piątek, 1 kwietnia 2016

Korona Gór Polski: Zimowe wejście na Śnieżnik marzec 2016 czerwony niebieski szlak z Międzygórza zdjęcia profil wskazówki dużo zdjęć!

Śnieżnik był jednym z pierwszych szczytów, na który wybraliśmy się z Mateuszem zimą. Od tamtej pory wiele się zmieniło. Nie dość, że zdecydowanie częściej bywamy w górach, to jeszcze wyruszamy na szlak o każdej porze roku!
Pomimo małej aktualizacji bloga, pozostałą część wpisu z 2016 roku pozostawiam w prawie niezmienionej formie, ponieważ to pierwszy opis wycieczki na tym blogu.

Była połowa marca, więc bardzo zimowych warunków spodziewaliśmy się dopiero w wyższych partiach gór. Byliśmy w błędzie. Śnieg pojawił się już na trasie w okolicy Wrocławia, a po przekroczeniu tabliczki "Międzygórze" śnieg zaczął sypać z naprawdę dużą intensywnością. 

tuż przed Międzygórzem - zdjęcie z samochodu

nasz widok z okna 15.03.2016r. 
nasz widok z okna 16.03.2016

Następnego dnia wstaliśmy wcześnie rano. Zjedliśmy obfite śniadanie i ruszyliśmy w stronę czerwonego szlaku na Śnieżnik. Słońce świeciło, śnieg już nie padał, było bajecznie!

Dzień zaczął się bardzo optymistycznie

w drodze na szlak

no to zaczynamy wędrówkę

Część naszej trasy wiodła uliczkami Międzygórza - urokliwego miasteczka. Szło się łatwo, chociaż droga ta pnie się już trochę pod górkę. Było nam gorąco. Ubraliśmy się na warunki zimowe, a tu, na dole słońce świeciło tak mocno, że byliśmy naprawdę zgrzani. Marzyliśmy o okularach przeciwsłonecznych, bo słońce odbijało się od bielutkiego śniegu i trochę raziło nas w oczy. Następnym razem będziemy mądrzejsi. Przy końcu Międzygórza szlak wchodzi w las.

Początkowo jest szeroko i łagodnie, 

czerwony szlak, początek leśnej wędrówki

by za chwilę odbić w węższą i bardziej stromą ścieżkę



na szlaku

na szlaku

na szlaku

na szlaku
na szlaku

na szlaku - widać nasze ślady, przecierające trasę

Przed nami nikt nie szedł tym szlakiem, śniegu było sporo, więc szło się dość ciężko. Momentami zapadaliśmy się w śniegu do połowy łydek i trochę trzeba było się nagimnastykować, żeby się z niego wydostać. Robiliśmy krótkie przerwy, żeby wziąć głębszy oddech, zrobić kilka zdjęć i po prostu odpocząć. Marzyliśmy, żeby dotrzeć do schroniska "Na Śnieżniku" im. Zbigniewa Fastnachta. To schronisko znajduje się w rzeczywistości ok. 25-30 minut od szczytu Śnieżnika. Gdy zobaczyliśmy na horyzoncie budynek, poczuliśmy ulgę. Ale dotarcie do niego okazało się jeszcze większym wyzwaniem niż szlak, który mieliśmy za sobą. Ostatnia prosta okazała się wielką walką. Tu z każdym krokiem się zapadaliśmy prawie po pośladki! Trochę było to nawet zabawne :-)  W końcu udało nam się usadzić pupy wewnątrz schroniska, wypić herbatę i pomyśleć czy iść dalej. Mieliśmy za sobą ok. 8 km wędrówki.
Moje endomondo w telefonie tak zarejestrowało ten fragment szlaku:

schronisko zdobyte! :D 

Miałam drobne obawy, czy uda nam się wejść na Śnieżnik. Podejście pod schronisko dało nam nieźle popalić. Zostało nam do pokonania ok. 200 m wysokości i ok. 1,5 km długości szlaku. Pokrywa śniegu może być jeszcze grubsza. Spytaliśmy więc pana w schronisku, czy da się wejść na Śnieżnik, powiedział, że bez problemu, więc ruszyliśmy. Weszliśmy na zielony szlak, który rozpoczynał się przy schronisku. Początkowo szło się łagodnie, bez problemów. Nie zapadaliśmy się... do czasu. Najpierw Mati. Bawiło mnie to niesamowicie, gdy nagle połowa jego znikała gdzieś tam w śniegu :-) Później i mnie to dopadło i już nie było mi tak do śmiechu,  bo musiałam nieraz kombinować jak wydostać nogi z głębokiego śniegu. Zapadaliśmy się nie tylko na grubość pokrywy śnieżnej, ale momentami też nieznacznie w kosodrzewinę będącą pod śniegiem. Po prostu trochę pogubiliśmy szlak i szliśmy dosłownie po kosodrzewinie pokrytej śniegiem. Z pewnością latem nie sposób się zgubić, w zimowych warunkach oznaczenia były zasypane śniegiem, skute lodem i po prostu niewidoczne. 

w drodze na Śnieżnik

w drodze na Śnieżnik

w drodze na Śnieżnik

w drodze na Śnieżnik

Idąc na szczyt również przecieraliśmy szlak będąc pierwszymi piechurami i ogólnie turystami tego dnia na tej trasie. Pogoda była cudowna, widoki kapitalne. W końcu udało nam się zdobyć wierzchołek Śnieżnika!

tak endomondo zarejestrowało naszą trasę, niestety sygnał gps złapało dopiero kilkaset metrów od schroniska


na Śnieżniku

na Śnieżniku

na Śnieżniku

na Śnieżniku

ja na Śnieżniku :-) 

widok z Śnieżnika

Tuż przed szczytem spotkaliśmy pierwszych ludzi - czeskich narciarzy. Na szczycie pojawili się kolejni narciarze i snowboardziści. Było nam już trochę raźniej. Z lekką zazdrością patrzyliśmy na tych, którzy wspinali się na szczyt mając na nogach rakiety śnieżne i nie wpadając po pas w śnieg. Na Śnieżniku zrobiliśmy przerwę na zdjęcia i drobne przekąski.  Trochę wyluzowaliśmy i włączyła nam się głupawka. Ze schroniska szliśmy na szczyt bardzo długo, bo ok. 45-50 minut. Za to zejścia okazało się ekspresowe. Dużo łatwiej się schodziło, szczególnie, że mieliśmy już wydeptaną ścieżkę. Nogi znacznie mniej się męczyły. Ogólnie było super! Wejście na Śnieżnik z kwatery w Międzygórzu czerwonym szlakiem zajęło nam w warunkach zimowych ok. 4 godzin łącznie z przerwami, odpoczynkami, pobytem w schronisku...
A zejście?

schodzimy ze szczytu

zmęczenie minęło, mogliśmy więc zachwycać się krajobrazami

głupawka

Bardzo szybko zeszliśmy do schroniska (tą samą trasą, co wchodziliśmy), tu zjedliśmy jeszcze coś energetycznego, wypiliśmy wodę i stwierdziliśmy, że nie będziemy wracać tą samą drogą, a zejdziemy do Międzygórza niebieskim szlakiem. Według mapy jest on nieco dłuższy, ale było przed 14, więc do zmierzchu powinniśmy bez problemu dotrzeć do naszej bazy wypadowej. Najpierw żółtym i czerwonym szlakiem ze schroniska dotarliśmy do Przełęczy Śnieżnickiej, a później zeszliśmy już na właściwy niebieski szlak. Z Przełęczy można zejść do Międzygórza również szlakiem zielonym (który początkowo biegnie razem ze szlakiem niebieskim), ale zostawiamy go sobie na następny raz :-) 

Z Przełęczy szło nam się nieźle. Przed nami trasę przemierzał z pewnością jakiś narciarz, co ułatwiało poruszanie się po jego śladach. Niestety odbił na szlak zielony, a niebieskiego  nikt przed nami się nie przetarł. 

fragment szlaku niebieskiego


Niebieski szlak w zimowych warunkach,  w jakich mieliśmy okazję iść, nie jest trudny, chociaż po kilkudziesięciominutowej wędrówce trochę zrobiło się nudno,  do tego śnieg trochę zmniejszał przyjemność poruszania się. Zdarzały się miejsca, gdzie dalej się zapadaliśmy, no i możecie sobie wyobrazić jak ciężko pracują nogi zakopujące się co jakiś czas w kilkunastocentymetrowe śnieżne zaspy. 

tak według endomondo wyglądało nasze zejście z samego szczytu Śnieżnika


koniec leśnej wędrówki, wchodzimy w uliczki miasteczka

Z lekką ulgą zobaczyliśmy koniec szlaku. Okazało się, że docierając do "centrum" Międzygórza mieliśmy w nogach ok. 20 km. Biorąc pod uwagę panujące zimowe warunki, mieliśmy prawo być zmęczeni. Zejście z samego szczytu zajęło nam ok. 2 godz. 20 minut (czas samej wędrówki).  
To był naprawdę cudowny dzień pełen wrażeń. Delikatna wściekłość i momentami bezradność mieszała się z wybuchami śmiechu i głupawką. Bardzo podobała mi się ta wycieczka. Zmęczeni, ale szczęśliwi poszliśmy na obiad do restauracji, w której byliśmy jedynymi gośćmi. Było smacznie i niedrogo, a zimne piwko smakowało jak napój bogów ;) 
Zasnęliśmy bardzo wcześnie,  w końcu następnego dnia czekało nas zdobywanie kolejnego (kolejnych?) szczytu (szczytów?) Korony Gór Polski - Rudawca (i Kowadła?) . O tym przeczytacie TU. Mogę Wam tylko zdradzić, że zdobywanie w zimowych warunkach Rudawca było trudniejsze niż wejście na Śnieżnik!

Wszystkie zdjęcia są mojego autorstwa, z wyjątkiem tych, na których jestem ja ;) Jeśli chodzi o profile i trasy według endomondo, trzeba je brać "z przymrużeniem oka", bo endo lubi czasem płatać figle...

Chodzicie zimą po górach? 

#Śnieżnik #Międzygórze #KoronaGórPolski #MasywŚnieżnika

Może zainteresują Cię także inne wpisy dotyczące zimowych wędrówek po polskich górach:
Korona Gór Polski: Kowadło (wejście zimowe) dla niezmotoryzowanych + Czernica



3 komentarze:

  1. Super przygoda! Śnieżnik jeszcze przede mną, ale w zimie po górach chodzę całkiem sporo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. Wybieramy się z żoną w przyszły weekend tą samą trasą z Międzygórza na Śnieżnik. Dzięki za podpowiedź odnośnie okularów:). Obiecuje podzielić się wrażeniami i zdjęciami. Podobnie jak Wy, my również "zdobywaliśmy" góry głównie latem (szczególnie Bieszczady) ale to ze względu na dzieci, a tym razem wyskakujemy na weekend sami , więc będzie to trip no limit! Pozdrawiam i życzę cudownych wrażeń z wędrówek po górskich bezkresach. Patryk

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za wizytę i komentarz. Bawcie się dobrze, niech pogoda Wam sprzyja i wracajcie szczęśliwi, ze wspaniałymi wspomnieniami :)

    OdpowiedzUsuń