środa, 27 lipca 2016

Korona Gór Polski: Lubomir Beskid Makowski Beskidy Polskie Góry obserwatorium astronomiczne


Dziś zapraszam na relację z krótkiej wędrówki na dość kontrowersyjny szczyt Korony Gór Polski. Mowa o Lubomirze. Według autorów listy szczytów należących do tej korony, Lubomir jest najwyższym szczytem Beskidu Makowskiego. Niestety nie pokrywa się to z najbardziej popularną regionalizacją według Jerzego Kondrackiego (podczas moich studiów podręcznik "Geografia Regionalna Polski" J. Kondrackiego był najważniejszą pozycją literatury!). Jerzy Kondracki zalicza Lubomir do pasma Beskidu Wyspowego, natomiast za najwyższy szczyt Beskidu Makowskiego uważa Mędralową (na którą kiedyś oczywiście z Matim wejść także musimy ;))

Na zdobycia Lubomira wybraliśmy krótki szlak czerwony. Startowaliśmy z Przełęczy Jaworzyce (czerwona kropa na mapce poniżej) kierunek Kobielnik zaznaczyłam tylko dla orientacji. 

(źródło: https://www.google.pl/maps/)

Mistrz Painta to ja :-) 

Jadąc od Wiśniowej trasą 964 na rozwidleniu na Wierzbanową odbijamy w prawo. Kobielnik będziemy mieć po prawej stronie, ale jedziemy jeszcze dalej główną trasą... aż do tego miejsca (czerwona kropa na mapce powyżej): 

(źródło: https://www.google.pl/maps/)

Brakuje szlakowskazu na Lubomir, nie ma też żadnej tabliczki informującej nas, że znajdujemy się na przełęczy Jaworzyce. Szukajmy więc tablic, wskazówek dojazdu do Obserwatorium Astronomicznego oraz Gościńca pod Lubomirem (szlak czerwony biegnie przez te miejsca) Z głównej trasy musimy skręcić w prawo. Szybko uda nam się odnaleźć znaki czerwonego szlaku. 

(źródło: https://mapa-turystyczna.pl/node/lubomir) 

Jak widać na powyższej mapce, szlak czerwony możemy zacząć dużo wcześniej. My tego dnia, wcześniej weszliśmy, jeszcze na Mogielicę (relacja TU), dlatego interesowała nas krótka trasa, ale też taka, żeby trochę nóżkami podreptać. Na dobrą sprawę dojechać samochodem można aż do Gościńca pod Lubomirem, chociaż przy budynku znajduje się parking tylko dla gości hotelowych. My postawiliśmy auto tuż powyżej wiaty turystycznej widocznej na print screenie z google maps. Jak się okazało kilkaset metrów dalej znajdował się parking na kilka aut. No cóż... nasza wędrówka była ciut dłuższa. Nie rozpaczaliśmy, pogoda była świetna, a i trasa wygodna, bo w większości prowadzi asfaltem... 


(na szlaku)

Po kilkunastu minutach wędrówki, gdy obejrzeliśmy się za siebie, zobaczyliśmy Tatry! :-) 



Trasa po pewnym czasie przestaje być asfaltowa, zastępuje ją równie szeroka ścieżka wysypana kamieniami i odłamkami skalnymi... Za  Gościńcem pod Lubomirem coraz więcej jest nierówności, musimy również minąć szlaban (więc wjazd autem powyżej gościńca jest raczej niemożliwy). Na szczyt Lubomira wchodzimy dalej lasem, jest dość stromo pod górę ;) Z oddali widać budynek obserwatorium... a za nim znajduje się tabliczka z nazwą szczytu.



Oczywiście, jak to w Beskidach, nie brakuje tu elementów sakralnych...

(kapliczka na szczycie Lubomira)

Obserwatorium astronomiczne im. Tadeusza Banachiewicza na szczycie Lubomira można zwiedzać. Szczegóły dotyczące zwiedzania znajdziecie na stronie: 
Nam niestety nie udało się wejść do obserwatorium, byliśmy za późno...


Obserwatorium astronomiczne im. Tadeusza Banachiewicza na szczycie Lubomira

Obserwatorium astronomiczne im. Tadeusza Banachiewicza na szczycie Lubomira

Przed gmachem obserwatorium możemy zobaczyć miniaturę wcześniejszego budynku.


Szczyt Lubomira jest zalesiony, nie mogliśmy więc podziwiać tu spektakularnych widoków. Zeszliśmy tą samą trasą do auta. Po drodze znów mogliśmy oglądać Tatry...


Poniżej profil trasy:



dystans: ok. 6,7 km, czas przejścia (nie wliczając postoju na szczycie) ok. 1,5h 

Żegnając się z Beskidem Makowskim i jadąc w kierunku Zatoru i Energylandii , spotkaliśmy jeszcze takiego sympatycznego stwora na drodze ;-) 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz