poniedziałek, 26 września 2016

Beskid Sądecki: Na Jaworzynę Krynicką z Krynicy Zdroju zielony szlak dużo zdjęć

Dziś pozostaniemy jeszcze w Beskidzie Sądeckim...zapraszam na relację z wędrówki...  po naszym starcie w biegu 7 dolin na dystansie 34 km...

Na mecie biegu byłyśmy z Aliną wykończone. Ledwo doczłapałyśmy się do naszej kwatery, ale jakoś po kąpieli odzyskałyśmy siły i zaczęłyśmy świętować ze znajomymi. Niektórzy znajomi biegli kolejnego dnia półmaraton, my miałyśmy już "wolne", zatem poszłyśmy potańczyć, a po zakończonej imprezce postanowiłyśmy pójść w nocy (!!!) bez spania na wschód słońca na Jaworzynie Krynickiej. Tuż przed 3 spakowałyśmy plecaki i ruszyłyśmy. Spacer przez Krynicę był ok. Miasteczko oświetlone, to i stracha nie było, ale gdy tylko weszłyśmy na leśny fragment szlaku, zaczęłyśmy odczuwać lekki niepokój. Niby czołówki oświetlały nam trasę, ale Alina miała dziwne wizje znane z seriali kryminalnych, a ja bałam się zobaczyć świecące oczka jakiegoś zwierzaka, który mógł przeciąć nam drogę. Ostatecznie zrezygnowałyśmy z dalszej wędrówki, wróciłyśmy do bazy, położyłyśmy się spać i dopiero o 7 wstałyśmy, gdy nasz kolega z pokoju zaczął się szykować do startu w półmaratonie. 
Wędrowałyśmy szlakiem zielonym, który dłużył się niemiłosiernie. Wyruszyłyśmy praktycznie z centrum Krynicy, więc dopiero po ok. 3 km bardzo łatwej trasy zobaczyłyśmy cel naszej wyprawy. 
Jaworzyna Krynicka
Szlak u podnóża góry mija dolną stację kolejki gondolowej na Jaworzynę Krynicką, po czym pnie się stromo do góry lasem, przecinając w jednym momencie stok narciarski. Tu zielony szlak łączy się z czerwonym i to jego znaki wybrałyśmy, by zdobyć szczyt Jaworzyny. Przed 10:00 byłyśmy już na górze. Powoli otwierały się punkty z pamiątkami itp. Pierwsi ludzie wjechali kolejką gondolową... Na szczęście tłoku jeszcze nie było ;) Może tak pięknych widoków, jakie pewnie miałybyśmy podczas wschodu nie było, ale i tak byłyśmy zachwycone...







Posiedziałyśmy trochę na szczycie, bo tego dnia przedpołudnie było cudowne. Następnie zeszłyśmy do schroniska na Jaworzynie Krynickiej (ok. 7 minut drogi ze szczytu), gdzie znowu się rozsiadłyśmy i podziwiałyśmy piękne krajobrazy pijąc niespiesznie piwko... 

Widok ze schroniska na Jaworzynie Krynickiej

Widok ze schroniska na Jaworzynie Krynickiej

przed schroniskiem
Bardzo nie chciało nam się wracać... niestety robiło się późno. Musiałyśmy dotrzeć koło 14 do naszej kwatery... Zielonym szlakiem podreptałyśmy znów do połączenia ze szlakiem czerwonym, minęłyśmy Diabelski Kamień, przeszłyśmy fragment szlaku na stoku narciarskim i tu nasze szlaki znów się rozwidlały. Wybrałyśmy zejście czerwonym (dla odmiany). 
Diabelski Kamień

Na czerwonym szlaku do Krynicy

Trochę zmodyfikowałyśmy trasę (ponieważ po biegu w górach bardzo bolały nas mięśnie i miałyśmy problem ze schodzeniem) i szłyśmy przez jakiś czas trasą rowerową (była zdecydowanie łatwiejszą opcją, mniej stromą). Ostatecznie dotarłyśmy do szosy, którą podreptałyśmy do Krynicy Zdroju (Czarny Potok). Niestety podjechałyśmy ostatni odcinek do naszej kwatery (ok. 3 km) busem, ponieważ zrobiło się dość późno, a byłyśmy umówione ze znajomymi na powrót do Poznania i nie chciałyśmy, żeby na nas czekali. 
I tak wyszła nam trasa ok. 17 kilometrowa. Czas przejścia ok. 4 godziny (bez wliczania pobytu na szczycie i w schronisku). Poniżej nasza trasa i profil wysokościowy według endomondo :) 


Byliście na Jaworzynie Krynickiej? 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz