację. Pomiędzy Miłochowem a Krzczonowem trasę poprowadzono wzdłuż pola. W tle możemy dostrzec m.in. szczyty Gór Sowich.
W Krzczonowie, przy niewielkim stawku, zatrzymujemy się na śniadanie. Jeśli miejsce to będzie zajęte np. przez miejscowych wędkarzy, można podejść kawałek dalej i po prawej stronie odpocząć w wiacie turystycznej z pięknym widokiem.
Za Krzczonowem szlak skręca w lewo. Chwilę później mijamy niewielkie lotnisko (Świdnica Krzczonów).

Przed nami ciekawy widok - wiatrak w Gogołowie na tle głównego celu naszej wycieczki - Ślęży. Do Gogołowa jednak nie dotrzemy. Trasa odbija przed miejscowością w prawo.
Przez dłuższą chwilę nie będzie przyjemnie. Wysokie trawy i inna bujna roślinność wtargnęły na wąską ścieżkę, która poprowadzony jest żółty szlak. Przedzieramy się przez zarośla, w nagrodę wchodząc na wygodniejszą leśną ścieżkę.
Dalej jest już ok. Wędrujemy wśród drzew, gdzieniegdzie łapiąc ciekawsze widoki. Oprócz widoków łapiemy także kleszcze - łącznie w dwie osoby kilkanaście sztuk! Na szczęście szybka reakcja uchroniła nas przed ich wbiciem się w skórę.

Wilga - łatwiej ją usłyszeć niż zobaczyć. Tym razem po raz pierwszy wpadła mi w kadr.
Zdobywamy Szczytną (466 m n.p.m.) i zgodnie stwierdzamy, że końcowe podejście, jak na szczyt o niewielkiej wysokości, jest dość strome. Ostrożnie schodzimy ze szczytu, bo od wschodu Szczytna również jest całkiem pochyła.

pole w pobliżu Kiełczyna
Przed nami Kiełczyn, miejscowość, od której wzięła się nazwa mikroregionu Masywu Ślęży - Wzgórza Kiełczyńskie. Z Kiełczyna znów musimy iść asfaltem przez ok. pół godziny. Drogę urozmaicają nam niezłe "górskie" widoki.
Kolejny odcinek, do Przełęczy Tąpadła prowadzi lasem. To niespełna 4 km fajnego spaceru na łonie natury. Im bliżej przełęczy jesteśmy, tym więcej głosów do nas dociera. Parking na przełęczy pęka w szwach. Ludzi sporo. Aż chciałoby się wejść na Ślężę niebieskim szlakiem, który nie dość, że jest ciekawszy, to wybierają go nieliczni. Trzymamy się jednak żółtych oznaczeń. Tędy na Ślężę jeszcze nie szliśmy.
Zanim dotrzemy w okolice schroniska, kierujemy się na wieżę widokową. Trochę zaskakuje nas kolejka do wejścia. Grzecznie czekamy na swoją kolej. Tego dnia niestety widoki nie rozpieszczają. Co prawda widać Karkonosze, ale wiemy, że bywają dni, kiedy widokowa uczta przewyższa oczekiwania ;)

Widok z wieży w stronę Karkonoszy

szczyt Ślęży w wolny od pracy słoneczny dzień
Chwilę odpoczywamy na Ślęży, jednak jesteśmy uzależnieni od pociągu lub autobusu do Wrocławia. Schodzimy żółtym szlakiem i postanawiamy dłuższy postój zorganizować sobie w Domu Turysty pod Wieżycą, gdzie można napić się piwa z Browaru Wieżyca.
Wieżyca - wieża widokowa na żółtej trasie do Sobótki (wstęp płatny)
Po uzupełnieniu płynów, pozostało nam wejść na ostatni, brakujący nam szczyt z Korony Masywu Ślęży. Z Domu Turysty to zaledwie parę chwil (bez oznaczeń szlaku).

Gozdnica - Zamykamy Koronę Masywu Ślęży :)
Tą samą drogą wracamy do żółtego szlaku, którym w ok. pół godziny docieramy na stację kolejową w Sobótce. Mamy ponad 30 km w nogach i zgodnie stwierdzamy, że jeszcze trochę tego dnia byśmy dali radę przejść :)
Mapa trasy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz