środa, 11 maja 2016

Korona Gór Polski: Wielka Sowa we mgle (Tajemnicze Góry Sowie)

Początek naszego urlopu, pod względem pogody, nie napawał optymizmem. Dotarliśmy do Walimia koło 13. Deszcz padał prawie całą drogę. Po wyjściu na chwilę z samochodu byliśmy mokrzy... Postanowiliśmy zwiedzić sztolnię w Rzeczce i przeczekać trochę te ciężkie chmury. Opłaciło się! Po wyjściu ze sztolni delikatnie kropiło, wzięliśmy jednak ze sobą parasol (pierwszy raz miałam ze sobą parasol na szlaku ;P ), który na szczęście się nie przydał. Zaparkowaliśmy na wysokości Przełęczy Sokolej, skąd od razu mogliśmy wejść na czerwony szlak:

(źródło: https://mapa-turystyczna.pl/node/wielka-sowa
Początkowo trasa idzie stromo w górę, po kilkuset metrach docieramy do pierwszego schroniska "Orzeł". 

(tablica przy wejściu na szlak)

Wędrujemy cały czas lasem. Mgła towarzysząca nam tego dnia robiła naprawdę niesamowity, nieco mroczny klimat...








Po kilkunastu minutach docieramy do kolejnego schroniska "Sowa".



Niestety było zamknięte...W tym miejscu nasz czerwony szlak łączy się z zielonym (i fioletowym, który odbija po krótkim czasie w lewo!) My idziemy szlakiem zielonym i czerwonym na sam szczyt powoli pnąc się w górę...



Po ok. 30 minutach jesteśmy na szczycie. Droga zleciała nam bardzo szybko. Przyjemnie zdobywa się takie szczyty :-) Niestety tu mgła uniemożliwiła nam podziwianie jakichkolwiek widoków oraz wejście na wieżę widokową.





Zrobiliśmy kilka zdjęć na potwierdzenie zdobycia Wielkiej Sowy (1015 m n.p.m.). Spotkaliśmy tam również ślicznego, przyjacielsko nastawionego  kotka, którego dość szybko musieliśmy opuścić...



Chcieliśmy wracać na Przełęcz Sokolą czerwonym i później zielonym szlakiem przez Lisie Skały (+ kilka km asfaltem), ale pogoda była dość niepewna, więc zdecydowaliśmy się na wędrówkę szlakiem żółtym w kierunku Małej Sowy. 







(Małą Sowę łatwo przegapić)

Na skrzyżowaniu szlaków odbiliśmy na szlak fioletowy (ciekawy kolor :), który biegł razem z trasą rowerową. Szliśmy więc szerokim "chodnikiem" aż do schroniska "Sowa", skąd wracaliśmy znaną nam już drogą, którą wchodziliśmy na górę. 










Zejście z Wielkiej Sowy wybraną trasą jest naprawdę bardzo przyjemne i niewymagające. Spacerek...
Przedstawioną trasę (ok. 10 km) przejdzie chyba każdy... Zobaczcie, co zarejestrowało moje endomondo:



Łagodne wejście, jeszcze łagodniejsze zejście...

Gdy wracaliśmy do samochodu, zaczęło się przecierać i mogliśmy nawet zobaczyć pasące się na zboczu obok owce...




Jednak gdy wsiedliśmy do auta, znowu się rozpadało...
Mieliśmy więc niesamowite szczęście. Góry Sowie (przynajmniej na tym odcinku, który udało nam się przejść) bardzo mnie zachwyciły. Z pewnością jeszcze nieraz wybierzemy się na Wielką Sowę, a może zaplanujemy nieco dłuższą wędrówkę? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz