poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Tatry Słowackie : Studena Dolina Dolina Zimnej Wody Vodopády Studeného potoka

Jeśli nie macie ochoty na wysokogórskie wędrówki, chcecie pójść na szlak, ale za bardzo się nie zmęczyć, może pogoda nie sprzyja, albo po prostu pragniecie spędzić dzień w pięknych okolicznościach przyrody i jesteście w Słowackich Tatrach, z prawdziwą przyjemnością polecam Wam tę trasę. 

Startujemy w Tatrzańskiej Leśnej. To niewielka osada pomiędzy Starym Smokovcem a Tatrzańską Łomnicą, wchodząca w skład miasta Vysoke Tatry. Wejście na szlak nie jest zbyt dobrze oznakowane, ale mimo wszystko dość łatwo je znaleźć. Odbijamy z głównego chodnika wzdłuż trasy samochodowej 537 w okolicy stacji kolejki (pomiędzy pensjonatem Erika i Karpatia) w górę na żółty szlak. Czeka nas spokojny ponadgodzinny spacer wzdłuż Studenego Potoku. Nie ma tu zbyt dużych przewyższeń, możemy więc iść spacerowym tempem i upajać się widokami, bo widoki z każdym krokiem robią się coraz ciekawsze...

Studeny potok

Studeny potok

Jak widzicie na zdjęciach, pogodę podczas wędrówki mieliśmy średnią, na szczęście co jakiś czas z chmur wyłaziły groźne wyglądające szczyty...


Na trasie spotkaliśmy niewielu turystów, podobno ten szlak należy do słabo uczęszczanych. Szkoda, bo płynący wzdłuż szlaku potok urozmaica drogę i wydaje się ciekawszą opcją niż np. wędrówka lasem z Tatrzańskiej Łomnicy niebieskim szlakiem. 
Po nieco ponad godzinie docieramy do Długiego Wodospadu. Jest tu taki mały "punkt widokowy", na którym spotkaliśmy już kilkunastu piechurów. W tym miejscu nasz szlak łączy się  ze szlakiem zielonym biegnącym z Hrebienoka. Idąc dalej znakami żółtymi i zielonymi docieramy do bardziej spektakularnych wodospadów  - Vodopady Studeneho potoka. Ten fragment trasy jest trochę bardziej stromy, ale nie sprawia trudności. 


Niestety nie dysponuję zdjęciem tych najbardziej okazałych wodospadów :( 

Trochę było nam w nogach mało, podeszliśmy więc do Reinerowej Chaty, najstarszego schroniska w Tatrach, wybudowanego już w 1863 r. Budynek jest bardzo mały, ale klimatyczny.W środku znajduje się wiele przedmiotów związanych z górami (takie mini muzeum), piec, ławki, ale także bufet, w którym można kupić także pamiątki. My zrobiliśmy pamiątkową pieczątkę i postanowiliśmy (mimo siąpiącego deszczu zjeść coś na zewnątrz. Zaszeleściliśmy foliowymi workami i z łąki zaczął wyłaniać się lisek :-) 

lisek przy Reinerowej Chacie



przed budynkiem schroniska

Lis zaczął zjadać resztki jedzenia, które turyści wyrzucili obok kosza, aż w końcu zaczął zabierać się za nasz prowiant! Musieliśmy się z nim siłować!


Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy czerwonym szlakiem (Tatrzańskiej Magistrali) jeszcze trochę w górę. Pożegnaliśmy cudowną łąkę i szybko zyskując wysokość dotarliśmy do Wodospadu Olbrzymiego (Obrovsky vodopad). 



Tu zrobiło się trochę tłoczno, bo trafiliśmy na dwie grupy młodzieżowych wycieczek i każdy chciał zrobić zdjęcie, ja też ;) Ten wodospad robi spore wrażenie. Warto podejść do niego z Reinerowej Chaty. Stamtąd poszliśmy jeszcze trochę w górę do Schroniska Zamkowskiego. To również niewymagający spacer po głazach, tyle, że idziemy trochę pod górkę. 

trochę się przecierało

schronisko Zamkowskiego

szlak pomiędzy Reinerową Chatą a Schroniskiem Zamkowskiego

W schronisku Zamkowskiego zrobiliśmy sobie kolejny leniwy postój i wróciliśmy do Reinerowej Chaty, a następnie obraliśmy kierunek na Hrebienok (po drodze odwiedzając jeszcze Bilikovą Chatę) i schodząc zielonym szlakiem wzdłuż kolejki dotarliśmy do Starego Smokovca. 


Wodospad Olbrzymi z daleka 

Do Starej Leśnej (naszej bazy wypadowej) mogliśmy podjechać kolejką, ale postawiliśmy na kilkukilometrowy spacer. W końcu nie byliśmy aż tak zmęczeni. To była fajna, łatwa wycieczka, na której zdobyłam aż 3 pieczątki ze schronisk do mojego notesu. Taki notes z pieczątkami i naklejkami prowadzę od 1997 roku. To moja skarbnica wspomnień :) 



piątek, 22 kwietnia 2016

Bieszczady: Połonina Caryńska z Brzegów Górnych czerwony szlak do Ustrzyk Górnych

Kiedy po raz pierwszy wchodziliśmy na Połoninę Caryńską, byliśmy bardzo niedoświadczeni... Przede wszystkim nie spodziewaliśmy się takich przewyższeń i stromizny. Szlak zaczęliśmy w Ustrzykach Górnych, gdzie stacjonowaliśmy na kempingu, wyszliśmy w Brzegach Górnych, w których myśleliśmy, że 1) kupimy zimne piwo 2)bez problemu złapiemy autobus lub busa do Ustrzyk Górnych. Nic z tego! W Brzegach Górnych poza budką, w której płaci się za wstęp do Bieszczadzkiego Parku Narodowego i kilkoma prywatnymi domami nie ma chyba nic. Mało tego, autobusy jeżdżą tędy bardzo rzadko, a busy przejeżdżające przez Brzegi Górne są przepełnione tak bardzo, że nie zabierają już kolejnych turystów! Wtedy musieliśmy więc wrócić asfaltem do naszej bazy. W perspektywie mieliśmy 8 km drogi do najbliższych zabudowań. Próbowaliśmy łapać stopa i udało nam się to dopiero w okolicy Przełęczy Wyżniańskiej. Zabrał nas młody facet, który prowadził auto na boso. Bardzo utkwiło mi to w pamięci.

Tym razem byliśmy już trochę mądrzejsi i postanowiliśmy wejść na Połoninę Caryńską z Brzegów Górnych. Wcześnie rano dotarliśmy tam z Ustrzyk Górnych autobusem i rozpoczęliśmy wędrówkę czerwonym szlakiem. Było naprawdę uroczo. Rano na szlaku nie spotkaliśmy prawie nikogo. 


Gdy opuściliśmy las, wyszło słońce... 


naszym oczom ukazały się przepiękne widoki... 


Najwyższy wierzchołek Połoniny Caryńskiej - Kruhly Wierch (1297 m n.p.m.) mieliśmy już na wyciągnięcie ręki... Taką ścieżyną idzie się dość długo i wygodnie... 


Po drodze udało nam się jeszcze uzupełnić butelkę wodą z górskiego strumyka... 


i szybko znaleźliśmy się na najwyższej kulminacji Połoniny Caryńskiej. 


(Kruhly Wierch 1297 m n.p.m.)

Ruszyliśmy dalej grzbietem Połoniny, osiągając kolejny wierzchołek (1234 m n.p.m.). Zaczęło się chmurzyć i wiać, ale dobre humory nas nie opuszczały ;-)


Powoli zaczęliśmy schodzić czerwonym szlakiem (fragmentem Głównego Szlaku Beskidzkiego, na którym znajdujemy się od samego początku, od wejścia w Brzegach Górnych) w kierunku Ustrzyk Górnych...



(Połonina Caryńska już za mną - widać którędy idzie szlak)

Ostatnie spojrzenie za Połoninę Caryńską i...


leśnymi ścieżkami na zmianę z łąkami docieramy (po ok. 5 godzinach wędrówki z Brzegów Górnych - z przystankami, odpoczynkiem) do Ustrzyk Górnych...


Ustrzyki Górne to wieś, w której znajdują się sklepy! :-) Jest też hotel, kemping, kościół i kilka knajpek. Nie wyobrażajmy sobie jednak drugiego Zakopanego ;) Ustrzyki Górne są świetną bazą wypadową w góry. Łatwo tu dojechać autobusami, busami. Ustrzyki posiadają wystarczającą infrastrukturę turystyczną i mimo wszystko jest tu cicho i spokojnie.. no może na kempingu czasem słychać śpiewy przy ognisku itp. Ja uwielbiam Ustrzyki i z prawdziwą przyjemnością tu przyjeżdżam. 

środa, 20 kwietnia 2016

Bieszczady: Bieszczadzka Kolejka Leśna Cisna Majdan Balnica

Wędrując po Bieszczadach, warto zrobić sobie dzień odpoczynku/relaksu i poszukać ciekawych atrakcji turystycznych, które oferuje nam ten region. 
Mimo, że dawno nie jesteśmy już dziećmi i dzieci nie mamy, postanowiliśmy przejechać się Bieszczadzką Kolejką Leśną. Z Ustrzyk Górnych dojechaliśmy do Cisnej  autobusem, skąd przeszliśmy ok. 2,5 km do miejscowości Majdan, gdzie znajduje się stacja początkowa kolejki. Byliśmy dość wcześnie na miejscu, ale i tak okazało się, że nie ma już biletów na przejazd tego dnia dłuższą trasą (Majdan - Przysłup). Musieliśmy zadowolić się przejazdem Majdan - Balnica, oczywiście czekając odpowiednio długo na start kolejki. Zawsze jesteśmy mądrzejsi po fakcie... Teraz wiemy już, że warto wcześniej kupić bilet na kolejkę, żeby mieć zapewnione miejsce.  Można to zrobić również przez internet http://kolejka.bieszczady.pl/bilety/

Oczekiwanie umiliło nam zwiedzanie peronowej ekspozycji...  można tu zobaczyć naprawdę ciekawe przedmioty związane nie tylko z koleją...





Przyszedł wreszcie czas odjazdu :-) 


Kolejka ruszyła, pogoda dopisywała... widoki były całkiem przyjemne, chociaż znaczną część trasy kolejka pokonuje też w lesie...


Wysiedliśmy w Balnicy. Mieliśmy tu ok. pół godziny czasu wolnego. Można było tu kupić na straganach coś do jedzenia (np. owoce, drożdżówki), a w sklepiku, który chyba ktoś otworzył w swoim prywatnym domu -  pamiątki oraz słowackie słodycze, lody i piwo :D 

Było naprawdę gorąco, skusiliśmy się więc na zimne słowackie piwo Saris :D 


Po szybkim zwiedzeniu okolicy, poczułam ogromną chęć powędrowania szlakami, które tu znalazłam -  niebieskim lub żółtym (akurat w Balnicy się krzyżują). Niestety odjazd kolejki zbliżał się nieubłaganie, ale kiedyś nimi jeszcze powędruję! Zapakowaliśmy się więc w wagonik i wróciliśmy tą samą drogą do Majdanu. 


To była fajna wycieczka, może nie za bardzo ekscytująca, bo zdecydowanie bardziej wolę górskie wędrówki. Z pewnością sporo frajdy dostarczy młodszym turystom ;) Przy kolejce znajduje się płatny parking, więc można tam dojechać również samochodem. 

Sezon startuje już 30.04.2016r. Wszystkie aktualności (rozkład jazdy i ceny) znajdziecie na stronie: http://kolejka.bieszczady.pl/

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Tatry Polskie: Szpiglasowy Wierch z Doliny Pięciu Stawów Szpiglas Szpiglasowa Przełęcz zejście do Morskiego Oka

Polskie Tatry rozkochały mnie w górach  na tyle, że dzisiaj gdy tylko pojawia się możliwość jakiegokolwiek wyjazdu, od razu myślę - jedźmy w góry! 

Niestety Zakopane jak i polska część Tatr są strasznie zatłoczone w sezonie, co widoczne było również na kempingu, na którym się zatrzymaliśmy. Otwieramy namiot, a tam... przed naszym wejściem rozbili się radośni Czesi ;) 


Dzień rozpoczęliśmy wsiadając do busa, który zawiózł nas do Palenicy Białczańskiej. Bus nie chciał jechać prawie pusty, więc zrobił kilka rundek po Zakopanem i łapał turystów, w efekcie do Palenicy dojechaliśmy dopiero przed 8:00. 
Mimo wszystko to dość wczesna godzina, ale przeżyliśmy szok - kolejka do wejścia na szlak, a na asfaltówce do Morskiego Oka tłok jak na Krupówkach. Pomyślałam - ok, większość leci na Morskie Oko, my za Wodogrzmotami Mickiewicza odbijemy (na zielony szlak przez Dolinę Roztoki) do Doliny Pięciu Stawów, to ten tłum się rozrzedzi. 
Nie wiem skąd ci ludzie na szlaku do "Piątki" się wzięli, bo tłum do MOKA nie zmalał, a mimo to szlak do Doliny Pięciu Stawów był tak zatłoczony, że miałam problem, żeby wyprzedzić tych mniej wprawionych turystów. Dopiero przed Wielką Siklawą zrobiło się trochę swobodniej. Część ludzi zdecydowała się na plażing w okolicy wodospadu. My zrobiliśmy kilka fotek i pognaliśmy w stronę schroniska. 

Wielka Siklawa

Dolina Pięciu Stawów Polskich

Dolina Pięciu Stawów Polskich

Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich

Po krótkiej przerwie w schronisku, cofnęliśmy się do Przedniego Stawu Polskiego, skąd niebieskim szlakiem podreptaliśmy ok. pół godziny w kierunku Zawratu, do skrzyżowania ze szlakiem żółtym. 


W prawo żółty szlak prowadzi na Kozi Wierch, my natomiast idziemy w lewo na Szpiglasową Przełęcz. Początkowo jest łagodnie, idziemy po głazach, z czasem szlak nabiera charakteru. Wspinamy się coraz wyżej i wyżej, mając coraz piękniejsze widoki. Wielki Staw Polski z tego szlaku wygląda obłędnie (jak rozlana plama atramentu) ! 




Im jesteśmy wyżej, tym skały są coraz bardziej kruche, drobne i zdradliwe...

przebieg szlaku

Docieramy do najbardziej problematycznego miejsca na trasie. Widać kolejkę, są łańcuchy, szlak jest dwukierunkowy, więc uprzejmie należy się nawzajem przepuścić. Trzeba zachować sporą ostrożność, bo chwila nieuwagi może skończyć się w najlepszym wypadku poobijanymi pośladkami.  Sporo osób się niecierpliwi i idzie poza szlakiem, bez łańcuchów, gdzieś bokami. My woleliśmy skorzystać ze sztucznych ułatwień. 

chyba najtrudniejsze miejsce szlaku


Wkrótce osiągamy Szpiglasową Przełęcz i pozostaje nam już tylko "atak szczytowy" ;)

tym szlakiem będziemy wracać... w tle Morskie Oko, powyżej niego z prawej strony Czarny Staw pod Rysami


Po ok. 15-20 minutach docieramy do szczytu. Wejście na Szpiglasowy Wierch z przełęczy jest łatwe, chociaż trzeba wiedzieć gdzie bezpiecznie postawić nogę i ręce mogą się również przydać. 

Widoki ze Szpiglasowego Wierchu są kapitalne!


W dole widać Niżni Staw Ciemnosmreczyński znajdujący się po słowackiej stronie.


Pięknie wygląda stąd Grań Hrubego:


Uroku dodaje wysokogórska roślinność:


Po polskiej stronie doskonale widoczne są Rysy (pierwszy w całości widoczny szczyt w górnym prawym rogu ze specyficzną białą linią śniegu)

Czubryna i Mięguszowieckie Szczyty z tej perspektywy wyglądają dość nietypowo: 


w dole widać szlak, którym się tu dostaliśmy:


Po krótkiej przerwie postanowiliśmy schodzić "ceprostradą" jak nazywany jest żółty szlak ze Szpiglasowej Przełęczy do Morskiego Oka. 


Ta trasa jest naprawdę bardzo łatwa- duże głazy, trochę się ruszające, stanowią wygodny chodnik. Zerknęliśmy w stronę Wrót Chałubińskiego, które od dawna mnie kuszą i pozostają na liście do zdobycia.

Wrota Chałubińskiego

Mnich z tej perspektywy też wygląda inaczej.


Im niżej byliśmy, tym bardziej Mięgusze, Czubryna i Mnich przypominały widok z wielu pocztówek


Momentami Mnich wydawał się mieć ludzką głowę i twarz :-) Ach ta wyobraźnia...


Słyszeliśmy odgłosy śmiałków wspinających się na Mnicha, niektórych daliśmy radę nawet dostrzec. Im bliżej schroniska przy Morskim Oku byliśmy, tym bardziej czuliśmy się przerażeni. Ludzie, tłum, plażing!!! 



W schronisku wypiliśmy piwko i ruszyliśmy asfaltem w stronę Palenicy Białczańskiej. Po drodze zeszliśmy jeszcze do schroniska Roztoka.  


Tu znów było spokojnie i miło, aż żal było wracać na kemping. Trochę przerażający był natomiast krajobraz szlaku dojściowego do schroniska.  Nie wiem kiedy to się stało, ale kiedyś ten szlak biegł gęstym lasem. Teraz z tego lasu niewiele zostało.



Ta wycieczka podobała mi się, nawet bardzo! Chociaż wolę, gdy na szlaku jest mniej ludzi, ogólne wrażenia i widoki wszystko doskonale zrekompensowały :)